"Oskarżano go nie tylko sympatyzowanie z Rosją ale wręcz Targowicę. Na polu oświatowym margrabia Wielopolski dał narodowi Uniwersytet w Warszawie, Instytut Politechniczny w Puławach i kilka innych szkół wyższych. Podniósł znacznie liczbę szkół powszechnych z 1114 do 3000. Zdecentralizował, na ile to było możliwe, administrację, tworząc równocześnie szeroki system samorządu. Spolszczył, zrusyfikowane po powstaniu listopadowym, urzędy i sądy." O Aleksandrze Wielopolskim pisze Adam Kowalczyk.
„Pan narodu, margrabio, nie zmienisz
Tu rozsądku rzadko się używa
A jedno, co naprawdę umiemy
To najpiękniej na świecie przegrywać."*
Przeglądając Pisma polityczne Stanisława Koźmiana trafiłem na taki oto cytat: "Że myśmy nie życzyli powodzenia, a utrudniali dzieło Wielopolskiego, to łatwo zrozumieć, lecz że go Polacy nie poparli, to się nigdy nie da wytłumaczyć".Słowa te wyrzekł nie kto inny, jak rozpoczynający swoją zdumiewającą karierę wielki Niemiec – książę Otto von Bismarck, przyszły Żelazny Kanclerz Cesarstwa Niemieckiego. Ale nie tylko on doceniał postać margrabiego. Marszałek Józef Piłsudski w swym Roku 1863 napisał:
"Chciałem go kochać za wielkość, bo miał on dumę i godność swego narodu. Widzę wspaniałą scenę - pałac zimowy w ogromnym Petersburgu, liczny zastęp dygnitarzy czeka na wejście cara, czekają — stojąc, pokornie i cierpliwie — margrabia siedzi. Gdy zwrócono mu uwagę, by powstał, gdyż majestat rosyjski ma wejść w tej chwili, odpowiedział: Przed królem swoim dopiero powstanę. Nie był niewolnikiem, wielka siła, wielka duma. Padł, zduszony obręczą bagnetów z jednej i z drugiej strony, padł pod siłą pogardy, gnieciony często potwarzą nienawiści."
Rosjanie mówili o nim dumny, pyszny Lach. Miał przeciwko sobie petersburską biurokrację i rosyjską prasę, która pisała, że jest on najgroźniejszym przeciwnikiem Rosji.
„Przez Plac Saski czerkieskie sotnie pędzą
A przed zamkiem sto ognisk dzisiaj płonie
Jak pan robi to, Wasza Ekscelencjo
Że po każdej nienawidzą Cię stronie?”*
Kim był ten człowiek, którego tak wysoko ocenił Piłsudski, obawiał się sam Bismarck, liczył się z nim car, bała się rosyjska prasa a Polacy nienawidzili?
Aleksander Wielopolski herbu Starykoń, margrabia Gonzaga Myszkowski, urodził się 13 marca 1803 r. w Sędziejowicach (k. Pińczowa). Był dziedzicem ordynacji obejmującej żyzne ziemie południowej Kielecczyzny. Od 1813 roku uczył się w ekskluzywnej Akademii Terezjańskiej w Wiedniu, następnie studiował prawo i filozofię w Warszawie, Paryżu i Getyndze. W czasie powstania listopadowego współtworzył Towarzystwo Obywatelskie, broniące konstytucji Królestwa Polskiego, a w VIII 1831 r. został wybrany posłem z powiatu grodzieńskiego na Sejm. Podczas powstania Rząd Narodowy wysłał go z misją dyplomatyczną do Londynu. Tu przekonał się, że nie sposób liczyć na pomoc Zachodu, który nie ma poważniejszych interesów w Europie Środkowo-Wschodniej i lęka się konfliktu z potężną Rosją. W 1833 był współautorem memoriału w obronie autonomii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po powstaniu chłopskim w Galicji (1846) wystąpił ze słynnym Listem otwartym szlachcica polskiego do księcia Metternicha, czyniąc biurokrację austriacką odpowiedzialną za wybuch powstania i opowiadając się za współpracą z Rosją.
Piętnaście lat później car Aleksander II mianował Wielopolskiego dyrektorem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (26 III 1861); za jego sprawą zniesiono Delegację Miejską, rozwiązano Towarzystwo Rolnicze, kierowane przez Andrzeja Zamoyskiego, wydano ukaz o zniesieniu pańszczyzny oraz przywrócono samorządy lokalne i Radę Stanu Królestwa. W X 1861 r., na znak protestu przeciwko brutalnym represjom namiestnika, gen. A. Lüdersa, Wielopolski podał się do dymisji. Od 18 VI 1862 do 12 IX 1863 r. (faktycznie do lipca, gdy otrzymał urlop) sprawował funkcję naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Namiestnikiem Królestwa został skłaniający się do reform liberalnych brat cara, Wielki Książę Konstanty Mikołajewicz, który ogłosił, przygotowane przez Wielopolskiego, ukazy dotyczące oczynszowania chłopów w drodze indywidualnych umów i przeprowadzenia reformy systemu szkolnego na zasadzie pełnej polskości szkolnictwa wszystkich szczebli. 6 X 1862 r. ogłoszona została tzw. branka, która przyspieszyła wybuch powstania styczniowego. 16 VII 1863 r. Wielopolski wyjechał za granicę, umierając po długiej chorobie w Dreźnie 30 XII 1877 r.
Pytanie o Wielopolskiego jest pytaniem czy rzeczywiście nasze zrywy powstańcze zbliżały nas do niepodległości, czy wręcz przeciwnie od niepodległości nas oddalały?
Pisarz Tomasz Teodor Jeż pytał: „w co by się obróciła Polska, gdyby nie ofiara periodycznie się powtarzająca i naród z upadku dźwigająca?" Według romantyków konsekwencją nieudanych przecież powstań było odzyskanie niepodległości przez Polskę. Równie dobrze możemy powiedzieć, że oblane egzaminy w czasie studiów prowadzą do ich ukończenia i uzyskania magisterium.
W ówczesnej podziemnej gazetce "Strażnica" znajdujemy następującą opinię na temat margrabiego: „podjął tekę ministerialną z bruku krwią jego rodaków oblanego [...] patrzył obojętnie, jak w kościołach jego współwyznawców [...] mordowano. [...] Wielopolski – pyszny wobec słabych, niski wobec zwycięzców. Wielopolski, który nie chce niepodległości Polski, lecz na wieki pragnie ją związać z Moskwą.” Oskarżano go nie tylko sympatyzowanie z Rosją ale wręcz Targowicę. Bronił go Paweł Popiel polemizując z J. Szujskim wyjaśniając, że Targowicą jest użycie pomocy obcej do zniszczenia prawnego porządku w domu. Margrabia natomiast potrafił użyć obcej przewagi, aby w domu postęp zaprowadzić.
W ciągu swojej zaledwie dwuletniej działalności na polu oświatowym margrabia Wielopolski dał narodowi Uniwersytet w Warszawie, który zwał się Szkołą Główną (z wydziałami: filologiczno-historycznym, prawno-administracyjnym, matematyczno-fizycznym i lekarskim). Dał też Instytut Politechniczny w Puławach i kilka innych szkół wyższych. Założył 5 szkół pedagogicznych i prawie podwoił liczbę gimnazjów (z 7 do 13). Podniósł znacznie liczbę szkół powszechnych z 1114 do 3000. Zdecentralizował, na ile to było możliwe, administrację, tworząc równocześnie szeroki system samorządu. Spolszczył, zrusyfikowane po powstaniu listopadowym, urzędy i sądy. Przeprowadził – on, reakcjonista! — dekret o zniesieniu pańszczyzny i oczynszowaniu chłopów (korzystniejszy dla nich nawet od projektu postępowego Towarzystwa Rolniczego). Polacy odpłacili mu wielokrotnymi próbami skrytobójstwa i nienawiścią większą niż do Moskali.
„Pan margrabia wciąż kroczy po linie
Niebezpiecznie tak wysoko chodzić
Przecież klęska go w końcu nie ominie
Bo ma pecha, kto tutaj się rodzi
Twej pogardy nikt ci nie wybaczy
Myśmy ciemni, zapalni i łzawi
A tyś dumny, tyś z nami nie raczył
W narodowym barszczu się pławić
Po co w twarze logiką nam chlustasz?
Nie czytaliśmy Hegla jaśnie panie
Dla nas Szopen - groch i kapusta
I od czasu do czasu powstanie”*
Naturalną reakcją władz rosyjskich na powstania był ucisk narodowy: zakazano nam mówić, a nawet myśleć po polsku. Czy rzeczywiście wzrost analfabetyzmu, brak polskich szkół, polskich urzędów, prześladowania Kościoła służył zachowaniu naszej narodowej tożsamości? Dużo się mówi o imponderabiliach ale czy te imponderabilia zastąpią bogactwo materialne niezbędne do utrzymania niepodległości kraju? Książę Drucki-Lubecki mawiał słusznie, że Polsce potrzeba bogactwa dla utrzymania niepodległości. Naród, który chce naprawdę być narodem wolnym i niepodległym, nie może sobie lekceważyć zagadnień materialnych, swego dobrobytu.
Wielopolski współpracował z carem. To prawda. Jednak nie sukcesy nie przyszły mu łatwo. Liczono się z nim ale mu nie ufano.
„Pan, margrabio, nie myślisz na rozkaz
Więc u cara toś już podejrzany -
Nie uwierzy Petersburg ani Moskwa
Polakowi, co własne ma plany”*
Po klęsce Rosji w wojnie krymskiej car Aleksander II zapoczątkował zmiany. Rzeczników terroru na ziemiach polskich wspierał ambasador Prus w Rosji, późniejszy kanclerz Otto von Bismarck. W politycznych salonach Petersburga Wielopolski staczał z nim prawdziwe boje. Wielopolski wygrał. Aleksander II doszedł do wniosku, że należy pójść na ustępstwa.
Stanisław Koźmian napisał o tym:
„Sposobna chwila nadarzyła się nareszcie, dostrzegł ją orlim wzrokiem Wielopolski, dosłyszał godzinę, która dla niego wybiła i mężnie, narażając się na niezliczone niebezpieczeństwa, z ich poczuciem stanął na placu, raczej rzucił się w odmęt wypadków warszawskich 1861 r., aby z niego świat nowy dla Polski wydobyć. Stanął śmiało, biorąc na siebie całą odpowiedzialność, między narodem rozgorączkowanym szlachetnym uczuciem a rządem tracącym głowę, stanął nie jako sługa zwolennik rządu lub trybun ludu, nie jako dworak władzy lub opinii publicznej, lecz jako mąż stanu, spiesząc na pomoc z daleko ścigającą myślą, z całym dziełem przyszłości. Wspaniałą była ta chwila, w której ta głowa bogata myślą nie chciała się ugiąć ani przed szałem ludu, ani przed zaślepieniem i krótkowzrocznością władzy i kiedy Wielopolski wydobył z położenia na pozór bez wyjścia wszystko, co się z niego wydobyć dało. Nie łudził on narodu nie mogącymi się ziścić nadziejami, a w Petersburgu stanął nie w postaci sługi cara, acz w jego służbie, lecz jako przedstawiciel myśli politycznej i sprawy dwudziestomilionowego narodu z godnością i szlachetnością właściwą wyższym ludziom.”
Postanowiono, na wniosek margrabiego, rozdzielić ośrodki decyzji. Namiestnikiem i dowódcą wojsk rosyjskich w Królestwie został wielki książę Konstanty, naczelnikiem rządu cywilnego – sam Wielopolski. Ale czy można cofnąć historię, wrócić do stanu sprzed 1830 roku? Takie właśnie myśli nurtowały margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. W 1861 roku doszedł do wniosku, że rysują się możliwości urzeczywistnienia tych projektów.
„Jeśli z ręki rodaka nie zginie
To z urzędu odejdzie w niesławie
Tyle pracy, panie hrabio, i na nic.
Nadaremna ta branka w rekruty
Będzie to, co ma być - my zwyczajni
Bój bez broni, katorga i knuty”*
Sukcesy margrabiego zaniepokoiły obóz czerwonych, którzy kompromis uważali za zdradę i parli do powstania. Teraz groziło, że społeczeństwo przejdzie na stronę ugodowców. Postanowili uciec się do terroru. 3 lipca 1862 roku czeladnik krawiecki Ludwik Jaroszyński strzelał do wielkiego księcia Konstantego. Brat cesarza wyszedł z zamachu prawie bez szwanku. 7 sierpnia Aleksander Ryll próbował zastrzelić margrabiego, ale chybił. Już osiem dni później inny młody czeladnik Jan Rzońca zranił go sztyletem. Podobno nawet tam usiłowano go zgładzić za pomocą trucizny. Zamachowców skazano na śmierć. Wobec nadchodzących informacji o przygotowywanym powstaniu, w połowie września 1862 roku Wielopolski wpadł na pomysł przeprowadzenia nadzwyczajnego poboru do wojska, tzw. branki. Miała być zorganizowana na podstawie list obejmujących młodzież miejską zaangażowaną w konspirację. Poufne miały być zresztą wyłącznie nazwiska wyznaczonych do odbycia wieloletniej służby wojskowej w głębi Rosji, bowiem inicjator branki nie ukrywał swych zamiarów i celów. Mawiał podobno wrzód należy rozciąć. W tej sytuacji Komitet Centralny Narodowy ogłosił wybuch powstania w momencie branki aby uniknąć likwidacji konspiracji zbrojnej. Niestety powstaniu nie udało się zapobiec. W drugiej połowie czerwca złamany i chory margrabia poprosił o urlop, który przekształcił się w dymisję. We wrześniu ustąpił Konstanty, którego miejsce zajął hrabia Fiodor Berg, stosujący najostrzejsze formy zwalczania powstania: odpowiedzialność zbiorową, karanie śmiercią bez sądu, śledztwa policyjne połączone z torturami. Dopiero te metody przełamały determinację powstańców i wspierających ich członków cywilnej organizacji narodowej. Sporadyczne walki trwały jednak aż do wiosny 1864 roku.
„Pan margrabia wciąż kroczy po linie
Choć niezgrabny i posturę ma dzika
A gdy spadnie, to zyska jedynie
Miano zdrajcy zamiast pomnika.
Że spadłeś, to zwykły los Polski
Każdy w końcu z liny tej spadnie
Tylko czemuś zapomniał, Wielopolski,
Że upadać też trzeba ładnie?”*
Po długich cierpieniach fizycznych, połączonych z ciągłym rozpamiętywaniem swoich decyzji, na dobrowolnym, pełnym wyższości wygnaniu, zakończył żywot w Dreźnie 30 grudnia 1877 r. Po nim nie było już nawet nadziei. Dlaczego Wielopolski w ostateczności przegrał? Może odpowiedzią są słowa Stanisława Koźmiana. „Margrabia Wielopolski znał ludzkość, nie znał ludzi. Zgłębił doskonale nasz charakter narodowy i nikt może nie umiał go równe trafnie i świetnie określać, ale nie potrafił się nigdy do niego zastosować, tak samo jak naród nie umiał go zrozumieć i należycie ocenić, i dlatego wszystko, co margrabia Wielopolski obmyślał było doskonałe i znakomite, lecz działanie jego było niedostateczne. Człowiek polityczny musi żyć z ludźmi, bo polityka to nauka rządzenia ludźmi, a ludźmi rządzić nie można nie znając ich. Margrabia Wielopolski nigdy nie przestał gorąco miłować ojczyzny, lecz mogło się zdawać, że głową, nie sercem i tego nie mogli mu przebaczyć współrodacy.”
W tej grze o Polskę nie tylko Polacy i Rosjanie brali udział. Feliks Koneczny pisze o powstaniu: „Wielka była radość w Berlinie. Bismarck zawarł wtedy z Rosją ścisły sojusz przeciwko sprawie polskiej (...) Zyskiwał tedy Bismarck na powstaniu styczniowym, że pomiędzy Polską a Rosją wykopał przepaść, że Polska i Rosja nie pogodzą się i nie zwrócą się razem przeciw Prusom; zyskiwał dalej, że Prusy, bezpieczne od Polski i Rosji, będą mieć wolną rękę przeciw Austrii i Francji."Natomiast Aleksander Bocheński z kolei napisał: "Z pobojowisk powstania styczniowego wiedzie prosty szlak pod Sadową i Sedan,"Mając zabezpieczone tyły Prusy rozbiły pod Sadową wpierw Austrię, potem podporządkowały sobie całe Niemcy i pokonały Francję pod Sedanem. Powstała nowa potęga – Cesarstwo Niemieckie. Romantyczne, patriotyczne szaleństwo wygrało u nas z rozumną i realną polityką. W rezultacie naszym udziałem stała się klęska a wrogom przypadło zwycięstwo.
Adam Kowalczyk
*Margrabia Wielopolski, sł. J. Czech, muz. P. Gintrowski
Skomentuj
Komentuj jako gość