W poczet „cudów” Donalda Tuska, można doliczyć kolejny- cudowne nawrócenie się Radka Sikorskiego, który z Kaczysty, stał się wzorowym europejczykiem, żeby nie powiedzieć, platformersem bardziej platformerskim od samego samego Donalda Tuska. Sam zainteresowany prawdopodobnie by temu zaprzeczył, ale nie ze skromności a raczej z uwielbienia jakim darzy swojego obecnego szefa.
A.Wołos
Pisząc o uwielbieniu w przypadku Radosława Sikorskiego należy bardzo uważać bowiem trudnym wydaje się określenie jego granic. Nie tak dawno, w czasach IV RP, wówczas jeszcze jako szef MONu, Radek Sikorski, gotów był dla Jarosława Kaczyńskiego zmienić płeć . Skąd takie oddanie dla prezesa PiSu? z jednej strony można to wytłumaczyć próbą wyjścia z kłopotliwej sytuacji, kiedy to szef rządu Prawa i Sprawiedliwości niechcący bliski był ucałowania swojego ministra w rękę, ale jakby się cofnąć trochę w czasie to dojdziemy do wniosku, że Radosław Sikorski ma ogromny dług wdzięczności w stosunku do braci Kaczyńskich.
Cofnijmy się zatem w czasie do początków rządów SLD w 2001 roku. Wówczas to nowy szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Włodzimierz Cimoszewicz odwołuje Radka Sikorskiego z placówki dyplomatycznej w Brukseli. Sam zainteresowany, z perspektywy czasu, nie ma pretensji co polityka lewicy: „Minister Cimoszewicz zmienił decyzję zatwierdzoną przez poprzedniego ministra spraw zagranicznych, premiera, prezydenta, sejm. Za co jestem jemu dzisiaj ogromnie wdzięczny, ma u mnie dużą wódkę. Bo bez tej jego decyzji pewnie bym nie został ministrem obrony”- powiedział mi wywiadzie jaki z nim niegdyś przeprowadziłem.
Ale idąc tym tropem duża wódka, należy się też Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bez PiSu nie byłoby bowiem Sikorskiego, nie tylko w Ministerstwie Obrony Narodowej, ale również we współczesnej polskiej polityce. Ponownie przytoczmy słowa Sikorskiego, tym razem z książki „ Strefa Zdekomunizowana”:
„Łukasz Warzecha: wystartował Pan w listy PiSu, choć nie jest Pan członkiem tej partii, to był świadomy wybór czy czysty traf?
Radek Sikorski- Kandydując do Senatu miałem nadzieję uzyskać poparcie dwóch parti: Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej. PO poparła mnie o tyle, że wystawiła przeciwko mnie tylko jednego, a nie dwóch kandydatów. Nie udzieliła i natomiast poparcia wprost. Doszło chyba do pewnego nieporozumienia. Władze PO liczyły prawdopodobnie, że wystartuję jako kandydat niezależny. Ale to działo się tuż przed terminem rejestracji list wyborczych i zachodziło niebezpieczeństwo, że w tydzień nie zbiorę trzech tysięcy podpisów. Na negocjacje nie pozostawało wiele czasu i ostatecznie wystartowałem z listy PiS, które udzieliło mi silniejszego wsparcia.”
Zatem, gdyby nie zaproszenie na listy wyborcze PiSu, Sikorskiego mogłoby w latach 2005-2007 w ogóle nie być w polityce i kto wie czy w 2007 byłby równie atrakcyjny dla PO. W rządzie Kaczyńskiego Sikorski staje się jedną z gwiazd. Idealnie wpisuje się konserwatywny rząd wspierany przez egzotyczne przystawki. Swoją wypowiedzią porównującą gazociąg północny do paktu Ribbentrop – Mołotow czym wywołuje oburzenie tak zwanego "salonu”, ale jednocześnie zyskuje uznanie ze strony konserwatywnego elektoratu. Jednak sytuacja się zmienia. Sikorski traci swój ukochany MON, pozostając jednak senatorem PiS.
Woltę „ideologiczną” robi dopiero podczas kampanii wyborczej 2007 roku, kiedy to wkracza w szeregi tej partii Tuska w iście hollywoodzkim stylu, wzywając już na pierwszym swoim wiecu wyborczym w Gnieźnie, do dożynania watahy. Już jako Minister Spraw Zagranicznych w rządzie Tuska, Sikorski unika ostrych wypowiedzi, jest stonowany i otwarty na kompromis, wyjątek czyni tylko dla polityków PiSu, ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego. Na ponad pół roku przed wyborami potrafi on szydzić z wyglądu głowy państwa, jednocześnie na każdym kroku podkreślając jak doskonałym partnerem będzie dla swojego obecnego przełożonego Donalda Tuska. Nie zapominajmy, że żenujące słowa pod adresem urzędującego prezydenta kieruje nie jakiś Janusz Palikot czy nawet Stefan Niesiołowski, ale urzędujący szef dyplomacji!
W międzyczasie zachodzi jeszcze jedna zmiana. Już nie mówi się o Radku Sikorskim. Teraz Radek stał się Radosławem. Można odnieść wrażenie, że transfer do Platformy nie tylko pomógł zapewnić Sikorskiemu dalszy byt polityczny, ale również przyczynił się do wkroczenia w dojrzałość. Obawiam się, jednak, że prawdziwym testem dojrzałości nie będzie sposób w jaki nazywają go dziennikarze a porażka prawyborcza.
Czy wtedy dalej będzie przykładnym ministrem, a może zacznie szukać nowego towarzystwa, dorzynając jednocześnie kolejną watahę dawnych kolegów?
Łukasz Bardziński, politolog, publicysta.
Skomentuj
Komentuj jako gość