Nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca, by wypowiedzieć takie słowa. Góra Mount Rushmore w Dakocie Południowej, gdzie w skale wykuci są czterej prezydenci USA (Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson, Theodore Roosevelt i Abraham Lincoln) to miejsce dziś szczególne.
Nie tylko dlatego, że jest to jedno z miejsc ikonicznych dla Amerykanów. Do niedawna było to miejsce święte. Nietykalne, choć jednocześnie mocno obecne w antyrządowych filmowych satyrach. Doszło jednak do takich czasów, że każdy z tych prezydentów może dziś stać się obiektem ataku, tych których prezydent Donald Trump nazwał lewicowymi faszystami. Na fali protestów po śmierci Georga Floyda nie tylko pojawiły się w przestrzeni publicznej postulaty (oczywiście fizyczna dewastacja też) obalenia pomników Waszyngtona i Lincolna, którzy mieli swoich niewolników (nie pomaga fakt, że Lincoln walczył o zniesienie niewolnictwa), ale sam burmistrz Nnowego Jorku Bill De Blasio zapowiedział usunięcie pomnika Roosevelta sprzed Muzeum Historii Naturalnej na Manhattanie.
W naszych szkołach, naszych redakcjach, a nawet salach konferencyjnych pojawił się nowy, skrajnie lewicowy faszyzm. Jeśli nie mówisz ich językiem, nie wykonujesz ich rytuałów, nie recytujesz ich mantr i nie podążasz za ich dowództwem, to jesteś cenzurowany, wykluczany, umieszczany na czarnej liście, oskarżany i karany.
powiedział Trump jednoznacznie zaznaczając linię podziału w tej kampanii wyborczej. Trump, którego sondaże mocno spadły od wybuchu pandemii COVID-19 zrobił to, co robi lubić najbardziej. Wszedł na wojenną ścieżkę, jako niebojący się poprawności politycznej lider przerażonego ludu. Zwracał na to uwagę kilka dni temu skrajnie lewicowy reżyser Michael Moore, który jako jeden z niewielu przewidział zwycięstwo Trumpa nad Hillary Clinton. Jego zdaniem lewica upojona dobrymi sondażami Joe Bidena nie rozumie, że biali Amerykanie są przerażeni utratą władzy w USA i karnie stawią się przy urnach z jeszcze większą miłością do Trumpa w sercu. Ma rację. Trump ma niezwykły instynkt społeczny i słuch na to co dzieje się na ulicy.
Trump był pierwszym amerykańskim przywódcą, który uczestniczył w uroczystościach 4 lipca pod Mount Rushmore. Ostatni raz był tam George H.W Bush w 1991 roku, a więc prawie 30 lat temu. To znamienne, że wystarczyły trzy dekady by na ulicach amerykańskich zaczęła się tlić lewicowa rewolucja, znana z Europy. Radykalizm rewolucji jeszcze mocniej predestynuje do walki z nią „twardziela”, jakiego wyrosły z showbiznesu Trump kocha grać.
Czy jest to faszyzm? Ja to nazywam jakobinizmem, ale rozumiem skąd wzięło się to określenie w przemówieniu prezydenta. Ono pojawia się w konserwatywnej publicystyce od jakiegoś czasu. Łączy się m.in z książką wybitnego konserwatywnego publicysty Jonah Goldberga pt. „Lewicowy faszyzm”. W swoim „Liberalnym faszyzmie” (taki jest oryginalny tytuł) z 2008 roku przewidział to, co dzieje się na amerykańskich ulicach, gdzie panuje chęć wygumkowania historii. Na marginesie dodam, że wstęp do polskiego wydania pisał… Leszek Balcerowicz. Goldberg porównuje sposób rozumowania Mussoliniego do amerykańskich liberałów (czyli lewicy), która wyklucza inaczej myślących, stygmatyzuje tych których arbitralnie uzna za wrogów i nawet prześladuje ich, pozbawiając pracy. Goldberg pisze, że lewica chce utrzymać „Orwellowską definicję faszyzmu, zgodnie z którą jest to każde niepożądane zjawisko, pozwoliłoby im to bowiem ukryć przed badawczymi spojrzeniami ich własne faszystowskie zapędy.” Przemówienie Trumpa ma tą samą wymowę, co słowa Goldberga.
Czy jest na amerykańskich ulicach możliwy triumf współczesnych Jakobinów, który obok walki klasowej na sztandary wzięli walkę rasową? Moim zdaniem nie. Nie tylko dlatego, że Trump chce radykalnego podniesienia kar za dewastacje pomników. Nie można zapominać, że Amerykanie są po prostu uzbrojeni po zęby. Bez zmiany konstytucji nikt ich nie rozbroi. Widzieliśmy przecież obrazki z kilku amerykańskich miasteczek, które zostały obronione przed protestującymi przez mieszkańców, którzy wyszli na ulice z karabinami w rękach.
Trump wie, że każde kolejne postulaty obalania pomników tych, którzy od przedszkola są przedstawiani Amerykanom jako bohaterowie, ale też kolejne absurdy w ukochanej przez Amerykanów popkulturze ( obecnie usuwa się nawet białych aktorów dubbingujących czarnoskórych w kreskówkach) będą pchały w jego ramiona wyborców. W tym celu może nawet celowo prowokować kolejne klasowo-rasowe protesty, by pokazać ich radykalne oblicze.
Łukasz Adamski https://wpolityce.pl/swiat/507795-termin-lewicowy-faszyzm-ma-pomoc-trumpowi-w-kampanii
Krytyk filmowy i publicysta. Współpracownik wPolityce.pl, Sieci, TVP Kultura i Polskiego Radia. Autor książki „Bóg w Hollywood”. W Polskim Radio Olsztyn prowadzi autorskie audycje "Okno na kulturę" i "Do zobaczenia". W Polskim Radio 24 współprowadzi "Nakręconych. Magazyn nowości filmowych", a w Radio Dla Ciebie filmowy program "Lucky Luke". W radiowej "Trójce" miał felieton "Adamski seryjny". Laureat Złotej Ryby. im Macieja Rybińskiego dla młodych felietonistów. Zdobywca nagrody PISF dla najlepszego krytyka filmowego roku 2017. Obserwuj na Twitterze: @adamskilukasz1
Skomentuj
Komentuj jako gość