„Miasto nie powinno propagować ideologii gejowskiej - uważa wiceprezydent Olsztyna z PiS. Za propagowanie uznał imprezę organizowaną przez Miejski Ośrodek Kultury o środowiskach wykluczonych społecznie” napisała Gazeta Wyborcza. Mam bardzo mieszane uczucia związane z festiwalem „Bez tabu” organizowanych w MOK.
Jak zapewne każdy zorientowany czytelnik wie, jestem osobą, która uważa, że homoseksualizm jest takim samym zboczeniem jak czerpanie seksualnej przyjemności z kontaktu z moczem i kałem partnera, popularne lizanie rowów czy seks z drzewem ( jeśli ma wystarczająco dużo dziur). Dlatego jestem przeciwny dawaniu przywilejów zawierania małżeństw osobom, które mają „niekonwencjonalne” upodobania seksualne i nie chcę ich oglądać paradujących na ulicy ( tak samo jak nie życzę sobie widoku marszu onanistów czy zwolenników „miłości francuskiej”). Sprawa seksu powinna być sprawą intymną. Zarówno homosie ( Robert Biedroń nie lubi tego określenia, ale ja się nie obrażę jak nazwie mnie on heterosiem) jak i „zawodowy geje”, czyli ludzie, którzy na byciu gejem zbijają polityczny kapitał i ciągną ( bez skojarzeń) kasę z Unii na walkę nietolerancją, sami budują w społeczeństwie nienawiść do siebie, narzucając nachalnie swoje upodobania seksualne reszcie obywateli. Właśnie takim narzucaniem się był festiwal „Bez tabu”, który w przeciwieństwie do tego co pisze Gazeta Wybiórcza, nie jest żadnym festiwalem wykluczonych, a raczej festiwalem wykluczających każdego kogo uzna się za homofoba.
Jako liberał uważam, że homosie mają prawo do organizowania festiwalu, gdzie będą pokazywali nie tylko przebierańców zwanych transwestytami, nawet tych przebranych za księdza (ja się nie obrażam, tylko nie zakazujcie mi chronienia mojego dziecka przed waszą ideologią),ale również Szymonów Niemców czy innych obrażających moją wiarę ordynusów. Tylko niech robią to sobie w prywatnych klubach, za prywatne pieniądze. To samo dotyczyłoby oczywiście festiwalu „ Różaniec bez tabu”, który dla dobra katolików powinien być finansowany tylko przez wiernych. Natomiast nie mogę się zgodzić na promowanie za moje pieniądze spadkobierców nazistowskiej ideologii, którzy uważają, że wolno eksterminować dzieci z wadami genetycznymi, bądź te których ojcowie są gwałcicielami. Mogę jeszcze przełknąć festiwal gejowski, bowiem jego organizacja mieści się w sporze ideologicznym. Jednak zabijanie dzieci nienarodzonych powinno być dla każdego normalnego, posiadającego humanitarne odruchy człowieka, barbarzyństwem porównywalnym z holokaustem. Wierzę jednak głęboko, że Pan Marcinkowski zgodziłby się na organizacje antyaborcyjnej wystawy, która pokazywałby czym w istocie jest "prawo do własnego brzucha" i nie stanąłby jednoznacznie po stronie cywilizacji śmierci. Jednak argument ,że zaproszenie Cejrowskiego przez MOK jest dowodem na brak jego ideologizacji nie do końca jest trafiony, bowiem Cejrowski przyjechał do Olsztyna jako podróżnik a nie przeciwnik gejowskiej ekspansji. Zresztą w przypadku wizyty autora „Boso przez świat” to zawodowi geje starali się zideologizować jego pobyt, nękając go swoimi ulotkami i prowokując do jakiejś radykalnej wypowiedzi, którą później będzie można wykorzystać do walki z „homofobicznym katolem”.
Jerzy Szmit jak każdy wierzący człowiek, który traktuje poważnie nauki Św. Pawła, postąpił słusznie wyrażając swój protest. Trzeba mu za to przyklasnąć, bowiem Pis nie zawsze wykazywał się wystarczająca troską o obronę cywilizacji życia. Jednak problem tak naprawdę leży w socjalistycznym systemie. Nie było by dziś żadnych dyskusji o promocji gejostwa w Olsztynie, gdyby ośrodki kultury były w rękach prywatnych. Jakoś nikt nie cierpi z tego powodu, że teatry na Broadwayu są prywatne. Ba, poziom sztuk w nich wystawiany należy do najwyższych na świecie! W normalnym kraju, gdzie własność prywatna jest szanowana, nie ma problemu, że teatr bawi się w promocję miłośników Lenina ( patrz: czerwony październik w Teatrze Jaracza) czy promocję Marcina Lutra, bowiem nie robi się tego za pieniądze podatników, którzy nie koniecznie muszą być czerwonymi pożytecznymi idiotami, którzy lubują się w dziełach Żiżka czy „moherowemi beretami” kochającymi ojca dyrektora. W normalnym kraju spory ideologiczne są pozostawione obywatelom. Oczywiście sporem ideologicznym nie jest prawo za zabijania własnego dziecka znane w nowomowie jako aborcja, bowiem wolność kończy się w miejscu, gdzie ogranicza wolność drugiego człowieka, mierzącego zarówno 1.90 cm jak i tego 10cm czy 30 cm.
Panujący dziś socjalizm, który jak rak zżera naszą cywilizację powoduje, że musimy tracić czas na dyskusję czy katole i homosie mogą za publiczne środki promować swoją ideologię. Kisiel mawiał, że „Socjalizm jest ustrojem, który bohatersko przezwycięża problemy nieznane w innych ustrojach” Mamy tego przykład w Olsztynie.
Skomentuj
Komentuj jako gość