Katechon. Ten, który powstrzymuje. W 2 Liście św. Pawła do Tessaloniczan czytamy: „Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia (2 Tes, 2, 7-8). Konserwatyści europejscy, prawica chrześcijańska, ale też paleokonserwatyści amerykańscy lubią się powoływać na określenie katechon. Nie tylko w kontekście biblijnym, ale czysto politycznym.
Nie musi katechonem wcale być święty. Ba, polska prawica spod parasolu z napisem monarchizm, katechonem (w sensie politycznym) pośrednio nazywała Leszka Millera, który miał chronić polską lewicę przed inwazją skrajnych lewaków. W przypadku jednak tego jankeskiego libertyna, katechon ma wymiar nie tylko polityczny. Ma wymiar ściśle teologiczny.
Prezydent Donald Trump ogłosił podczas Narodowego Dnia Modlitwy, że dla jego administracji wolność religii jest priorytetem. Ludzie mają nie bać się pisać na kartkach świątecznych „Merry Christmas” i „Bóg”. Trump przypomniał, że wraz z manifestującym otwarcie swoją wiarę wiceprezydentem Mike Pencem podkreślali dumę z przywiązania amerykańskiej tradycji do wiary w Boga. „Ludzie są tak dumni z używania pięknego słowa ‘Bóg’, że używają go kolejny raz. Nie ukrywają się z tym, nikt im nie mówi, że mają się tego słowa pozbyć. Nikt im już nie mówi, że nie mogą wychwalać Boga”- mówił Trump.
To za administracji tego prezydenta w kartek świątecznych wysyłanych z Białego Domu zniknęło politpoprawne stwierdzenie „Happy Holidays” i zostało zastąpione ponownie starym, dobrym „Merry Christmas”. Trump dodał, że doprowadził do końca tzw. „Johnson Amendment”, przez które nie można było w kościołach i organizacjach pozarządowych prowadzić politycznych mów. Mike Pence przypomniał natomiast, że Amerykanie zawsze wierzyli w siłę modlitwy.
Można mieć wiele zarzutów do Donalda Trumpa. Można mieć wątpliwości co do jego metod prowadzenia polityki zagranicznej i oburzać się z moralnych wyżyn na jego życie osobiste, nie mające wiele wspólnego z chrześcijańskimi wartościami. Jednak to właśnie Donald Trump zabrał publiczne wsparcie dla aborcyjnych organizacji. To też ten polityk wypowiedział otwartą wojnę politycznie poprawnym barbarzyńcom. Ci już tak mocno wyprali mózgi światowym liderom, że po masakrze chrześcijan na Sri Lance niedoszła prezydent USA Hillary Clinton napisała o „czcicielach Wielkanocy”, choć po masowym mordzie w Nowej Zelandii określiła ofiary muzułmanami. To tylko pierwszy z brzegu przykład totalnego absurdu, do jakiego doprowadzili świat jego samozwańczy ulepszacze.
Trump (mając w tym konkretny polityczny interes rzecz jasna) bezwzględnie wydał temu wojnę. Ostateczną? Na nią potrzeba kogoś o znacznie czystszym sercem. Zanim ten ktoś przyjdzie lejce trzymać muszą katechoni. Nawet tacy jak libertyński skandalista i showman z Hollywood, który dojrzał co gra w duszach zwykłych Amerykanów, zmęczonych dyktatem liberalnej arystokracji.
Łukasz Adamski https://wpolityce.pl/swiat/445028-trump-ludzie-sa-dumni-z-uzywania-pieknego-slowa-bog
Krytyk filmowy i publicysta. Współpracownik wPolityce.pl, Sieci, TVP Kultura i Polskiego Radia. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”. W Polskim Radio Olsztyn prowadzi autorskie audycje "Okno na kulturę" i "Do zobaczenia". W Polskim Radio 24 jest gospodarzem audycji "Wieczór filmowy Adamskiego". Laureat Złotej Ryby im. Macieja Rybińskiego dla młodych felietonistów. Zdobywca nagrody PISF dla najlepszego krytyka filmowego roku 2017. Obserwuj na Twitterze: @adamskilukasz1
Skomentuj
Komentuj jako gość