Prawo i sprawiedliwość nie ma już moralnego prawa krytykować Unii Wolności czy PO za dogadywanie się z postkomunistami. Partia Jarosława Kaczyńskiego straciła dziewictwo "czystości politycznej" wchodząc w koalicję z "brudną szmatą SLD", jak mawiał Ludwik Dorn, Samoobroną. Jednak można było w jakiś sposób wytłumaczyć partię Kaczyńskiego za ten sojusz.
Jak wyszło wszyscy widzieliśmy. Teraz Pis zrobił rzecz gorszą. Bez pardonu dogadał się w sprawie podziału łupów w mediach publicznych z postkomunistami, których Zbigniew Ziobro zmiażdżył niegdyś w swoim raporcie dotyczącym afery Rywina. Dokładnie ci sami ludzie, którzy niedawno byli dla Pis-u największymi wrogami i na krytyce których partia Kaczyńskich zbudowała wizerunek szeryfów, dziś, za zgodą Pisu, rozdają karty w mediach publicznych. Jarosław Kaczyński wierzy cały czas, że jego brat ma szansę wygrać następne wybory prezydenckie i w tym celu postanowił nawet sprzedać duszę czerwonemu diabłu. Jednak Jarosław Kaczyński nie może zrozumieć tego co zrozumiał Donald Tusk. Otóż każdy kto przejmował do tej pory media publiczne przegrywał wybory. Taka jest po prostu prawidłowość w tym kraju. Nie wiem również jak Kaczyńskiemu pomoże w reelekcji pozbycie się z wizji Ziemkiewicza, Zalewskiego i najprawdopodobniej Terlikowskiego z Górnym.
Czy naprawdę prezes Pis wierzy, że niezależni publicyści mogą zaszkodzić jego bratu? Bardzo możliwe. Udowodnił to już wyrzuceniem Bronisława Wildsteina z funkcji prezesa TVP, tylko dlatego, że nie był on „pisowkim lizusem”. Podobną politykę widać w publicznym radiu, gdzie pisowskim działaczom zupełnie nie zależy na wspieraniu konserwatywnej ideologii. Polityka Pis-u w mediach publicznych różni się tym od polityki ich poprzedników, że tamci przez 15 lat powsadzali na wszystkie możliwe stołki swoich ludzi, którzy wspierali ideologiczną linię Michnika. Pis natomiast zadowolił się tylko stołkami dla swoich działaczy.
Chociaż początek rządów Pis-u w mediach nie zapowiadał takiej kompromitacji. W 2005 roku widać było zmianę ramówek- na antenie "jedynki" zagościł Ziemkiewicz, Michalkiewicz, Rybiński. W trójce "pojawił" się Cejrowski. Bronisław Wildstein dostał swój autorski program w TVP. W końcu dziennikarze odrzucani przez lata przez salon (złożony z Ordynackiej, postkomunistów i Unii Wolności) mogli zaprezentować swoje poglądy szerokiej publiczności. Pewną rewolucję przeszło również Polskie Radio Olsztyn, na antenę którego wpuszczono ( choć należy zaznaczyć, że już po przegranych przez Pis wyborach) ludzi o innych poglądach niż te znane z łamów Gazety Wyborczej czy Polityki. Pis jednak wolał to wszystko zniszczyć w imię interesu politycznego. Ludzie Kaczyńskiego tak bardzo nie chcieli dopuścić do koalicji medialnej PO i SLD, że sami z tymi drugimi weszli w taką koalicję. Janusz Korwin- Mikke przytoczył kiedyś fantastyczną dykteryjkę o ludożercach. Ludzie przegrywali wojnę z ludożercami, bowiem ich przeciwnicy zjadali na polu bitwy swoich martwych kompanów, natomiast ludziom pożywienia brakowało. Generałowie doszli więc do przekonania, że ludzie również muszą zjadać trupy ,żeby mieć siłę na prowadzenie dalszej walki. Dzięki temu armia ludzi wygrała wojnę z ludożercami. Czy jednak ludożerstwo zostało pokonane?
Pis wyjdzie jednak gorzej na koalicji medialnej z SLD. Nie tylko, bowiem straci moralną wyższość nad PO czy sierotami po Unii Wolności, ale najprawdopodobniej zostanie wykiwany przez zaprawionych w bojach postkomunistów. W końcu minister skarbu nie na darmo mianuje ludzi lewicy jako swoich przedstawicieli do rad nadzorczych Polskiego Radia.
Łukasz Adamski
Skomentuj
Komentuj jako gość