Marsz trwa dalej. Kroczy i kroczy rozdeptując kolejne granice zacofania i kołtuństwa. Tym razem inkwizytorzy poprawności politycznej zwrócili swój wzrok na osobę nie kojarzącą się do tej pory z ciemnogrodem. Cóż, wiemy nie od dziś, że rewolucja pożera własne dzieci.
Również ta aksamitna rewolucja o kolorze tęczy, której kapłani nie przepuszczą żadnej możliwości skorygowania starego i nie wspaniałego świata. Bardzo nie wspaniałego świata i bardzo nie nowego.
Scarlett Johansson - nie tylko uzdolniona, wszechstronna (od Sofii Coppoli i Woody Allena do „Avengers”) aktorka, ale też jedna z walczących w Hollywood feministek. Osoba o jasno sprecyzowanych lewicowych poglądach. Piewczyni postulatów środowisk LGBT i lewicowego „przekucia duszy” Amerykanów.
To właśnie ona rozwścieczyła środowiska gejowskie. Tak. Świat się kończy. Scarlett (nawet nie ta z kart rasistowskiej powieści „Przeminęło z Wiatrem”) przeszła na ciemną stronę mocy. Homofobiczną wypowiedzią? Niewystarczająco zdecydowanym potępieniem złego, starego świata muszącego przecież (ach ten determinizm!) umrzeć pod neohuxleyowską krainą mlekiem i miodem (w kolorach tęczy!) płynącą?
Nie. Pani Scarlett przyjęła rolę w filmie. Nie w żadnej „Pasji 2” Mela Gibsona, ani innego nieprawomyślnego hultaja nie przyjmującego całościowo do swojego serca rewolucji. Oj nie! Pani Johansson otrzymała główną rolę w filmie „Rub & Tug”. Reżyserem filmu jest Rupert Sanders, z którym aktorka zrobiła „Ghost in the Shell”. Jak informuje filmowy portal naEkranie.pl Johansson „ma wcielić się w Jean Marie Gill, która w latach 70. zyskała sławę w Pittsburghu, otwierając kolejne salony masażu, a następnie przekształcając je w ekskluzywne domy publiczne. Jean Marie, choć urodzona kobietą, czuła się jednak mężczyzną, a całą swoją karierę zbudowała w przebraniu mężczyzny i przedstawiając się jako Dante “Tex” Gill.”
No i tutaj zaczyna się problem. Protest w sprawie filmu wystosowały środowiska LGBTQ. Ich zdaniem do filmu powinna zostać zatrudniona osoba, która, uwaga, identyfikuje się z płcią męską, a nie kobieta cisseksualna. Cisseksualna? Sprawdziłem w Wikipedii (jestem zacofany i niedouczony tak btw) co oznacza ten termin.
Cispłciowość (często w skrócie: cis; z łac. cis-, ‘po tej samej stronie’ i sexualis, ‘płciowy’) – wyrażenie dotyczące opisów tożsamości płciowej, gdzie osobiste doświadczenia z nią związane są zgodne z płcią biologiczną, która danej osobie była przypisana w momencie urodzenia; cismężczyzni i ciskobiety to „nie-transseksualiści”.
No więc ja i moja cisseksualna osoba otwierając dziś internet dowiedziała się, że transseksualistów mogą grać wyłącznie transseksualiści. Czy również gejów mogą grać wyłącznie geje, heteroseksualistów tylko heteroseksualiści (Kevin Spacey bez metoo skończyłby karierę jak widać) a cismężczyzn cismężczyżni?
Tak. I zaakceptujcie to! Niezbadane są wyroki tęczowych kapłanów poprawności politycznej. W końcu Scarlett Johansson nie pierwszy raz podpadła inkwizycji. Popełniła też grzech whitewashingu. Co to takiego? Tym razem Wikipedia mi potrzebna nie była. Otóż według nowojorskiej dziennikarki i wpływowej twitterowiczki April Reign Johansson „wybrała złą rolę” grając w „Ghost in the Shell”, gdzie powinna zagrać Azjatka a nie osoba biała.
Whitewashing plus cispłciowa osoba w roli kogoś nie cispłciowego? Faszyzm panie i panowie. Faszyzm idzie.
Łukasz Adamski https://wpolityce.pl/kultura/402589-whitewashing-plus-cisplciowa-osoba-w-roli-niecisplciowej
Krytyk filmowy tygodnika Sieci. Publicysta portalu wPolityce.pl. Publikował m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”, "Catholic News Agency" Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”. W Polskim Radio Olsztyn prowadzi autorską audycje "Okno na kulturę" i "Do zobaczenia". Laureat Złotej Ryby im. Macieja Rybińskiego dla młodych felietonistów. Obserwuj na Twitterze: @adamskilukasz1
Skomentuj
Komentuj jako gość