Można oczywiście skwitować ostatnie kilka sondaży, w których PO już niemal zrównała się z PiS żachnięciem i nerwowym wzruszeniem ramion. Można mówić o manipulacji sondażowni, będących „w rękach wrogów rządu”. Można przekonywać, że to wszystko normalne przesilenie, natomiast PiS jest zawsze w sondażach niedoszacowany, a w wyborach i tak Polacy na nich zagłosują. Można też popaść w butę i rzec, że Kaczyński nie ma z kim przegrać bo opozycja jest i tak skłócona, a geniusz polityczny wodza ostatecznie zaora opozycje. Można. Tyle, że czarowanie rzeczywistości nie sprawdza się w polityce.
Ja również kilka tygodni temu uważałem, że rząd nie ma powodów do niepokoju. A jednak polska polityka wciąż jest nieprzewidywalna i potrafi się zmienić w przeciągu kilkunastu dni. Co się zmieniło? Choćby to, że opozycja już nie jest skłócona. Opozycja jest w ostatniej fazie ostatecznej bitwy, gdzie trwa dożynanie watahy. Nic nie wskazuje by Ryszard Petru i KOD podnieśli się z knock-downu, jaki sami sobie zgotowali. Jedynym liderem opozycji jest więc ponownie Platforma Obywatelska, która zjada poparcie nie tylko Nowoczesnej i KOD, ale zaczyna sięgać po elektorat niegłosujący. Nie jest to milcząca większość, bo ta moim zdaniem jest daleka od establishmentu III RP i czeka na podkręconą wersję Kukiza. Jednak wciąż można wśród nieaktywnych wyborczo wyborców znaleźć wystarczającą siłę. To samo było w 2007 roku, gdy Jarosław Kaczyński przeszacował szansę PiS i ostatecznie wcześniejsze wybory przegrał.
Pisałem kilka dni temu, gdzie moim zdaniem leży wyraźna zadyszka ekipy Beaty Szydło. Nie będę powtarzał tych samych argumentów.
Zgadzam się z Konradem Kołodziejskim, który pisze w obecnym numerze „wSieci”, że ekipa Kaczyńskiego musi zadać sobie poważne pytania. „Jaka jest dziś kondycja obozu rządowego? Gdzie są jego mocne i słabe strony? Należy znaleźć odpowiedzi na te pytania, w przeciwnym razie podjęta w 2015 r. próba reformy państwa może napotkać poważne kłopoty”- pisze publicysta.
Zamiast wdawać się w polemiki z opozycją, należy nagłaśniać pozytywne konsekwencje reform.
zauważa słusznie. Jest to jednak wyzwanie szalenie trudne. Nawet jeżeli przyjmiemy, że poparcie dla PO jest przeszacowane i różnica nie wynosi 0,5 % jak w ostatnim sondażu, ale 6-7%, to i tak mówimy o poważnym spadku dla PiS. Jeszcze kilka miesięcy temu PiS szczycił się dwa razy takim poparciem jak PO i bił na głowę opozycje nawet z sumowanym poparciem. Dziś tendencja jest zupełnie inna.
Brukselska porażka rządu wyparowuje powoli z pamięci Polaków i rzeczywiście nie wydaje się być Stalingradem dla pisowskiego blitzkriegu. Jest jednak poważnie przegraną bitwą, która pozwoliła się opozycji przegrupować i zyskać wiatr w żagle. Teraz rząd powinien dotrzeć do Polaków jakimś spektakularnym medialnie ruchem. Jakim? W tym problem, że takiego nie widać. Poza głęboką rekonstrukcją rządu, polegającą na pozbyciu się nielubianych przez Polaków ministrów nie wiadomo jak ma wyglądać nowe piarowe otwarcie rządu. A to jest niezbędne w mediokracji, która rządzi się podłymi regułami. Czy nam się to podoba czy nie kogoś trzeba zrzucić z sani na pożarcie wilkom, by sanie dojechały do celu. Większe dobro wymaga ofiar. Taka jest polityka.
Program 500 plus na dobre zadomowił się w świadomości Polaków. Możliwe jednak, że będzie traktowany jako program państwowy, a nie program rządu Szydło. Inne socjalne prezenty również zostały medialnie sprzedane jakiś czas temu. Trudno będzie je odgrzać piarowo. Rząd PiS może więc rzeczywiście uratować tylko spokój i umiejętne sprzedanie własnych sukcesów. Takich jak podwyższenie prognoz przez ratingową agencję (przykryte przez kuriozalne wypowiedzi ministra Waszczykowskiego) i pomoc zwykłym Polakom (przykrywane przez pisowską wersję ośmiorniczek zjadanych przez przysłowiowych Misiewiczów).
Jak jednak myśleć o spokoju, skoro za rogiem szykują się pomysły naznaczające przyziemne życie Polaków? Według ostatniego sondażu zakaz handlu w niedzielę jest odrzucany przez ponad 50% Polaków. Już abstrahuję od etycznych aspektów zakazu, który powoduje, że kelnerka i barmanka w centrum handlowym ma wolne, podczas gdy taka sama barmanka i kelnerka w kawiarni kilkaset metrów od centrum musi pracować. Chodzi o nastawienie Polaków, którzy akceptują zakupy i spędzanie czasu w galerii handlowej w niedziele. Proszę przejść się do pierwszego lepszego „malla” w niedzielę i zobaczyć co się dzieje choćby w sekcji restauracyjnej. Węgry po roku z tego zakazu się wycofały. Mając niewielką przewagę w sondażach nad opozycją, nie ryzykowałbym drażnienia potencjalnego elektoratu w takich sprawach. Nie warto.
Dochodzą też słuchy, że obrońcy życia będą starali się znów zmienić ustawę aborcyjną. Słuszna to inicjatywa, ale jak pokazały czarne marsze, piarowo, nomen omen, zabójcza dla rządu. Lepiej walczyć z cywilizacją śmierci, pokazując chorych z nienawiści dla najsłabszego życia szaleńców nagradzających celebrytkę abortującą dziecko z powodu za małego mieszkania. Tak się zmienia nastawienie mas do sprawy tak delikatnej jak aborcja.
Reasumując: rząd dziś musi unikać jak ognia jakichkolwiek awantur, kontrowersji i ulicznych manifestacji. Czy ma przestać zmieniać Polskę? W żadnym razie. Niech zmienia ją systemowo. Polacy nie przejęli się wojną o Trybunał. Zaakceptują też uderzenie w kliki sędziowskie i przyklasną rozliczaniu dotychczasowych władców III RP. Nie zaakceptują jednak buty, arogancji i majstrowaniu przy ich przyziemnych czynnościach. Nie zapominajmy, że PiS po wyraźnym socjalnym skręcie nie przejmie elektoratu wolnorynkowego. Wielu przedsiębiorców zagłosuje na najrozsądniejszego w sprawach gospodarczych Kukiza, albo znów spojrzy na nieśmiertelnego Korwina dając mu potrzebne PiS-owi 3,4% poparcia.
Lepiej by dziś miał więc twarz merytorycznego Mateusza Morawieckiego, wyważonego Jarosława Gowina i zarażającej spokojem Beaty Szydło niż ukochanych przez twardy elektorat Waszczykowskiego i Macierewicza. Twardy elektorat Kaczyńskiemu nie ucieknie. Bez centrum nie będzie jednak rządów do 2031 roku, jak obiecywał Morawiecki.
autor: Łukasz Adamski, text z portalu wpolityce.pl
Krytyk filmowy tygodnika wSieci. Publicysta portalu wPolityce.pl i tygodnika ABC. Pisał m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”. Laureat nagrody Złotej Ryby. im Macieja Rybińskiego dla mlodych felietonistów. Obserwuj mnie na Twitterze: @adamskilukasz1
Skomentuj
Komentuj jako gość