Zwykli Amerykanie dostrzegli faszystowskie zapędy nie u Donalda Trumpa, ale u liberalnych elit, które stworzyły oligarchiczny system i pałką poprawności politycznej okładały „innowierców”. 20 stycznia 2017 roku przejdzie do historii świata.
Barack Obama zostając 44 prezydentem USA miał przypieczętować globalne panowanie liberalno-lewicowego hegemona. Ostatecznie zwyciężyć miała nowa nadzieja, uosobiona przez pierwszego czarnoskórego prezydenta USA, któremu od razu przyznano pokojowego Nobla. Choć w czasie swojej prezydentury pokojowy noblista masowo eliminował wrogów Ameryki za pomocą dronów i CIA (za co chwalę administrację Obamy, mimo katastrofalnej polityki w Syrii) i tak przechodzi do historii jako drugi po JFK lewicowy gołąbek pokoju. Jest to absurd. Warto na marginesie zaznaczyć, że JFK rozpoczął wojnę w Wietnamie i był żarliwym antykomunistą, co jego dzisiejsi wyznawcy z lewicy chętnie przemilczają.
Nie zamierzam podsumowywać w tym miejscu prezydentury Baracka Obamy, który próbował (pod kątem socjalnym i mentalnościowym) USA upodobnić do krajów europejskich. Możliwe, że pokuszę się o większy tekst na temat jego słabej geopolitycznie prezydentury. Nie można jednak nie zauważyć, że sukces Donalda Trumpa, ekscentrycznego multimilionera, celebryty, gwiazdy TV i skandalisty jest odpowiedzią na bankructwo ideologiczno-politycznego obozu, którego emanacją była kadencja Obamy. Pisałem już w kilku tekstach na wpolityce.pl oraz we wSieci skąd wzięło się spektakularne zwycięstwo Trumpa.
Trump najgłośniej wrzasnął „dość”. Bez owijania w bawełnę, językiem większości Amerykanów powiedział wprost to, o czym Amerykanie mówili w zaciszach swoich domów. Trump systematycznie, z pietyzmem i doskonałą reżyserią uderzał we wszystkie normy politycznej poprawności. Ba, nie zaszkodziły mu nawet nagrania, w których z kumplem w seksistowski sposób komentuje urodę współpracowniczki. Dlaczego? Bo każdy facet przy piwie w mniej lub bardziej wyszukany sposób prowadzi takie rozmowy. Podobnie traktowano ostry język Trumpa w całej kampanii. „Zbombarduje ich tyłki”, „Niech się pierd….”- takie frazy padały z ust Trumpa często. I tym właśnie kupił miliony Amerykanów, mówiących: „ten koleś gada jak my!”. Trump, choć jest multimilionerem, nie oderwał się od ludu. Zawsze był ousiderem odrzucanym przez nowojorski establishment. Potrafił dlatego trafić do serc ciężko pracujących Amerykanów, z których lewica zrobiła „rednecków”. Mówił o ich problemach, ujął się za ich problemami z poprawnością polityczną, która z każdego potrafiła zrobić rasistę, homofoba i nawet faszystę.
Dla lewicowców sprawą najważniejszą jest to, aby na takie pytania w ogóle nie udzielać odpowiedzi. Zdecydowanie woleliby utrzymać Orwellowską definicję faszyzmu, zgodnie z którą jest to każde niepożądane zjawisko, pozwoliłoby im to bowiem ukryć przed badawczymi spojrzeniami ich własne faszystowskie zapędy.(…) Wydaje się, że w przekonaniu liberałów i lewicowców zjawiska i ruchy takie, jak wielokulturowość czy Korpus Pokoju, to rzeczy pozytywne - rzeczy, które liberałowie aprobują - a rzeczy dobre nie mogą być faszystowskie na podstawie prostego faktu, że liberałowie je aprobują.
pisał w świetnej książce „Lewicowy faszyzm” Jonatan Goldberg. Zwykli Amerykanie dostrzegli faszystowskie zapędy nie u Donalda Trumpa, ale u liberalnych elit, które stworzyły oligarchiczny system i pałką poprawności politycznej okładały „innowierców”.
To odrzucenie ma miejsce na całym świecie. Nie tylko w Polsce, gdzie mimo histerii liberałów i lewicy polska odmiana prawicy dokonuje z poparciem ludu rewolucji. W Wielkiej Brytanii Brexitowi pomogły hasła narodowe, a nawet nacjonalistyczne. Choć lewica przekonywała nas, że wszelki nacjonalizm odszedł do lamusa, on został tylko przykryty kocem politpoprawności. Ten został jednak zerwany z uśpionych Europejczyków. Zarówno w Niemczech jak i we Francji buzuje sprzeciw wobec „Nowego Wspaniałego Świata” zbudowanego przez pięknoduchów. Jest to sprzeciw podobny do tego, który wyniósł do władzy Donalda Trumpa.
Dzień 20 stycznia 2017 roku jest symboliczny dla losów świata. Nie tylko pod względem geopolityki, która zarówno pod względem relacji USA z Brukselą, Moskwą i Pekinem jest zupełnie nieprzewidywalna. Dzisiejszy dzień jest symboliczny w ideologicznej i religijnej wojnie światów, jaka toczy się na świecie od kilkunastu lat. Donald Trump symbolizuje wszystko czego lewicowa międzynarodówka nienawidzi. Teraz jej nienawiść przerodziła się w strach. Donald Trump jako 45 prezydent USA to dopiero początek końca ich świata. A naszego?
Łukasz Adamski http://wpolityce.pl/polityka/324107-dzis-symboliczny-dzien-dla-swiata-trump-zostaje-prezydentem-i-zwiastuje-koniec-liberalnej-oligarchii
Krytyk filmowy tygodnika wSieci. Publicysta portalu wPolityce.pl i tygodnika ABC. Pisał m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”. Laureat nagrody Złotej Ryby im. Macieja Rybińskiego dla mlodych felietonistów. Obserwuj mnie na Twitterze: @adamskilukasz1
Łukasz Adamski
Dziś symboliczny dzień dla świata. Trump zostaje prezydentem i zwiastuje koniec liberalnej oligarchii
- Szczegóły
- Łukasz Adamski
Komentarze (13)
-
Gość - marcin
Odnośnik bezpośredni,,Dziś symboliczny dzień dla świata. Trump zostaje prezydentem i zwiastuje koniec liberalnej oligarchii" . Sęk w tym, że DT ma wszelkie atrybuty liberalnego oligarchy. To że odwołuje się do Boga i tradycyjnych wartości jest hipokryzją w czystej formie. Nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek prowadził się moralnie zarówno w businessie jak i w życiu osobistym. Rozwody, romanse.... Jednak miał dobry PR i amerykański lud kupił to.
0 Lubię -
Gość - Adam Kowalczyk
Odnośnik bezpośredniWszystko się okazę. Jednak pierwsze ruchy robi pierwszego dnia urzędowania. Mają przygotowane ponad dwieście dekretów. A wrzask i panika jaka powstałą w USA (i unas:-)) świadczą o tym, że jednak czyjeś interesy zostaną naruszone czyli, że zmiany nastąpią.
0 Lubię -
A o czym świadczy wrzask u nas(ale nie w sprawie Trumpa, tylko każdej innej)? Czy nie o tym, że " jednak czyjeś interesy zostaną naruszone
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniPodobnie jak Polska, ze względu na politykę rządów po 89 roku i ze względu na głupotę wyborców, którzy nie potrafili wybrać mądrych Polaków na swoich przedstawicieli, zasłużyła sobie na epizod z PiSem w roli głównej, tak i świat ze względu na krótkowzroczność bogatych elit i rozpaczy biednych wyborców zasłużył sobie na epizod z Trumpem, przy czym ktoś tak celowo sprawił, że nikt nie miał dobrego wyjścia. Czy jednak zarówno Polacy jak i Amerykanie wyciągną z tego właściwe wnioski? Czy świat wyciągnie z tego wnioski? Wątpię, bo za oszołomami stoją dwie wielkie religie wspomagane ideologią, pazernością i chęcią zysku. Ich doktryna jest prosta: „Po nas choćby potop”…
Dlatego ja wieszczę złe zakończenie tych epizodów, bo doprowadzi to najpierw do sytuacji, że żadna moralność nie będzie brana pod uwagę a pojawi się tylko instynkt przetrwania jednych kosztem drugich, co zapowiada się już od pewnego czasu. Czy to już będzie wstępem do jakiegoś totalnego wyniszczenia to trudno powiedzieć, ale to ten kierunek.
Przypomina mi się takie opowiadanie s-f, jak to kosmici z innej galaktyki szykują kolejną wyprawę na Ziemię, gdzie przed milionami lat było życie, choć ślady już się zatarły. O zdarzeniach na Ziemi wnioskują z zachowań na własnej planecie, gdzie kierunek prowadzi do totalnego wyniszczenia. Dochodzą do wniosku zasadniczego: „właśnie tak może wyglądać w przyszłości nasza planeta”.0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniWszyscy patrzymy na to samo, ale widzimy inne przyczyny i inne skutki. Można jednak zapytać, przez jakie narzędzia lub po jakich środkach widzi sprawę Autor? Może to chorobowe omamy antylewackości, albo jaka inna powidoczność? Czy nie widzicie, że dowolna ideologia już nie trzyma się kupy i że jest to typowy etap postideologii? Faktem jest, że to co następuje jest niepokojące, przede wszystkim w ludzkim myśleniu i zachowaniu. Teraz już nie tyle boimy się Kaczyńskiego czy Trumpa co właśnie tego, co potrafią wymyślić przedkładając ludziom, a ludzie jak to ludzie traktują to bezkrytycznie jako konieczność. Czy to już nastał czas „fałszywych proroków”? Nic na to nie wskazuje, że są to wybawcy ludzkości i że oni właśnie zetrą ten „grzech pierworodny” polityki – kastowości (sortu) w podejściu do wspólnego interesu.
0 Lubię -
Gość - EWA
Odnośnik bezpośredniNader żałosne wypociny. O wszystkim decyduje siła ognia. USA zawsze będą realizowały własne interesy, bez względu na to, kto będzie prezydentem.
Żałosne jest chwalenie Obamy za wojnę w Syrii (którą finansowały "krasnoludki" i która kosztowała setki tysięcy niewinnych istnień) i za mordowanie dronami bez sądu terrorystów i przypadkowych niewinnych. Gdyby wśród zamordowanych niewinnych byli członkowie rodziny P. Adamskiego - pewnie inaczej by śpiewał....
Z kolei Trump oburzył się na rezolucję ONZ (spóźnioną o wiele lat) potępiającą przemoc Żydów w Izraelu w postaci budowania osiedli na palestyńskiej ziemi. Całkiem pięknie to rokuje.
Czyli - niezależnie od prezydenta, USA będą popierały/stosowały przemoc wobec innych państw.
Czy nikomu nie przyjdzie do głowy obawa, co będzie, jeśli w interesie USA będzie zastosowanie przemocy wobec nas? Żałosne.0 Lubię -
Pani EWO! Proszę nie przesadzać z naiwnością… Przemoc wobec nas już jest dawno stosowana, z tym że do tego celu używa się siły, ale w postaci lobby polskich Quislingów - proniemieckich, albo proamerykańskich. Ostatnio w cenie są ci drudzy. Najzwyczajniej, naszych wewnętrznych grup nacisku w służbie Narodu Wybranego. Pozyskanie i zorganizowanie ich w grupę nacisku kosztowało co nieco więc organizatorzy w nagrodę dostali kraj „bez jednego wystrzału”, a jeśli już, to tylko do naszych opornych. Dlatego „Polska istnieje tylko teoretycznie”, na tyle teoretycznie, że tu innej przemocy nie będzie. Polska to nie jest kraj arabski, gdzie więcej jest obrońców (już tylko religijnych!) niż sprzedawczyków. A te bataliony to zwykła zadyma pomysłu zdobywcy Pokojowej Nagrody Nobla. Po prostu, Polacy będą mieli do pomalowania w nasze barwy ochronne i maskujące trochę pustynnego złomu. Akcja nie pomogła zresztą amerykańskim demokratom, bo hasło „przede wszystkim Ameryka” robi większe wrażenie niż ochrona (napadanie) krajów, w których „niedźwiedzie chodzą po ulicach”, a ropy, gazu i innych kopalin brak lub są démodé (węgiel). O takiej akcji (pozostawienia nam złomu) w czasach PRLu mówiło się, że my im dajemy węgiel a oni za to wezmą od nas cukier… I po co było denerwować Niemców, którzy nie mogą dopuścić, żeby jakaś fizyczna siła znalazła się na naszym terenie. Najwyżej stare Leopardy, bez amunicji i prawa do jej wytwarzania.
0 Lubię -
Gość - EWA
Odnośnik bezpośredniW odpowiedzi do Gość-Gość
No, ja nie jestem taka optymistką.
Zawsze może być gorzej.
"Dobra zmiana" w ramach "pytania obywateli o zdanie" sprowadziła nam na kark amerykańskie wojska, żebyśmy się poczuli bezpieczniej. No i już poczułam się bezpieczniej na wieść, że amerykańska ciężarówka może ganiać po polskich drogach z amunicja, a jeśli się zderzy ....
"Dobra zmiana" ponoć chce nam w ramach "pytania obywateli o zdanie" zmienić skład narodowościowy, sprowadzając najlepiej miliony ludzi z nacjonalistycznego państwa, zapatrzonego w gierojów-ludobójców, które to państwo testuje naszą cierpliwość, o czym donoszą różne portale. Może w ramach sprowadzania Ukraińców do "pracy" nasze państwo przyhołubi też strzelców z majdanu lub też podpalaczy z Odessy?
Tak, żebyśmy nie czuli się za pewnie w naszym państwie?
Naiwność naiwnością, ale co będzie jeśli kolejne zmiany będą wymagały interwencji "przyjaciół"?0 Lubię -
Co do Amerykanów - niedawno w wywiadzie John Kerry przyznał, że USA wspierały bronią państwo islamskie bo priorytetem jest obalenie prezydenta Assada.
Ja tylko jestem ciekaw jakie to priorytety mają w stosunku do nas.0 Lubię -
Jakie priorytety?
Kiedy do wyboru ma się zapłacenie za "zrobienie laski" i jednocześnie do dyspozycji takich, co to tę "usługę" wykonają za darmochę (albo nawet dopłacą) ...0 Lubię
Skomentuj
Komentuj jako gość