Zajęło się mną IGO. Okazało się, że jestem rasistą. Dlaczego? Ano, użyłem określenia Murzyn w tekście.
Wczoraj do redakcji tygodnika wSieci dotarł bardzo interesujący mail, zwracający uwagę, że niejaki Łukasz Adamski złamał światowe normy poprawności politycznej. Wiem, że podobnej treści mail otrzymał też Łukasz Warzecha. Gdyby się okazało, że istnieje po prostu jakiś spisek przeciwko Łukaszom - oszołomom z prawicy, to jakoś bym machnął na niego ręką. W końcu jako osoba tolerancyjna, akceptuje egzystencję Łukaszofobów.
Niemniej jednak sprawa jest poważniejsza i, nomem omen, globalna. Napisał bowiem do mnie sam Instytut Globalnej Odpowiedzialności, który dba bym nie popełniał w przyszłości globalnej myślozbrodni. Czym jest ów instytut?
Instytut Globalnej Odpowiedzialności (IGO) to nowa jakość organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Łączy w sobie profesjonalny think-tank gotowy do rozmów z decydentami, organizację pozarządową i stowarzyszenie aktywistów otwarte na grupy obywatelskie. Od 2007 roku łączy ludzi reprezentujących perspektywę praw człowieka w rozwoju (ang. Human rights based approach), dla których ważne jest dostępne dla wszystkich prawo do godnego życia, rozwoju i stanowienia o sobie.
czytamy o instytucie, który zajmuje się ludźmi z… globalnego Południa.
W centrum naszej pracy są ludzie z krajów globalnego Południa, których głos i prawa zbyt często są lekceważone i pomijane. Mówimy o ich prawie do żywności, konieczności uregulowania działalności korporacji i inwestycji finansowych, obowiązku wspólnoty międzynarodowej – w tym Polski! – do wywiązywania się ze swoich zobowiązań na rzecz zmniejszenia nierówności i przestrzegania praw człowieka na świecie.
Okazuje się, że Monitoring mediów jest jednym z działań projektu „Mowa o większości świata” realizowanego w ramach programu „Obywatele dla Demokracji”, finansowanego z Funduszy EOG.
Wyrabiając normę pilnowania norm poprawności politycznej IGO zajęło się moją skromną osobą. Wszystko przez mój tekst „Czy Hollywood jest rzeczywiście rasistowskie?” z lutego tego roku. Długo obrońcy ludzi Południa musieli analizować mój tekst, albo obrońcy ludzi Południa mają tak wiele roboty z łamaczami poprawności politycznej, że dopiero w maju zabrano się za moje skandaliczne słowa. Choć pochwalono mnie za zajęcie się tematyką „afroamerykańskiego kina”, to chwilę później dostałem po główce pałką z napisem „Rasizm- Nigdy więcej!”.
Chcieliśmy również zwrócić uwagę, że autor kilkakrotnie posłużył się w swoim materiale słowem „Murzyn” w odniesieniu do Afroamerykanów i „murzyński” w odniesieniu do afroamerykańskiej sztuki filmowej. Naszym zdaniem określenie to ma jednoznacznie negatywne i pogardliwe znaczenie. Popularne w naszym języku powiedzenia, takie jak: „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, „robić za Murzyna”, „sto lat za Murzynami” prezentują osoby o czarnym kolorze skóry w roli podrzędnej. „Murzyn” znaczy po prostu niewolnik, brudas. Dlatego zwracamy się z apelem do redakcji tygodnika wSieci o niestosowanie tego słowa na jego łamach.
Nie wiem czy redakcja tygodnika dostosuje się do upomnienia obrońców ludzi Południa. Ja jednak wysłałem do instytucji uniżonego maila, nie chcąc za kilka lat, gdy prawica straci pracę, wylądować w tęczowej celi razem z przeciwnikami ludzi Południa. Mam nadzieję, że wystarczająco się wytłumaczyłem z mojego grzechu. Szczególnie, że wiele lat temu w USA rzeczywiście stałem na straży przed drzwiami „tylko dla kolorowych”.
Szanowni Państwo,
Bardzo dziękuję za zainteresowanie moim tekstem. Czuję się zaszczycony, że tak szacowne gremium szeryfów poprawności politycznej zwróciło uwagę na moją twórczość. Niemniej jednak odnoszę wrażenie, że szacowne grono Wyattów Earpów pilnujących by nie popełniono myślzbrodni, czytało mój tekst w wersji angielskiej, gdzie ktoś potajemnie przetłumaczył słowo Murzyn na negro, mające pejoratywne znaczenie. Określenie Murzyn absolutnie nie jest obraźliwe. Nawet jeżeli przyjmiemy wyśrubowane normy ustanowione przez Waszą szanowną komisję. Słowo to pochodzi od niemieckiego słowa „Mohr” (łac. maurus). Jest to takie samo określenie jak choćby Żyd.
Rozumiem, że czujecie wielką potrzebę bycia tak nowoczesnym jak Amerykanie i usilnie potrzebujecie określenia „AfroPolak”. Niemniej jednak nasza historia różni się od USA. Dlatego też uważam, że Wyattowie Earpowie polskiej poprawności politycznej mają do schwytania troszkę inną bandę myślozbrodniarzy.
Ps. Czy napisaliście już maila do rasisty Tuwima?
Wciąż możemy się zgrywać z rodzącej się na naszych oczach aksamitnej dyktatury poprawności politycznej. Na szczęście nie rządzi w tej chwili w Polsce lewica, ale w przyszłości to takie organizacje jak Instytut Globalnej Odpowiedzialności będą fundamentem politpoprawnej władzy. Nie zapominajmy, że w USA czy Europie Zachodniej wyjęte z Nowego Wspaniałego Świata Huxleya szaleństwo zaczynało się również od takich listów.
Łukasz Adamski
Krytyk filmowy tygodnika wSieci. Publicysta portalu wPolityce.pl i tygodnika ABC. Pisał m.in. w „Uważam Rze”, „Ozonie”, „Gazecie Polskiej”, „Polska The Times”, „Frondzie”. Autor książek „Wojna światów w popkulturze” i „Bóg w Hollywood”. Laureat nagrody Złotej Ryby im. Macieja Rybińskiego dla młodych felietonistów. Obserwuj mnie na Twitterze: https://twitter.com/adamskilukasz1
Skomentuj
Komentuj jako gość