Informowaliśmy wczoraj, że 5 maja, na pięć dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich na antenie TVP odbędzie się debata kandydatów na prezydenta. Dyskusja ma ruszyć o 20:25. Zaproszenie na nią dostało wszystkich jedenastu kandydatów. Jednak sztab Bronisława Komorowskiego robi wszystko by prezydent RP nie zaprezentował się na tle reszty kandydatów.
Dziś sam Komorowski zdystansował się od pomysłu debaty w „Kontrwywiadzie RMF FM”. „Oko w oko” z Andrzejem Dudą stanąć Komorowski chce tylko w przypadku II tury wyborów. O samej możliwości debaty prezydent RP mętnie powiedział:
Pewnie będzie, tylko chodzi o formę tej debaty. Ja z Panem też rozmawiam w tej chwili na tematy wyborcze i za Pana pośrednictwem kontaktuję się z opinią publiczną. W tego rodzaju programach będę bardzo często występował. Ale debata, która by miała polegać na tym, że dziesięciu kontrkandydatów strzela do bramki prezydenta przez godzinę według mnie nie stwarza szansy na żadną pogłębioną wymianę myśli.
Pogłębiona myśl, która jest znakiem rozpoznawczym wybitnego intelektualisty, jakim jest Bronisław nie będzie więc zaprezentowana Polakom. Dlaczego? Pewnie przytłoczeni jej istotą nie znieśliby płycizn własnego intelektu.
Pisząc jednak poważnie (choć patrząc na wygibasy kampanijne chroniących Komorowskiego mediów niełatwo o powagę) trudno ukryć zażenowanie tchórzostwem sztabu prezydenta RP. Tchórzostwem, które można jednak obnażyć. Jak? Bardzo prosto. Zostawiając w telewizyjnym studio puste krzesło między innymi kandydatami. Krzesło na którym zabraknie Bronisława Komorowskiego. Przypomnijmy, że chodzi o Prezydenta RP, zwierzchnika sił zbrojnych i najważniejszej osoby w państwie, które znalazło się w trudnej geopolitycznej sytuacji. Prezydenta UNIKAJĄCEGO starcia swojej wizji prezydentury z wizją reszty kandydatów.
Ten jeden prosty gest mógłby diametralnie zmienić sytuacje w sondażach. Gest, który wykonać powinien każdy wykazujący odrobinę niezależności dziennikarz informujący jedynie miliony Polaków, że prezydent RP odmawia debat z resztą kandydatów. Polacy mogą wybaczyć przaśność, błędy językowe czy ogólną obciachowość „swojskiego” polityka na salonach. Nie wybaczą jednak pogardy wobec siebie, „salonowego” lekceważenia i tchórzostwa. Tego ostatniego Polacy bez wątpienia nie akceptują. Czy tylko stać na ten prosty gest władze TVP?
Łukasz Adamski, wpolityce.pl
Skomentuj
Komentuj jako gość