Kilka dni temu polscy posłowie przegłosowali skandaliczną antyrodzinną ustawę o rzekomym przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Podobna ustawa funkcjonuje we Włoszech. Dzisiejsza „RZ” opisuje jak w rzeczywistości może wyglądać państwowa „troska” o rodzinę. Nauczycielka pod Mediolanem fałszywie oskarżyła uczennicę o namalowanie wulgarnego rysunku. Sprawę skierowała do ośrodka pomocy społecznej. W efekcie dzieci zostały przekazane do rodziny zastępczej.
„W marcu 2008 r. w Basiglo pod Mediolanem nauczycielka znalazła pod ławką dziewięcioletniej Giorgii rysunek, na którym dziewczynka siedzi na leżącym chłopcu wraz z podpisem: „Giorgia co niedzielę uprawia seks ze swoim bratem Giovannim za 10 euro i bardzo się jej to podoba”. Pokazała rysunek matce dziewczynki, a ta po rozmowie z córką wyjaśniła, że zrobiony został przez złośliwą koleżankę. Nauczycielka nie dała za wygraną i podzieliła się swoimi podejrzeniami w ośrodku pomocy społecznej. Kilkanaście dni później, gdy rodzina świętowała urodziny 13-letniego Giovanniego, na podstawie wyroku sądu dla nieletnich pracownicy opieki społecznej pośród dantejskich scen zabrali dwójkę dzieci i przekazali do rodzin zastępczych. [..] Śledztwo wykazało, że i nauczycielka, i dyrektorka szkoły zdawały sobie doskonale sprawę z popełnionego błędu, ale bojąc się konsekwencji, w liście do opieki społecznej utrzymywały, że rysunek jest autorstwa Giorgii. Z kolei przesłuchujący dzieci psycholog poddał je wielogodzinnej psychicznej presji, starając się w ten sposób wymusić, szczególnie na chłopcu, nieprawdziwe zeznania. Mimo że mu się to nie udało, pozytywnie zaopiniował wniosek o odebranie dzieci rodzicom”- podaje „Rz”. Sędzia wyjaśnił rodzicom, że wobec powagi zarzutów lepiej, by rodzeństwo do czasu ich wyjaśnienia przebywało u rodzin zastępczych oraz dodał przy tym, że chłopiec, choć spokojny, źle się uczy, a art. 403 kodeksu karnego mówi, że „można odebrać dzieci rodzicom, którzy przez zaniedbanie, niemoralność i ignorancję nie potrafią stworzyć im warunków do nauki”. Dopiero ingerencja mediów spowodowała, że po ponad 2 miesiącach dzieci, zdewastowane psychicznie, zostały oddane przez demokratyczny reżim rządzący Włochami rodzicom. Rodzice dzieci pozwali jednak do sądu wszystkie osoby związane z tym skandalicznym incydentem. Proces rusza w czerwcu. Nie wiadomo, czy zdobyliby się na to gdyby nie spontaniczna reakcja mieszkańców Basiglo, którzy organizowali demonstracje przeciwko decyzji sądu dla nieletnich
Polska ustawa zawiera całą masę totalitarnych przepisów, które uderzają w jedność rodziny i dają urzędnikowi niewyobrażalną władzę nad poddanymi obywatelami. Jej propagatorzy z PO i lewicy oczywiście robią niezwykłe piruety intelektualne by wmówić społeczeństwu, że jest ona uchwalona dla naszego dobra. Jest to oczywiście bezczelna farsa. Wielu, nie zatrutych propagandą, ludzi protestowało mocno przeciwko takim skandalicznym podejściu państwa do rodziny. Największe oburzenie wzbudza przepis mówiący, że powołaniu gminnych zespołów zbierających informacje o rodzinach podejrzanych o przemoc bez ich zgody. Protestowano też przeciw temu, że to pracownik socjalny (w porozumieniu z policjantem czy lekarzem) ma decydować o zabraniu dziecka rodzicom. Wystarczy, że uzna, iż jego życie jest zagrożone. Dopiero potem decyzję w tej sprawie wydaje sąd. Dotąd to wyłącznie sąd decydował, czy zabrać dziecko. Na mocy tak totalitarnych przepisów urzędnik będzie mógł zabrać nam dziecko z duże błahszego powodu niż włoscy sędziowie. Wystarczy stwierdzić, że dziecko jest maltretowane psychicznie a do przemocy psychicznej zaliczono „zawstydzenie, narzucanie własnych poglądów, ciągłe krytykowanie, kontrolowanie, ograniczanie kontaktów”. Według autorów ustawy formą przemocy jest nawet „krytykowanie zachowań seksualnych”. Jednak to przykład włoski namacalnie pokazuje nam jaki los zgotowali nam „liberałowie”.
Rację ma więc prof. Michał Wojciechowski pisząc jeszcze przed wejściem ustawy w życie, że jest ona „wielkim krokiem w stronę podporządkowania rodziny samowoli władzy i ku kolejnemu osłabieniu rodziny. Prawdziwy charakter tej ustawy został chytrze zamaskowany szyldem troski o dzieci, które padają ofiarą przemocy. Spotykamy tu bezczelny szantaż moralny”. Ten szantaż widzimy na każdym kroku. Autorytety mówią nam: Jesteś przeciwko tej ustawie? To znaczy, że pragniesz tłuc swoje pociechy paskiem i je maltretować. Taką manipulacją posłużyła się u Tomasz Lisa „Superniania” z TVN-u wymachując przed Tomkiem Terlikowskim zdjęciami maltretowanych dzieci. Pozwolę sobie posłużyć się jeszcze jednym słusznym argumentem prof. Wojciechowskiego, który napisał: „Ekspertom pedagogicznym radziłbym zajęcie się szkodami, jakie dzieciom wyrządza państwo. Na przykład nakazując by sześciolatki szły do pierwszej klasy, do szkól nie przystosowanych do ich potrzeb. Dzieciom, które w szkole tracą czas na skutek jej niskiego poziomu, bywają szykanowane przez złych nauczycieli i często muszą przymusowo przebywać w towarzystwie chodzących do tej samej klasy dewiantów czy elementu kryminalnego. Metoda szkolna sprzyja wychowaniu ludzi biernie przyswajających wiedzę testową, a w życiu nastawionych roszczeniowo, choć wierzących w ważną i zbawienną rolę władz państwowych… Może by tak ustawa o ochronie rodziny przez biurokracją i ideologią postępową?”. Może tutaj jest pies pogrzebany? Może właśnie chodzi o to by państwo od najmłodszych lat lepiła sobie nowego, wiernego jej obywatela? A jak lepiej to robić niż ograniczać władzę rodzicielską? W końcu państwo i partia wie zawsze wszystko lepiej!
I nie ważne czy z takiego założenia wychodzili socjaliści spod znaku Mussoliniego, Zappatero, Caballero, Allende, Prodiego, Blaira czy, i jako liberał, który miał kiedyś wiele sympatii dla Platformy Obywatelskiej, muszę przyznać to z wielkim bólem serca, Tuska. Niech przykład włoski będzie przestrogą dla wszystkich rodziców małych Polaków. I na nas znajdzie się paragraf a na mocy nowej ustawy o „przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie” nie będzie to trudne.
Skomentuj
Komentuj jako gość