Jezuita Grzegorz Kramer zaistniał w mediach w roku 2013, gdy zaapelował do proaborcyjnej działaczki Katarzyny Bratkowskiej, która publicznie zapowiedziała, że w Wigilię uśmierci poczęte dziecko, aby je urodziła, a on je zaadaptuje. Jak się później okazało, wszystko było wielką prowokacją dokonaną za pośrednictwem publicznej telewizji, będącej wtedy pod słusznie politycznym kierownictwem. Od tej chwili o. Grzegorz Kramer, wtedy krakowski jezuita, poznał smak popularności i odnalazł sposób, aby zaistnieć w przestrzeni medialnej. Co pewien czas sam prowokuje, aby znów było o nim głośno. Czy jednak o ten typ sławy powinno chodzić księdzu?
We wtorek przed Środą Popielcową o. Grzegorz Kramer umieścił na YouTube filmik, na którym mówi: Jedźcie dużo szynki, pijcie dużo wódki, ale przede wszystkim się uśmiechajcie. To jest zalecenie jezuity, jak wierni w Polsce mają przeżywać Wielki Post. I pomyśleć, że w niedzielę poprzedzającą Środę Popielcową w Kościele w Polsce rozpoczął się 52 Tydzień Modlitw o Trzeźwość Narodu ogłoszony przez Episkopat Polski. Ale czy jezuita może słuchać biskupów? On wszystko wie lepiej. I stąd powtarza zalecenie: Napij się wódki, uśmiechnij się i ... zacznij Wielki Post.
Wezwania Kościoła do umartwiania się w Wielkim Poście, do czynienia wyrzeczeń, pokuty, czyli odwiecznych sposobów przeżywania tego okresu dla o. Kramera są dziś nic nieznaczące. Nawet wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątek nie należy przestrzegać, bo on radzi: Lepiej w piątek zjedz schabowego z kością, byś miał siły pomóc komuś drugiemu. Nawet niektórzy jezuici delikatnie się zdystansowali od tych rad udzielanych na Wielki Post przez o. Kromera. Przecież jest to publiczna namowa do łamania przykazania kościelnego. Po drugie, to jawne zaprzeczenie Ewangelii, bo przecież Pan Jezus pościł i modlił się przez 40 dni, a nawet pouczał apostołów, że są duchy, które wyrzuca się jedynie przez post i modlitwę. Ale jezuita chce być lepszy od Pana Jezusa, on radzi w Wielkim Poście jeść obficie szynkę, do tego pić dużo wódki, aby potem ładnie się uśmiechać. A w piątek jeść schabowego, aby mieć siły do działania. Pytanie, do jakiego działania po pijanemu? Wielu ludzi dziś popada w grzech tzw. amerykanizmu czyli aktywności zawodowej i prywatnej. Brakuje im czasu na refleksję, duchowy odpoczynek, medytację i modlitwę. Wielki Post ma być właśnie czasem takiej zadumy nad swoim postępowaniem. A jezuita radzi coś wręcz przeciwnego. Po co ci zamysł nad sobą, po ci kontrola twoich pożądliwości, jedz więcej, pij więcej i ważne jest tylko, abyś się uśmiechał. Tylko zapomniał dopisać, że pijacki uśmiech to śmiech szydercy albo błazna.
To nie pierwszy raz, gdy jezuita G. Kramer zadziwia swoimi poglądami głoszonymi publicznie, które są sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego. Gdy 19 października 2017 r. Piotr S. leczący się psychiatrycznie popełnił w Warszawie samobójstwo przez samospalenie o. Kramer pochwalił ten czyn i napisał na Twitterze: Panie Piotrze S. mam nadzieję, że w Nim znalazłeś to, o co walczyłeś. Dziękuję za odwagę. R. i P. Kodeks Prawa Kanonicznego w paragrafach 2280-2283 jasno stwierdza: Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia życia.(...) Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego.(...) Samobójstwo popełnione z zamiarem dania „przykładu” zwłaszcza ludziom młodym, nabiera dodatkowego ciężaru zgorszenia. Dobrowolne współdziałanie w samobójstwie jest sprzeczne z prawem naturalnym. Jezuita podziękował za popełnienie tak ciężkiego grzechu, a śp. bp Tadeusz Pieronek wypowiedział się w tonie podobnym, akcentując odwagę samobójcy. Jeden z pomysłodawców KOD-u Tadeusz Wimmer bluźnierczo o tym napisał: Ty jesteś Piotr, czyli skała i na tej skale zbuduję Kościół mój. To kpina ze słów Chrystusa ustanawiającego prymat św. Piotra. Ale zamysł polityczny był jasny: musimy mieć swojego męczennika, który stanie się fundamentem antypisowskiego i antyrządowego ruchu. Nawet zakonnik występuje przeciwko Magisterium Kościoła, aby zaakcentować swoją polityczną poprawność i dołączyć do obozu postępowców i Europejczyków.
To nie jedyna próba politycznego oddziaływania i jawnych politycznych deklaracji o. Grzegorza Kramera. Onegdaj tak ocenił premier Beatę Szydło: Katolicki naród, ustami premier powiedział: zero uchodźców w naszym kraju. Parę dni później pójdzie do kościoła płakać nad krzyżem Pana Jezusa.(...) Taka wiara jest nic nie warta. A może warto jezuicie przypomnieć wypowiedź metropolity Damaszku abp. Samira Nassera: Oczekiwanie od muzułmanów uznania praw człowieka jest myśleniem życzeniowym. Wolność, równość i braterstwo to nie są wartości muzułmańskie. Ale o. Kramer czyta „Gazetę Wyborczą” i wie, że muzułmanie to roznosiciele pokoju i miłości i żaden biskup nie przekona go, że jest inaczej, mimo że biskup ten całe życie mieszka wśród muzułmanów i jest Arabem.
Można zapytać: jak jezuita może oceniać czyjąś wiarę, do tego osoby praktykującej, nie wstydzącej się publicznie jej wyznawać? Do tego jezuita stosuje zabieg interpolacji, pisząc, że była premier reprezentowała katolicki naród. Premier była przedstawicielem polskiego rządu i w jego imieniu się wypowiadała. Takie publiczne potępienie wiary Beaty Szydło jest niegodziwością, bo nie jest o. Kramer jej spowiednikiem ani kierownikiem duchowym, a staje się politykiem oceniającym sprawy duchowe. Księże jezuito: trzeba wybrać, albo oceniamy kogoś za jego zachowania polityczne (do czego ksiądz ma prawo) ujawniając oczywiście własne polityczne preferencje, albo jesteśmy osobami duchownymi i milczymy o czyimś sumieniu, bo nie mamy do niego dostępu. Ksiądz pomieszał dwa porządki: polityczny i duchowy. Dla księdza to sprzeczność, aby być katolikiem i nie godzić się na przyjmowanie uchodźców. Dla innych szerokie otwieranie granic na ludzi innej kultury i religii, którzy cywilizację chrześcijańską chcą zgładzić to brak roztropności i dbałości o własną ojczyznę. W obronie tej cywilizacji Jan Sobieski był pod Wiedniem, choć dziś to niepolityczne, i dlatego Austria nie chce pozwolić na postawienie polskiemu królowi pomnika.
Wypowiedź o. Kramera, przez swoją niejasność, można interpretować jeszcze inaczej, że według niego, to wiara całego narodu polskiego jest nic nie warta. Wyjątkiem oczywiście jest on sam, jeżeli jeszcze z polskim narodem się utożsamia, bo że stoi ponad nim, to jasno daje do zrozumienia.
Potępienie wiary Beaty Szydło przyniosło jezuicie obszerny wywiad w „Gazecie Wyborczej” przeprowadzony przez dziennikarza, który przez 18 lat nie rozmawiał z księdzem, czym się pochwalił, ale do duchownego pochwalającego polityczne samobójstwo chorego człowieka, wzywającego do zaniechania pokutnych praktyk w Kościele, a przede wszystkim krytykującego reformę sądownictwa, rząd i prezydenta, nawet ateistyczny dziennikarz się pofatyguje, bo przecież takiego zakonnika należy szczególnie lansować. Ale o. Grzegorz Kramer najlepiej lansuje sam siebie. Ilość zamieszczonych własnych zdjęć w internecie zadziwia. Jak Narcyz nie przyjmuje żadnej krytyki pod swoim adresem i błyskawicznie usuwa z forów społecznościowych wszelkie głosy próbujące podjąć z nim jakąkolwiek dyskusję. Czyni to tak szybko, że można odnieść wrażenie, że z komputerem nie rozstaje się nawet na chwilę. Pozostają same wpisy pełne zachwytu nad wypowiedziami i działalnością jezuity. Tylko gdzieś na innych forach można znaleźć takie wpisy, jak ten Piotra Żarskiego: Mój każdy komentarz usuwa. Mimo tego, że nie są obraźliwe. Tylko mam inne zdanie niż Grzegorz Kramer.
W internecie można znaleźć fotkę, na której o. Kramer trzyma wiszące na gałązce jabłko, a pod zdjęciem podpis: A może nie było żadnej Ewy, tylko Adaś najadł się jabłek, a te sfermentowały i zaczął gadać głupoty i tak do dzisiaj trwa ta plotka? Tak było? Jest to jakby nawiązanie do stwierdzenia niejakiej Dody, że Biblię napisali najarani zielem faceci. Jak pamiętamy, Doda za to stwierdzenia została skazana za znieważanie uczuć religijnych. Dla jezuity to pijany Adam jest wszystkiemu winien. Myślałem, że są jakieś granice religijnego dowcipu czy prowokacji, ale nie dla jezuity. Nigdy nie powinno się naigrywać z przesłania Pisma św. jeżeli wierzy się, że są to zapisane słowa Boga. Nie należy też podważać prawdy o grzechu pierworodnym. Ale jak widać, dla jezuity świętości nie ma. Liczy się tylko własne ego. Stąd publiczne chwalenie się, że zrobiłem sobie tatuaż. I to drugi. Pierwszy miesiąc po święceniach, drugi osiem lat po. I potem wiele wpisów jezuity pochwalających robienie tatuaży. Albo taki wpis: Siedzę sobie przy komputerze, palę fajkę, czekam na Eucharystię. Palenie fajki to takie duchowe przygotowanie do sprawowania Mszy św. Ale przypomina mi się dowcip: franciszkanin pyta przełożonego, czy można modlić się i palić papierosa? Odpowiedź:- przecież to profanacja modlitwy. Jezuita na to do franciszkanina:-złe zadałeś pytanie. Zapytaj: czy można paląc papierosa też się modlić? No tak, brzmiała odpowiedź. Przedziwna jest duchowość polskiego jezuity, który obecnie jest proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu i przełożonym wspólnoty zakonnej. W Wielkim Poście zaleca picie więcej wódki, a sam przygotowuje się do Mszy św. paląc fajkę i sprawdzając pewnie wpisy na swój temat w internecie.
Bardziej szczegółowe poglądy teologiczne i własną praktykę duszpasterską o. Grzegorz Kramer ujawnił w książce Łobuzy. Grzesznicy mile widziani (Grzegorz Kramer i Piotr Żyła. Rozmawia Łukasz Wojtusiak). Stwierdził tam o antykoncepcji: Zmierzam do tego, by nie nazywać antykoncepcji wielkim grzechem, wykroczeniem, ale słabością. Ot, grzechu nie należy nazywać grzechem czyli wykroczeniem przeciwko przykazaniu Bożemu. To tylko taka słabość, naucza jezuita. To dość powszechny pogląd rozpowszechniony przez teologów po Soborze Watykańskim II, że tak faktycznie człowiek świadomie nie może popełnić grzechu ciężkiego. Stąd też na Zachodzie (szczególnie w Niemczech i we Francji) na podstawie tej teorii, a także w wyniku protestantyzacji Kościoła katolickiego (uznawanie spowiedzi powszechnej) faktycznie przestał być udzielany sakrament pokuty czyli spowiedzi. O. Kramer dopuszcza czasami stosowanie antykoncepcji gdy mamy do czynienia z przemocą w rodzinie. To takie otwieranie furtki, aby potem z niej uczynić szeroka bramę. O związkach niesakramentalnych w książce powiedział: Jeśli mam z nimi kontakt, staram się dobrze rozeznać sytuację, w pewnych sprawach udzielam rozgrzeszenia. Stanowisko Kościoła jest jednak niezmienne, małżeństwo takie to związek niesakramentalny. W jakich przypadkach jezuita udziela rozgrzeszenia takim osobom już nie chciał powiedzieć, ale faktycznie przyznaje, że wbrew nauce Kościoła udziela czasami rozgrzeszenia osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych. Mam nadzieję (choć wątpliwą), że dzieje się to tylko w tych przypadkach, na które dozwolił Jan Paweł II, że osoby żyjące w związkach niesakramentalnych mogą pojednać się z Bogiem i przyjmować Komunię św. gdy podejmą zobowiązanie, że żyjąc pod jednym dachem jak brat z siostrą powstrzymają się od współżycia cielesnego. Gdy ludzie dożyją wiekowych lat, podjęcie takiej decyzji jest możliwe. To, że niektórzy zakonnicy czasami udzielają rozgrzeszenia parom żyjącym w związkach niesakramentalnych i współżyjącym ze sobą (co być nie powinno, bo brak tu jest zerwania z grzechem) sam przekonałem się takie pary spotykając.
Refleksja ogólna: Bardziej słuchajmy biskupów, czytajmy Ewangelię i poznawajmy Katechizm Kościoła Katolickiego, a nie słuchajmy postępowych jezuitów gotowych zapomnieć nauki Chrystusa tylko po to, aby zaistnieć w „Gazecie Wyborczej” czy na portalu „Na Temat”, albo zainkasować dodatkowe kliknięcia po namowie do większego pijaństwa w Wielkim Poście. Kto głosi siebie, a nie naukę Chrystusa nie gromadzi stada, a je rozprasza. Długoletnia batalia „Gazety Wyborczej” zmierzająca do podziału polskiego Kościoła na ten nowoczesny (postępowy) i ten zacofany (który należy zawstydzać) jest wspierana przez niektórych jezuitów i dominikanów oraz księży pokroju Wojciecha Lemańskiego. Ale bądźmy dobrej myśli: zdrowy zmysł wiary ludu Bożego zwycięży. Wbrew tzw. postępowym księżom i ich ateistycznym patronom.
Ks. Jan Rosłan
Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, obecnie redaktor naczelny „Debaty”, publicysta, autor pięciu książek
Skomentuj
Komentuj jako gość