W niedzielę 31 sierpnia w TVP Info nadano cykliczną audycję „Bez retuszu". Była to dyskusja polityków z młodą publicznością. Dość oryginalna dyskusja, bo Adam Szejnfeld decydował o jej zakresie, dokonywał podziału na pytania mądre i głupie. Na głupie nie odpowiadał. Zrażony butą polityka jeden z młodych uczestników programu od razu na wstępie wyraził wątpliwość, czy jego pytanie również nie zostanie zlekceważone i uznane przez Szejnfelda za głupie. Chłopiec przytoczył wypowiedź premiera Donalda Tuska zamieszczoną na oficjalnej stronie rządowej, w której prezes rady ministrów mówił, że „nie wybiera się do Brukseli, gdyż najważniejsze dla niego są sprawy krajowe". „Czy jest to ostatnie kłamstwo premiera Tuska"? - zapytał młody człowiek. Szejnfeld uznał, że „pytanie jest kompromitujące".
Prowadzący program Marek Czyż nie omieszkał też nie zareagować w sytuacji kiedy źle się mówi o Tusku – powiedział, że młody człowiek nie rozumie polityki, skoro stawia takie pytania. Oglądałem ten program i przecierałem uszy i oczy. W publicznej, państwowej telewizji, prowadzący dziennikarz drwi sobie z młodego człowieka tylko dlatego, że ten dochodzi prawdy. Dziennikarz uznaje kłamstwo polityka, premiera rządu, za coś oczywistego, nad czym nie można nawet dyskutować. To przecież normalność, że politycy kłamią, a jeżeli młodzi ludzie się przeciwko temu buntują, to znaczy, że nie rozumieją zasad rządzących naszym krajem.
Chciałem raz jeszcze obejrzeć ten program z 31 sierpnia w Internecie, aby dokładnie zacytować wypowiedzi, ale ku memu zaskoczeniu, mimo że wszystkie audycje tego cyklu są dostępne na stronie telewizji publicznej, to ten jeden program jest zablokowany. Wyświetlają się tylko początkowe reklamy. Ktoś widocznie nie dopilnował wcześniej realizując program na żywo i wpuścił do studia młodego człowieka nie sprawdzając jego poglądów, ale w Internecie już ten błąd naprawiono i pytanie o kłamstwo premiera w programie publicznej telewizji nie padnie.
Donald Tusk, jak też kierowana przez niego partia polityczna, w ciągu siedmiu lat sprawowania władzy dokonała spustoszenia moralnego w duszach wielu ludzi. Tusk osobiście odpowiada za to, że polityka dziś w Polsce jest utożsamiana ze sztuką kłamstwa, z oszustwem, przebiegłością, cynizmem i intryganctwem. Zdarza się, że politycy zmieniają swoje decyzje czy opinie, ale wtedy głęboko motywują swoją przemianę. Czymś kompromitującym dla polityka byłoby publiczne kłamstwo w Skandynawii czy Stanach Zjednoczonych. To dyskwalifikuje człowieka, który reprezentuje jakąkolwiek władzę, bo traci wiarygodność i zaufanie, jakim został obdarzony. Donald Tusk z łatwych i niespełnionych obietnic uczynił metodę sprawowania władzy. Jeżeli młody człowiek ujawniający kłamstwo premiera jest postponowany przez czołowego polityka rządzącej partii i to publicznie w telewizji, jeżeli prowadzący program staje za politykiem, to jest to namacalny sygnał, że zostały zmienione wektory moralne naszego społeczeństwa.
Donald Tusk w kampanii wyborczej w roku 2007 odwiedził Polaków pracujących w Anglii. Namawiał ich do powrotu, obiecają preferencyjne kredyty i pomoc w znalezieniu pracy, bo przecież w Polsce, gdy wygra PO, będzie się opłacało bardziej pracować niż w Anglii. Młodzi emigranci poparli Tuska, bo uwierzyli w jego obietnicę. Znam tych, którzy powrócili do kraju, po to tylko, aby znów wyjechać za granice. Donald Tusk już nigdy więc nie wyjechał w kampanii wyborczej poza granice kraju, bo jako premier odwiedzając inne kraje, przykładowo Kanadę, napotykał demonstracje Polaków, którzy przypominali mu jego własne obietnice. Oczywiście polscy rządowi dziennikarze w telewizyjnych czy prasowych relacjach demonstracje antytuskowe starannie pomijali. Tusk obiecał każdemu gimnazjaliście bezpłatny laptop. I czy ktoś o tym jeszcze pamięta? Sam powiedział, że każdy minister, który zaproponuje podwyższenie podatków, od razu przestanie być ministrem. I co? Sam premier zaczął podnosić podatki, więc sam powinien wyrzucić się z rządu? Tusk wyrzucił z portalu swojej partii program wyborczy, aby nikt zbyt łatwo nie mógł mu przypomnieć jego wyborczych obietnic, takich jak reforma systemu podatkowego z podatkiem liniowym na czele. Albo obietnica uratowania polskiego przemysłu stoczniowego z tajemniczymi inwestorami z Kataru. Francja i Niemcy swój przemysł stoczniowy ocaliły, Donald Tusk doprowadził do jego upadku. A ostatnia afera podsłuchowa? Przecież premier domagał się natychmiastowego ujawnienia i opublikowania wszystkich taśm. Zapowiadał wręcz błyskawiczne śledztwo. I co? Gdy doszły słuchy, że w nagrania są zamieszane służby, nad którymi premier ma niby nadzór i gdy ponoć został nagrany sam premier w rozmowie z oligarchą, o taśmach zrobiło się cicho. A jeszcze wcześniej: zapowiedź chemicznej kastracji pedofilów. Albo zapowiedź wprowadzenia obowiązkowych alkomatów we wszystkich autach, czego nie zrobiło dotychczas żadne państwo (Francja zawiesiła ten pomysł). Premier zachowywał się jak mały chłopiec zapowiadający, co on to zrobi, jaki jest groźny, jakim aparatem dysponuje, itp., itd., aby potem wszystko się rozmyło i dbano tylko o to, aby nie przypominać niewczesnych pomysłów premiera.
Największą szopką, kabaretem było wystąpienie premiera w środę 27 sierpnia, gdzie przedstawił nowa strategię ekonomiczną państwa, mówił o planach na rok 2016, obietnicach podwyżki emerytur, itp. Po premierze wizję swoich działań roztaczali poszczególni ministrowie. Ewa Kopacz, marszałek Sejmu, zadbała o to, aby posłowie nie mogli zadawać pytań ani premierowi ani ministrom. Poseł Tadeusz Iwiński był tym faktem oburzony. I po co była ta szopka, skoro premier wiedział, że za trzy dni oficjalnie zostanie ogłoszone, że wybiera się do Brukseli i cały rząd musi podać się do dymisji? Po co było kolejne kłamstwo i składane obietnice?
Przytoczę tu jeszcze niedawną wypowiedź premiera: „Do czasu kiedy wyborcy w 2015 r. podejmą kolejną decyzję, kto ma rządzić w Polsce, będę angażował się wyłącznie w sprawy krajowe. Bycie premierem Polski to dla mnie rzecz stukrotnie ważniejsza niż potencjalne awanse europejskie". Dziś wiemy, że stukrotnie ważniejsze nie są sprawy krajowe, a po prostu kasa, splendor i ucieczka od niezrealizowanych obietnic. Podczas tego kabaretowego, jak się potem okazało posiedzenia Sejmu, minister sportu zapowiadał rozwój polskiego rugby, a Bartłomiej Sienkiewicz, który zanim objął ministerstwo spraw wewnętrznych był przedstawiany jako wybitny ekspert od spraw wschodnich, w swym wystąpieniu sejmowych chwalił się dokonaniami straży granicznej, wspominając że strzeże ona granicy z Ukrainą wynoszącą 280 kilometrów. Faktycznie ta granica liczy 535km, a poseł Iwiński, który wyłapał tę pomyłkę (bo przecież żaden rządowy dziennikarz nie jest do tego zdolny) nie mógł sprostować ministra na sali sejmowej, a tylko na swoim blogu. Tu zdenerwowany Iwiński przypomniał zasadę: „To Sejm kontroluje rząd, a nie odwrotnie". Okazało się na ostatnim posiedzeniu sejmowym za premierostwa Donalda Tuska, że to jednak rząd kontroluje, kieruje i rządzi polskim sejmem.
Młody człowiek w telewizyjnym programie nieopatrznie zapytał, czy to jest ostatnie kłamstwo premiera Tuska. Boję się o przyszłość tego chłopaka, bo gdy jeden z mieszkańców Elbląga na swoim profilu na Facebooku umieścił wpis krytykujący premiera Tuska, to podczas wakacji nawiedzili go funkcjonariusze ABW. Panowie oczywiście legitymacji służbowych nie pokazali, nie przedstawili się, ale znakomicie wiedzieli, jak można zastraszyć nachodząc niespodziewanie kogoś w domu. Panowie powiedzieli tylko, że są funkcjonariuszami państwowymi. Odpowiadając jednak młodemu człowiekowi, czy jest to lub może było ostatnie kłamstwo premiera Tuska, stwierdzam, że nie. Ostatnim, a może przedostatnim kłamstwem wypowiedzianym przez premiera po ogłoszeniu, że został przewodniczącym Rady Europejskiej, było zaproszenie dziennikarzy na konferencję prasową we wtorek, 4 września., gdzie Tusk miał zapowiedzieć nowego premiera. Oczywiście, żadnej konferencji ani we wtorek, ani w środę nie zorganizował. Znów okłamał, tym razem dziennikarzy, którzy chyba tak się do tego przyzwyczaili, że nawet o tym publicznie już nie mówią. Bo polityka to sztuka uprawiania kłamstwa. Tego niestety nauczył i polskich dziennikarzy, i polskie społeczeństwo Donald Tusk. Przerażająca to konkluzja, ale niestety prawdziwa. Bo sztukę kłamstwa Donald Tusk ceni sobie szczególnie. Najlepiej świadczy o tym namaszczenie Ewy Kopacz na premiera Polski, i jej wcześniejszy awans na marszałka sejmu. To zapłata za jej publiczne i bezczelne kłamstwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Nie było polskich lekarzy przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy, o czym zapewniała i świadczyła jako uczestnik tych sekcji Ewa Kopacz. Nie było przekopywania na metr głębokości ziemi na miejscu katastrofy i jej przesiewania, o czym też zapewniała. Uczynienie premierem Kopacz jest gwarancją dla Donalda Tuska, że nadal prawda o katastrofie smoleńskiej będzie ukrywana, bo przecież była pani minister zdrowia w tej kłamliwej narracji brała bezpośredni udział.
Premier Donald Tusk ma jedno wielkie dokonanie i mam nadzieję, że dziennikarze innych krajów mu to kiedyś przypomną. Za jego rządów służby specjalne podsłuchiwały największą w Unii Europejskiej liczbę mieszkańców. Żadne z europejskich społeczeństw nie jest tak inwigilowane, jak polskie. Trzeba było stworzyć system utrzymujący politykę kłamstwa. Być może to się przyda innym krajom europejskim i stąd liczą na doświadczenie i wieloletnia praktykę byłego naszego premiera, który przez swoją własną córkę został ogłoszony królem Europy, a przez swoich partyjnych podwładnych jest tytułowany skromniej, tylko jako prezydent Europy.
Wiem, że to wszystko co napisałem jest bardzo niesłuszne i nieprawdziwe. Pamiętam przecież, jakie wytyczne dał były rzecznik rządu Paweł Graś występując w TVN 24. Powiedział wtedy uroczyście: „premier nigdy nie kłamie". Niech więc młody człowiek pytający o kłamstwo premiera i to czyniąc publicznie, ma się na baczności. Na pewno już do telewizyjnego studia zaproszony nie będzie, a smutni panowie wiedzą co czynić dalej. Ale mimo nakazu Grasia, mimo wypowiedzi Sławomira Nowaka o boskim geniuszu Tuska (Nowak publicznie obiecywał złożenie mandatu, za te zegarki, i co? Wierzyć politykom PO?), ja jednak pamiętam słowa Ewangelii, że ojcem kłamstwa jest szatan. Ci, którzy kłamią, którzy służą kłamstwu, muszą się ciągle bać, bo prawda nie tylko kiedyś zostanie ujawniona, ale także zwycięży. Chwilowy jest tylko triumf kłamstwa. Najgorsze jest to, że młodych ludzi przekonuje się do tego, że polityka jest sferą kłamstwa i obłudy, a nie realizacją społecznych potrzeb i dbałością o państwo i dobro obywateli. Ale prawda i tak kiedyś zwycięży.
ks. Jan Rosłan
(tekst ukazał się we wrześniowym numerze miesięcznika "Deb@ta)
Skomentuj
Komentuj jako gość