Po atakach 11 września 2001 roku na wieże World Trade Center świat zamarł i jakby narodził się na nowo - z nową polityką antyterrorystyczną. Tak zwana walka z terrorystami przez USA doprowadziła do powstania w 2014 r. Państwa Islamskiego i radykalizujących się nastrojów w, tak zwanym, świecie zachodnim. Nazywając rzeczy po imieniu terroryzm przybrał imię ISIS.
W Polsce, czym bliżej wyborów tym większa fala imigracyjnej krytyki - właściwie dwie fale PO - PiS, które spotykają się gdzieś po środku, nakładają i tworzą swoistego bałwana, tym razem nie morskiego, a kampanijnego.
Po słowach Jarosława Kaczyńskiego o imigrantach z Syrii "różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować... Ale sprawdzić trzeba" nazwano go higienistą nawiązując do technik stosowanych przez Nazistów w czasie prześladowań Żydów. Cezary Michalski w artykule "Higienista Kaczyński walczy z zarazkami roznoszonymi przez obcych" pisze "Prezes PiS celowo nawiązuje do totalitarnych języków z przeszłości, bo wie, że były najskuteczniejszym narzędziem zdobywania władzy w czasach lęku." Ja uważam, że jak się nie może uderzyć spienionym Niesiołowskim w Beatę Szydło, to ochlapuje się tego kto stoi bliżej.
Widocznie Ewa Kopacz stoi zbyt daleko, bo kierując się tokiem rozumowania Pana Cezarego też postanowiła zawalczyć o władzę i uspokoić lękliwych wyborców zapewniając, że Polska jest przygotowana na fale uchodźców - zwanych imigrantami lub odwrotnie - imigrantów zwanych uchodźcami. Nazewnictwo przybyszów zależy od elektoratu, elektorat PiS skłania się ku (nie mylić z "kłania się") imigrantom, a PO uchodźcom. Choć w tym drugim przypadku w grę wchodzą obie formy - skłaniać i kłaniać. ONZ wydaje się też stać na straży odpowiedniego nazewnictwa, i tak Zeid Ra'ada Al Hussein, Komisarz ds. Praw Człowieka zareagował na słowa Davida Camerona o imigrantach "porównania fali uchodźców do "mrowia" do złudzenia przypominają retorykę nazistowskich Niemiec wobec Żydów, co doprowadziło do Holocaustu. A politycy, którzy stosują podobne sformułowania, chcą zbić kapitał polityczny na problemie."
Jak widać problem uchodźców zwanych imigrantami i odwrotnie dotyczy całego, tak zwanego, świata zachodniego. Dlatego dziwi mnie fakt, że w tak bezkrytyczny sposób traktuje się zagrożenia jakie może za sobą nieść fala imigrantów. Czy 11 września, pamiętnego roku, niczego nas nie nauczył?
Problem trzeba widzieć całościowo. Brak przygotowania krajów, które przyjmą przybyszów możne sprawić, że w przyszłości staną się łatwym łupem dla tak zwanych - moderatorów konfliktów. Przy grupie domagającej się coraz większych przywilejów i chcącej zachować własną odrębność kulturową, z drugiej strony radykalizującym się nastrojom społeczeństwa zachodniego opartym na poczuciu frustracji wynikającej min. z nie najlepszej sytuacji ekonomicznej (przeświadczeniu, że lepiej już było) i poczuciu ataku na wartości chrześcijańskie, demokratyczne, przez zawłaszczanie coraz większej przestrzeni kulturowo-politycznej w bardzo łatwy sposób można ogniskować konflikty. Możliwość moderowania, ogniskowania konfliktów pozwala wpływać na decyzje polityczne i tym samym losy kraju. Zatem, czy Europa świadomie odchodzi od retorycznej zasady ograniczonego zaufania wypracowanej po 11 września?
Uchodźcy zwani imigrantami i odwrotnie do nas trafią, czy tego chce społeczeństwo, czy nie. Warto jednak zadbać o szczegóły min. o odpowiednie rozlokowanie ich w naszym kraju (sprawdzenie jakie nastroje panują wśród potencjalnych sąsiadów, zapewnić im odpowiednie warunki, żeby się nie "pozabijali" o dostęp do ładowarek (telefon komórkowy to ważna rzecz). Nie zaszkodzi sprawdzić, czy nie są chorzy, dla ich i naszego dobra, czy nie mają powiązań z ISIS, czy faktycznie pochodzą z regionu który podają, czy ich dokumenty nie zostały sfałszowane. Warto wiedzieć kim są, i czego możemy się spodziewać. Moim zdaniem, to elementarne wymagania.
Europa zdaje się dostrzegać zagrożenia płynące wraz z falą imigrantów zwanych uchodźcami i odwrotnie. Stara się wprowadzać "mapy osobowe" mające określić z jak największą dokładnością "kim jest osoba, która przekracza granice". Pozostaje pytanie, dlaczego tak późno zaczęto dostrzegać ten problem?
Nazywajmy rzeczy po imieniu, w Syrii jest wojna. W dużym uproszczeniu, jest tam ISIS, rebelianci, walczący o pozycje reżim, od czasu do czasu przylatują, moderatorzy trwającej tam, tak zwanej wojny domowej, USA i Rosja.
Imigranci zwani uchodźcami i odwrotnie, napływający do UE (bez względu na cel) nie są dla niej tak dużym zagrożeniem, jak sama polityka Unii. To ona jest kulawa i dopóki nie stanie na obie nogi: lewą i prawą obrzucanie się raz z lewej, raz z prawej strony bredniami o powrocie do Trzeciej Rzeszy, straszenie Nazistami i politykami w rajstopkach będzie normą. Nie powinno być normą. Bezpieczeństwo obywateli nie może zależeć od przepychanki na słowa polityków - ani w rajstopkach, ani bez.
U nas kampania trwa... Jak w słowach znanej piosenki "wojna na gesty, wojna na słowa, to każdy z domu na wyrywki zna, co dzień od nowa wybucha nowa wojna domowa" - bałwan wyborczy, goni bałwana. Mam nadzieję, że bez względu na to, która partia wygra wybory, czy będzie rządziła samodzielnie, czy nie, polityka nie tylko imigracyjna będzie, przede wszystkim, racjonalna. Tego sobie i Państwu życzę.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość