Europa powinna być otwarta i należy znaleźć schronienie dla wszystkich przybywających na Stary Kontynent?
Redaktor wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski zapowiedział rozpoczęcie debaty narodowej o uchodźcach. Podkreślił - czyli o nas samych. 20 milionów Polaków mieszka poza granicami. Zaznaczył, że - Chełpimy się naszą solidarnością, ale rozumiemy ją tylko jako solidarność innych z nami, a już nie naszą z innymi.
Na początku coś sobie wyjaśnijmy. Uchodźcą jest osoba, która przebywa poza krajem swojego pochodzenia i posiada uzasadnioną obawę przed prześladowaniem w tym kraju ze względu na rasę, religię, narodowość, poglądy polityczne lub przynależność do określonej grupy społecznej. Zatem, czy pan redaktor, określając Polaków mianem uchodźców dostrzegł w ich rodzimym kraju nad Wisłą pewne symptomy represji?
Ja dostrzegam, nie wobec tych którzy wyjechali w poszukiwaniu lepszych warunków życia, ale wobec tych którzy zostali w kraju i obawiają się o przyszłość swojej kultury, narodu, rodzin. Represje dotykają tych którzy ośmielają się wątpić w słuszność polityki migracyjnej UE i zadają pytania. Spotkanie szefów dyplomacji w Luksemburgu było przedpolem bitwy na argumenty, bo późniejsza reakcja zagranicznych mediów nie wskazuje na debatę w której każdy ma równe prawo wypowiedzi.
Na krytykę obowiązkowych limitów uchodźców dla krajów Unii pozwolił sobie min Minister Spraw Zagranicznych Słowacji Miroslav Lajczak uznał - To nie może być odgórna biurokratyczna decyzja. Trzeba brać pod uwagę specyfikę wszystkich państw i ich gotowość do przyjmowania uchodźców. Ustalanie obowiązkowych limitów jest jak zaproszenie do Europy. Do grona krytyków dołączyła Polska, Węgry i Czechy, co zaskutkowało falą krytyki. Niemiecki Dziennik „Sueddeutsche Zeitung" nawet nazwał kraje Grupy Wyszehradzkiej „czwórką bez litości". W odpowiedzi, mój kolega użył trafnego porównania mówiąc, że z uchodźcami jest tak jak z gośćmi, którzy przychodzą bez zapowiedzi, nie pukają do drzwi, wywarzają je i mówią jesteśmy! Zadał pytanie, co z naszą wolnością? Czy my nie mamy prawa powiedzieć - nie zgadzam się? Albo, chociaż, możliwości wytłumaczenia dlaczego nie chcemy żeby nie wchodzili? Może nie jestem przygotowany na taką wizytę? Może mam inne plany?
Czy Polska, naprawdę, nie ma innych planów? Planów pobudzenia gospodarki? Zmniejszenia długu publicznego? Czy Unia Europejska narzucając rozwiązania kwotowe, nie widzi problemów wynikających z odmienności kulturowej choćby we Francji, Wielkiej Brytanii? Może ostatnie doniesienia zamieszek na wyspie Lesbos nie robią na nikim wrażenia? A może właśnie o to chodzi w polityce UE - żeby kraje były wewnętrznie skonfliktowane? Takie osłabienie zrobiłoby pole do wprowadzenia nowych regulacji prawnych nakazujących silniejsze poszanowanie wartości kulturowych i religijnych wynikających z polityki multi-kulti? W początkowej fazie imigranci będą głosować na lewicowe ugrupowania, co pozwoli na zmianę obecnie panujących trendów. Kolejna faza, z bardzo dużym prawdopodobieństwem, to będzie odwrócenie wartości na korzystne dla imigrantów, ale już nie liberalne, a konserwatywne sprzyjające wartościom kultury silniejszej, czyli niepodatnej na modyfikacje, albo podatnej w mniejszym stopniu. W takim świecie mniejszości, w tym chrześcijańska, zostałyby zepchnięte na margines. Zatem, czy obawy "ksenofobicznych", "bezdusznych", "rasistowskich" Polaków są słuszne? Wicenaczelny "GW" pomija pytanie czy powinniśmy przyjmować uchodźców z Syrii. Stawia pytanie - jak ich przyjąć? Jak rozumiem pozostaje pytanie - jakich uchodźców przyjmować? Może wszystkich? Jak im pomoc? Dając prace? Najpierw wysyłając do szkoły? Czy nasz rynek pracy jest dla nich atrakcyjny? Czy nasza pomoc socjalna jest w stanie uporać się z ich problemami, również psychologicznymi, tożsamościowymi? Czy nasze prawo pozwala na uporanie się ze wszystkimi wyzwaniami? Czy jesteśmy przygotowani ekonomicznie żeby w przyszłości przyjąć większą liczbę uchodźców i ich rodzin? Te pytania pozostawiam bez odpowiedzi, po to są debaty żeby rozmawiać.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość