Slogan „myśl globalnie, działaj lokalnie" może stać się faktem, jeśli zmienimy formę demokracji poprzez promowanie koegzystencji sektora prywatnego z aktywnym państwem przy jednoczesnym włączeniu w proces decyzyjny ruchów społecznych.
Zmarły 1 stycznia socjolog Ulrich Beck w udzielonym Gazecie Wyborczej wywiadzie przypomniał: „Znajdujemy się u progu nowego upolitycznienia. Sukces nowoczesności - rozwój wiedzy, postęp techniki, indywidualizacja - powoduje rozwianie się złudzeń, że państwa narodowe, rodzina, edukacja pozostaną nienaruszone. Ich kryzys prowadzi zaś do nowych konfliktów. Do czego potrzebna nam Europa i jak ma wyglądać? Jak kształcić ludzi na uniwersytetach, kiedy nikt nie ma pojęcia, jak będzie wyglądał rynek pracy? Jaki model rodziny jest odpowiedni, gdy wyzwaniem jest nie tylko równouprawnienie obu płci, lecz także nieustanna mobilność?"
Według niego społeczeństwa muszą sobie poradzić ze „zderzeniem kultur ryzyka". Kluczową kwestią zajmującą polityków jest ocena ryzyka np. z energią atomową, kryzysami czy rozwojem rynku i co za tym idzie edukacją. Powstaje więc pytanie o przyszłą formę demokracji, powinniśmy kształtować europejską, a w przyszłości ogólnoświatową opinię publiczną, czy skupić się na skuteczniejszej działalności państw narodowych? Ja jestem bliższa drugiemu rozwiązaniu. Oczywiście przy uwzględnieniu trendów współczesnej polityki światowej (mam tu na myśli politykę kształtowaną przez światowe mocarstwa). Być może jest to możliwe, poprzez włączenie do procesów decyzyjnych ruchów społecznych, a także patrząc na najbardziej rozwinięte gospodarki kapitalistyczne, poprzez promowanie koegzystencji sektora prywatnego z aktywnym państwem.
Ekonomistka Mariana Mazzucato w „Państwie przedsiębiorczości" proponuje trzy rozwiązania, broniące państwa jako kluczowej strony we wprowadzaniu innowacji technologicznych. Pierwsze to „złota akcja", która gwarantowałaby państwu udział we własności intelektualnej patentów powstałych dzięki wsparciu budżetów publicznych, oraz na narodowym „funduszu innowacji", do którego spływałyby zyski z wydawanych licencji. Drugie rozwiązanie opierało by się na „pożyczkach zależnych od przyszłych dochodów" udzielanych firmom, podobnie jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii w przypadku pożyczek studenckich na pokrycie czesnego. W przypadku gdy państwo, bezpośrednio, wspiera prywatne firmy na odpowiednim etapie badań, rozwoju i komercjalizacji innowacji, to w przypadku sukcesu projektu powinno mieć bezpośrednie prawo do części zysku w postaci spłaty pierwotnego finansowego wsparcia lub też w postaci akcji danej spółki, dobrym przykładem jest Finlandia, która w ten sposób uzyskała udziały w spółce Nokia. Trzecim rozwiązaniem jest inwestowanie w zarządzane przez państwo banki rozwoju, które obecnie z powodzeniem działają w Niemczech, Brazylii czy Chinach.
Demokracja to podobno „najlepszy spośród wszystkich możliwych porządków" wierzę, że przy koegzystencji poszczególnych państw z sektorem prywatnym i jednoczesnym wsparciu, włączeniu w proces decyzyjny ruchów społecznych (realny wpływ na kształtowanie kierunków rozwoju poszczególnych regionów) slogan „myśl globalnie działaj lokalnie" może stać się faktem. Oczywiście nie jest to proste, bo jak wspomniał Ulrich Beck - społeczeństwa muszą sobie poradzić ze „zderzeniem kultur ryzyka". Do tego potrzebni są odważni politycy, którzy w swoich działaniach postawią na merytoryczną debatę , a z drugiej strony mądre społeczeństwo, które nie będzie się kierowało liczbą kliknięć „lubię to", przy wyborze – nie tylko kandydata na dane stanowisko, ale też programu telewizyjnego, czytanego artykułu, odtwarzanego wideo w Internecie i kupowanego towaru w sklepie. Musimy zrozumieć, że dobro wspólne jest naszym własnym. Być może do wypracowania lokalnych, narodowych trendów, a może nawet nowych struktur decyzyjnych, potrzebne będzie działanie ponadnarodowe? Jeśli możliwe będzie wypracowanie nowego modelu demokracji to mam nadzieję, że ruchy społeczne odegrają w nim jedną z głównych ról.
Zaangażowani obywatele, to kapitał warty podjęcia ryzyka.
Skomentuj
Komentuj jako gość