Bo tak! Bo jesteśmy wyjątkowi! Nie podążamy z głównym nurtem! Płyniemy pod prąd! Czytamy „niezależne" magazyny i słuchamy niszowej muzyki. Telewizji w ogóle nie oglądamy, ale mimo to wiemy przeciwko czemu się buntujemy. Nasz bunt i modowa prowokacja wyrasta z głębi naszej natury - głębi kultury masowej.
Hipster – też człowiek.
Jako istota stadna, szuka grupy osób podobnie myślących, odczuwających, poruszających się w podobnej estetyce. Jak niegdyś Dandysi, tak dziś hipsterzy ozdabiają ulice miast krzykliwym ubiorem komunikującym: STOP – zobacz jaki jestem cool i to w ramach protestu przeciwko temu, co jest cool. Logiczne nie? Trzeba przyznać, że mają poczucie humoru. Z przymrużeniem oka spoglądają znad kolorowych czasopism przemycanych w (niegdyś damskich) torebkach. Żyją w przekonaniu, że podążają własną, indywidualną drogą, kreują trend. Prawda bywa okrutna – to oni zostali wykreowani przez tendencję. Globalne nawoływanie do indywidualizmu, opartego na zaprzeczeniu dotychczas funkcjonujących wartości.
Obecna, niepewna, sytuacja ekonomiczna zmusza ludzi do ciągłego przemieszczania się, jeżdżą to tu, to tam w poszukiwani lepszej uczelni, lepszej pracy, lepszego dziś. Dzisiejsi hipsterzy, zazwyczaj, nie posiadają wysokiej pozycji społecznej, a swój, często jedyny, kapitał kulturowy szyją na miarę społeczeństwa, czyli podlegający ciągłej zmianie. O przyszłości wolą nie myśleć. Wizerunek oparty na najnowszych trendach w modzie staje się kreacją odzwierciedlającą styl życia.
Wracając do torebki – Na ulicach większych miast zauważalny jest wysyp panów (chyba jeszcze panów) z torebkami i fryzurami rodem z filmu „Gorączka sobotniej nocy" gdzie John Travolta gra Tony'ego Manero – pracującego w sklepie. Warto zwrócić uwagą, że ten film, z życiem współczesnych, wielkomiejskich buntowników, łączy więcej niż fryzura Tony'ego. Codzienne życie, zwykłego sprzedawcy przeplata się z dyskotekowym życiem w blasku reflektorów. Główny bohater tylko tam, może poczuć się kimś ważnym, podziwianym i docenianym. Podobnie jest z naszymi hipsterami, których przy nie zmieniającej się sytuacji rynkowej może przybywać. Czują się podziwiani i doceniani tylko dzięki kreacji własnego wizerunku – buntowników z wyboru, pytanie tylko czy do końca swojego.
Jestem bliższa zdaniu, że to globalizm wyznaczył kierunek zmian. Torebka, noszona przez (jeszcze chyba mężczyzn) stanie się symbolem zmiany zacierającej granicę pomiędzy, tym co kobiece, a tym co męskie. Następnym krokiem może będą sukienki, kto wie? Wyobraźmy sobie armię żołnierzy ubranych w sukienki z torebkami na ramieniu. A w dłoniach, zamiast broni np. bukiet kwiatów z liścikiem „wybacz mi". To by było coś... Postęp cywilizacyjny, że ho ho...
W dobie kryzysu, jaki rysuje się za naszą wschodnią granicą wolałabym jednak bardziej tradycyjne podejście. Podczas wizyty w Kijowie Angela Merkel przekonywała władze Ukrainy do zawieszenia broni i negocjacji, co oczywiście może doprowadzić do stworzenia na wschodniej Ukrainie rejonu rozbrojonego. Takie rozwiązanie z pewnością spodobałoby się Putinowi. Tym bardziej, nie tylko Putinowi, spodobała by się armia prowadząca wojnę na torebki. Taki Torebkowy Oddział Specjalny pewnie wysunął by jakiś kulturowy postulat. Może nawet żołnierze byliby uzbrojeni w słowo, mogli by, na przykład, unieść głos i wykrzyczeć wrogowi prosto w twarz - Nie strzelaj, ty szowinisto!
I tym szowinistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć.
Skomentuj
Komentuj jako gość