Wiktor Janukowycz zaproponował liderom opozycji stanowiska, Arsenijowi Jaceniukowi premiera, a Witalijowi Kliczce wicepremiera. Ponadto zgodził się na powołanie grupy roboczej ds. zmian w konstytucji, która miałaby rozszerzyć kompetencje parlamentu kosztem kompetencji prezydenta oraz uchwalenie ustawy o amnestii dla uczestników protestów. Warunkiem było opuszczenie zajętych gmachów rządowych.
Liderzy, jeśli jeszcze możemy ich tak nazywać, nie zgodzili się na ustępstwa. Żądają wcześniejszych wyborów. Przyjęcie propozycji bez poparcia protestujących byłoby ryzykowne. Zwłaszcza, że jak wszystko na to wskazuje, nie są do tego przygotowani. Opozycja na razie ma jeden cel – chce, żeby Janukowycz ustąpił ze stanowiska, ale jednocześnie nie ma lidera, który zająłby jego miejsce ani planu na wprowadzenie reform.
Bez wątpienia Janukowycz przestraszył się głosu ulicy, ale nie przeszkodziło mu to w starannym doborze kart, które nieudolnie wyłożył na stół. Załóżmy, że Kliczko i Jaceniuk przyjmują propozycje. Co z trzecim graczem o wolność? Byłoby to celowe wypchnięcie go na ulice do zwolenników Swobody, co z dużym prawdopodobieństwem zaostrzyłoby radykalizacje nastrojów. Nie zapominajmy, że wokół stołu, w szarej strefie propagandy kręcą się partnerzy rozgrywających – Rosja i UE.
Rosja grozi cofnięciem 15 miliardów pomocy Ukrainie, podniesieniem cen gazu i czai się, żeby przejąć cały naftogaz. Wyobraźmy sobie, że robi to gdy premierami są opozycjoniści. Lud może szybko uznać, że „sprzedali Ukrainę" albo „Janukowycz jaki był taki był, ale z Putinem potrafił się dogadać". O takie emocje bardzo łatwo, dlatego decyzja jaka została podjęta przez Kliczkę i Jacyniuka wydaje się rozsądna.
UE na razie wstrzymuje się od ingerencji, za to Rosja z Janukowyczem znaleźli sprzymierzeńca w uruchomieniu prowokacji, a na imię mu Nacjonalizm. Grupki Ukraińców, demonstrowały z plakatami: „polsko–banderowski sojusz", „Rosja jedynym obrońcą świata przed odrodzeniem faszyzmu i nacjonalizmu". Wydumany wróg mógłby sprowokować UE do zajęcia stanowiska, ale nie wiedzieć czemu brakuje reakcji. Może dlatego, że jak głosi hasło z innego plakatu „Ambasada – sztab rewolucji"?
Tak czy inaczej, dla opozycjonistów gra dopiero się zaczyna, ale jak pokazują ostatnie doniesienia, mają dobre rozdanie. Władza obozu rządzącego traci poparcie w regionach.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość