Parlament Europejski, dzięki zaczadzeniu politpoprawnymi bredniami, znalazł sposób rozwiązania problemu dyskryminacji kobiet w pracy. Mędrkowie uchwalili prawo, które daje możliwość rządom krajów członkowskich rozwiązać każdą dużą firmę. Jak? Oj to bardzo proste.
W radach nadzorczych do 2020r. ma zasiadać co najmniej 40% kobiet. Negatywnie do tego szalonego pomysłu był nastawiony brytyjski UKIP. Zgłosił 21 poprawek, dających przedsiębiorstwom możliwość uniknięcia sankcji. Jak można było się spodziewać, wszystkie zostały odrzucone.
W tym głosowaniu został ujawniony kierunek działań PE, i jak widać nie jest on w żaden sposób związany z przesłankami ekonomicznymi. Od tego momentu, to światopogląd ma wyznaczać kierunek rozwoju przedsiębiorstw. Niestety, wyraźnie widać, że środowiskom rzekomo działającym na rzecz równouprawnienia, chodzi w rzeczywistości o czystą dyskryminację. Dyskryminację nie mężczyzn, ale ludzi, którzy posiadają odpowiednie kompetencje. Jestem ciekawa czy kobietom głosującym za nowym prawem przyszło do głowy, co musi czuć kobieta, która dowiaduje się, że dostała awans tylko dlatego, że jest kobietą? A może one właśnie dlatego awansowały na decydentów (tki) w UE? Cóż, widać konsekwencje parytetów…
Oczywiście według nowych regulacji, jeśli przy rekrutacji pojawi się dwóch kandydatów o takich samych kwalifikacjach, to zatrudniona ma być ta osoba, której płeć jest niedostatecznie reprezentowana w składzie rady nadzorczej. Proszę sobie wyobrazić rekrutacje, czy powoływanie nowych dyrektorów, kiedy żadna kobieta nie wyrazi chęci dostąpienia tego zaszczytu. Czy takie kobiety będą zmuszane do objęcia stanowiska pod groźbą zwolnienia? Załóżmy, że nawet najgorzej przygotowana kobieta nie zgodzi się na objęcie funkcji. Co wtedy? Według idiotycznego prawa na firmę będzie musiała być nałożona sankcja. Chyba w tym miejscu nie pozostaje nic innego jak popadnięcie w wisielczy humor. W końcu jest wyjście z takiej sytuacji. Przynosi je „gender”. Wystarczy po prostu przekonać kilku mężczyzn żeby publicznie przyznali, że czują się kobietami. W końcu w jednym z krajów wystarczy do tego deklaracja…
Nowe prawo jest doskonałym wręcz narzędziem do eliminacji konkurencji - taka nowa broń masowego rażenia, której będą mogli użyć tylko zwolennicy "równouprawnienia za wszelką cenę". Cena może być wysoka, ale kto w UE by się przejmował takimi ekonomicznymi bzdurami? Chyba tylko ci nieczuli i ogarnięci chęcią zysku homofobi, którzy nie znają się na gender i nie lubią kobiet.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość