Europa Plus z Aleksandrem Kwaśniewskim na czele zaprezentowała „Pierwszą Kadrową” składającą się z 15 pełnomocników, którzy będą budować struktury w terenie. Wśród mało znanych nazwisk znaleźli się też przodownicy: były szef Telewizji Polskiej Robert Kwiatkowski, prof. Krzysztof Szamałkiewicz i prof. Jan Hartman. Pierwszy przodownik Kwaśniewski zapewniał, że Europa Plus „jest ruchem otwartym”, jak się okazuje szczególnie na starych przyjaciół z SLD i nowych z Ruchu Palikota.
Aleksander Kwaśniewski próbował przywołać do porządku Leszka Millera i zasugerował podanie ręki Palikotowi, ale ten tupnął nogą i nie chciał rozmawiać z Januszem. Co więcej nie chce go zaprosić na Kongres Lewicy. Według Kwaśniewskiego takie zachowanie jest niedopuszczalne, ponieważ lewica powinna mieć wspólny cel: „ zbudowanie centrolewicowej formacji, która będzie walczyć o zwycięstwo wyborcze nie tylko do Parlamentu Europejskiego, ale też w wyborach do Sejmu”
Wyrzucony z SLD za kolaboracje z EP Ryszard Kalisz uznał, że nie mieści się w obecnym systemie parlamentarnym. Co kol wiek, to znaczy został mianowany łącznikiem między Europą Plus, a kobietami. Tłumaczył, że otaczają go kobiety i musi je „wykorzystać podmiotowo”. Cóż… Mus, to mus.
Europa Plus chciałaby powiedzieć Yes We Can! Tak my potrafimy zapewnić równość! Tak my potrafimy zapewnić wszystkim dobrobyt i szczęście! Tak my potrafimy naprawić Polskę! Ale nie chcemy się dogadać. Prawda jest taka, że nowy ruch na lewicy jest jedynie kolejnym ruchem w rozgrywkach o władzę. Miller wie, że w najbliższych wyborach będąc w skostniałym SLD, nie wygra z PO czy PiS ale pozostając wodzem partii, może powalczyć o pozycje wicepremiera. Kwaśniewski liczy, że Europa Plus pozwoli mu wygrać wybory do Europarlamenru, a Palikot pozostanie pożytecznym sojusznikiem ze strukturami, które można „podmiotowo wykorzystać”, przynajmniej na razie.
Powstaje pytanie czy demokracja może być oparta na innym systemie niż wodzowski? Przecież dyscyplina partyjna nie powinna być ważniejsza niż interes osób, które głosowały na dane ugrupowanie. Problem polskiej lewicy polega na tym, że nie potrafi ona nawet stworzyć wspólnej definicji lewicy. Trudno powiedzieć co jest lewicowe, a co nie. Nie jest już ideowa, bo gdyby była, dążyłaby do równości choćby wypowiedzi. Tym czasem dorośli panowie obrażają się i tupią nóżkami. Gdyby jednak z jakichś, niezwykłych przyczyn udało się lewicy stworzyć wspólną formacje, nie sadzę aby była w stanie wnieść jakąś nową jakość do polskiej polityki.
„Yes we can” odpowiadające żywotnym potrzebom całego społeczeństwa raczej nie powstanie… ale może powstać hasło na skalę lewicowych możliwości.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość