Szef naszego rządu, niczym Janosik zgarnął część budżetu unijnego i w chwale powrócił do kraju. Splendor jaki temu towarzyszył można by porównać do przekroczenia historycznego rubikonu ale i tu pojawia się nieśmiertelne pytanie –czy jest sens?
Nad sensem działania nasi politycy zastanawiają się dłużej niż nad samym kierunkiem działań. Naukowcy o zapaści demograficznej informowali od wielu lat . Politycy jak widać działają z opóźnieniem. W 2011 roku temat zapaści demograficznej podjęła PJN wówczas jednak program polityki rodzinnej uznano za mniej ważny i odsunięto na boczny tor. Dziś nikt już niema wątpliwości, problem istnieje i jest znaczący dla przyszłości całego narodu. Pytanie co zrobić aby ograniczyć straty?
Prof. Krzysztof Rybiński proponuje stypendium demograficzne zastępujące ulgi podatkowe. –Tłumaczy – Z ulg w sposób istotny mogą korzystać tylko osoby o wysokich dochodach. Pogłębiają one deficyt budżetowy, natomiast stypendium finansowane z 100% przesunięciem wydatków jest neutralne dla budżetu. W krótkim okresie zwiększy dochody i wzrost gospodarczy w długim okresie. Takie rozwiązanie ma pomóc rodzinom w podjęciu decyzji o posiadaniu dzieci. Według profesora –stypendium demograficzne powinno zostać „spłacone” przez stypendystę w postaci sumy podatków (PIT, CIT) które odprowadzi w Polsce. Paweł Kowal przewodniczący PJN jest podobnego zdania. Aby ograniczyć rozbudowywanie biurokracji proponuje przekazywanie środków bezpośrednio rodzinom. W odpowiedzi do Leszka Balcerowicza opisuje -przyjęcie takiego modelu wymaga poważnych reform w strukturze wydatków państwa i kompetencjach poszczególnych ministerstw, a zatem odpowiedniej koordynacji przez określony czas.
Pomoc rodzinom w formie stypendium to dobry pomysł przy założeniu, że żyjemy w kraju świadomych i rozsądnych obywateli, którzy potrafią odpowiednio wydawać pieniądze. Większość z pewnością tak ale istnieją też rodziny patologiczne często wielodzietne nie radzące sobie z wychowaniem dzieci. Co dopiero z wydawaniem „nie swoich” pieniędzy. Oczywiście, do zminimalizowania tego zjawiska można powołać organizacje pożytku publicznego ale czy przyniesie to zamierzony efekt ?
Może rozwiązania należy szukać w redukowaniu kosztów pracy? Jeśli obywatel będzie miał pracę to nie będzie potrzebował pomocy od państwa. Będzie wydawał pieniądze w kraju i napędzał polską gospodarkę bez konieczności wyjazdu do bardziej rozwiniętego kraju. Do tego jednak trzeba odważnych polityków, którzy postawią interes narodu ponad interesem partyjnym.
Rząd Donalda Tuska powinien przestać bawić się w ekonomiczne eksperymenty dzięki którym w ostatnich latach udało mu się zaprzeczyć teorii Keynesa. Wpompowano w gospodarkę ogromne sumy i mimo to setki firm realizujących rządowe zlecenia zbankrutowały. Gospodarka zwalnia, a bezrobocie rośnie. Coś jednak trzeba zrobić. Jeśli państwo potraktuje dzieci jako inwestycje, a nie jako koszt to będzie możliwe zminimalizowanie strat jakie i tak poniesiemy w przyszłości. Dlatego proponuję pochylić się nad projektami zmian i w odpowiedni sposób wykorzystać środki, które otrzymaliśmy ze wspólnego budżetu Unii Europejskiej. Tym razem bez narodowych eksperymentów. Historia to nie list samobójcy –to dzieje przetrwania.
Skomentuj
Komentuj jako gość