"Wiadomość o zakazie kolportażu „Debaty” na terenie Instytutu Sztuk Plastycznych Wydziału Sztuki UWM jest niestety kolejnym potwierdzeniem na wyższość jednostkowych interesów. Uniwersytet to miejsce wymiany myśli, poglądów, szukania prawdy. Tu zakazy najczęściej spotykają się z reakcją odwrotną i można się spodziewać, że studenci wbrew oczekiwaniom Rady zaczną częściej sięgać po miesięcznik."
Wolność słowa to prawo do publicznego wyrażania własnego zdania, poglądów a także jego poszanowanie przez innych. Oczywiście to prawo nie może ograniczać wolności innych przez pomówienie czy zniesławienie. Ten standard norm cywilizacyjnych mogło by się wydawać obejmuje również nasz nadwiślański kraj ale czy do końca tak jest?
Z „Rzeczpospolitej zostaje zwolniony redaktor Cezary Gmyz za publikację artykułu „Trotyl we wraku Tupolewa” wydawca oświadcza: „Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznaje, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku Tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany”
Tydzień później dowiadujemy się, że na detektorach wykrywających materiały wybuchowe pojawił się skrót TNT, początkowo odczytany przez prokuraturę: „To Nie Trotyl”, podczas Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka okazało się, że to tylko błąd logiczny. Logicznie rzecz ujmując, Trotyl Nie Trotyl wybuchu nie było, a jak ktoś poddaje to w wątpliwość jest szaleńcem opętanym przez ducha Lecha Kaczyńskiego.
Paweł Lisicki po wcześniej złożonej mu „propozycji nie do odrzucenia” przez Hajdarowicza i Godlewskiego zostaje zwolniony z funkcji redaktora naczelnego „Uważam Rze”. Na swoim blogu pisze: ”Kiedy półtora roku temu tworzyłem tygodnik "Uważam Rze" myślałem, że żyję w kraju, w którym mimo wszystko działa wolny rynek, gdzie liczy się praca i umiejętności. Sądziłem, że jeśli tworzy się nowy tygodnik, jeśli samemu wymyśla się jego kształt, dobiera autorów, umieszcza w nim różne formy dziennikarskie, nadaje się tygodnikowi właśnie niepowtarzalny charakter, jedyny i nie do podrobienia, to ktokolwiek nie byłby jego właścicielem zostanie to uszanowane.” W kraju nad Wisłą z pewnością ktoś działa ale nie jestem pewna czy wolny rynek. Pismo było w stanie na siebie zarobić, miało stałych czytelników więc skąd pomysł na zmianę naczelnego?
Wracając do definicji Wolności słowa należy zauważyć, że nie jest ona dana raz na zawsze i trzeba o nią ciągle zabiegać. Walka o wpływy była, jest i będzie dlatego powinniśmy doprowadzić do sytuacji gdzie foch z przytupem zostanie zamieniony na rzetelną debatę do której na równych prawach będą miały dostęp wszystkie media, bez względu czy popierają retorykę PiS-u, PO czy Mietka z Parzymiechów Dolnych.
Wiadomość o zakazie kolportażu „Debaty” na terenie Instytutu Sztuk Plastycznych Wydziału Sztuki UWM jest niestety kolejnym potwierdzeniem na wyższość jednostkowych interesów. Uniwersytet to miejsce wymiany myśli, poglądów, szukania prawdy. Tu zakazy najczęściej spotykają się z reakcją odwrotną i można się spodziewać, że studenci wbrew oczekiwaniom Rady zaczną częściej sięgać po miesięcznik. Na sali wykładowej znajdują się osoby, które przychodzą tam w konkretnym celu. Chcą zdobyć wiedze przekazywaną przez naukowców. Każda z osób zajmująca miejsce na sali ma własne poglądy i idee, a rolą wykładowcy nie jest narzucanie własnej opinii, ale szukanie alternatyw w już istniejących źródłach. Jednym z takich źródeł jest „Debata”.
Wolność jednych nie powinna ograniczać wolności drugich. Co w sytuacji gdy strony wyciągają oręż z napisem „mowa nienawiści”? Stefan Niesiołowski nazywa tygodnik „Uważam Rze” szmatławcem i jednocześnie nawołuje do poszanowania zdania innych. Podobnie jest z raportem Millera, który wg niego jest prawdą objawioną i nie należy jej podważać. Jarosław Kaczyński w odpowiedzi wykrzykuje „to był zamach!” Przypominać to może zabawę dzieci w piaskownicy. Kto kogo obrzuci większą ilością piasku? Ale w końcu czego nie robi się dla wolności słowa? Naszego słowa.
Izabela Stackiewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość