Tragedia jaka wydarzyła się w samolocie linii Germanwings*, a którą odtworzono w „tri miga", co do sekundy, na podstawie tylko jednej czarnej skrzynki, nie znajduje odniesienia do podobnych wydarzeń, choć jak twierdzą niektórzy eksperci znane są fakty co do paru analogicznych przypadków, w których mający problemy psychiczne lub życiowe piloci resetowali swój lot zabierając w tę ostatnią podróż pasażerów i resztę załogi.
Jak tylko Airbus A 320 linii Germanwings rozbił się w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich ostatnim podejrzeniem, jakie komukolwiek przyszło do głowy było rozmyślne rozbicie maszyny przez pilota. Podejrzewano zamach terrorystyczny. Ale już następnego dnia na konferencji prasowej z szefami linii podano, że w kokpicie samolotu rozegrał się bezprecedensowy dramat. Pojawił się wątek depresji młodego adepta lotnictwa, który za sterami jako drugi pilot zasiadł w roku 2013. Dziennikarze pytali o jego poglądy polityczne i religijne.
W tej chwili nie są znane jeszcze wszystkie fakty związane z przypadłościami zdrowotnymi Andreasa Lubitza z Montabaur**, uroczej miejscowości w Hesji, ale wiadomo, że miał problemy natury psychicznej, parokrotnie przerywał szkolenie, które odbywał w Niemczech i w USA, leczył się, brał środki psychotropowe, może spędził wiele godzin na kozetce otwierając swoją duszę przed znudzonym lekarzem. Podobno w ostatnim czasie rzuciła go dziewczyna, co mogło tylko pogłębić stan depresji. Nic jednak nie usprawiedliwia jego decyzji, że postanowił się rozprawić się ze swoim życiem tak radykalnie i na dodatek łamiąc wszystkie zasady, i te wynikające z regulaminu Urzędu Lotnictwa Cywilnego, z zasad etycznych i te z Dekalogu.
Pozostaje pytanie, czy człowiek o takich predyspozycjach mógł być dopuszczony do zawodu, w którym troska o bezpieczeństwo ludzi znajdujących się na pokładzie samolotu jest bezwzględnym priorytetem. Tylko firma Lufhansa może odpowiedzieć na pytanie, czy procedury obowiązujące ich pilotów, łącznie z testami psychologicznymi, były na tyle szczelne, by wykluczyć choćby możliwość zaistnienia takiej sytuacji. Można podejrzewać, że nie. Inna sprawa, że nie wszystko też da się przewidzieć. Po wydarzeniach z 11 września 2001 roku drzwi prowadzące do kokpitów chyba wszystkich linii lotniczych zostały tak zabezpieczone, że z zewnętrz praktycznie są nie do sforsowania. Tym razem wróg miał zaczaić się od wewnątrz. „Czarny pies", jak potocznie mówi się o depresji, dopadł drugiego pilota tragicznego lotu z Barcelony do Dusseldorfu, który po wyjściu kapitana zablokował wejście do kabiny i ze spokojem zaprogramował katastrofę.
Umysł i ludzka dusza wydają się nadal przestrzenią nie do końca odgadnioną i przewidywalną. Okazuje się, że zdarzają się sytuacje, kiedy wychowanie, edukacja, etyka, wiara, w jednej sekundzie obracają się w perzynę, jakby tknięte siłą nieubłaganego tsunami. „Jeżeli pilot świadomie zabił siebie i 149 osób, to znaczy, że jego moralność i instynkt samozachowawczy nie zdołały odwieść go od tego czynu." - napisał komentator "Sueddeutsche Zeitung".
Oczywiście nie mam zamiaru deprecjonować ludzi cierpiących na depresję i nie uważam, że zawodowo mogą tylko zajmować się prowadzeniem budki z warzywami. Winston Churchill, który przez większość życia zmagał się z tym syndromem i jest autorem terminu „czarny pies", pomimo tych przypadłości był odpowiedzialnym mężem stanu. To, że często nie mógł się powstrzymać od łez, także publicznie, w żaden sposób nie przeszkodziło w wypełnieniu historycznej misji. Wprawdzie nie stosował psychotropów – bo ich wówczas nie było – ale whisky była wierną towarzyszką jego całkiem długiego żywota.
Według Światowej Organizacji Zdrowia depresja jest czwartym najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie. Badania dowodzą, że co piąty dorosły przynajmniej raz w życiu znajduje się w stanie dającym się zdiagnozować jako depresja wymagająca leczenia. Wprawdzie dane pokazują, że na depresję częściej zapadają kobiety niż mężczyźni, ale może to wynikać z faktu, że mężczyźni rzadziej przychodzą z tym problemem do lekarza. Choroba dopada najczęściej ludzi aktywnych zawodowo między 35 a 50 rokiem życia.
Czy już teraz można jednak ze 100-procentową pewnością powiedzieć, że Andreas Lubitz z Montabaur, tak szybko uznany za Herostratesa XXI wieku, rzeczywiście jest sprawcą tragicznego wydarzenia? Może to tylko hipoteza wygodna dla Germanwings i Lufthansy? Nie tak dawno w Lufthansie wygasł strajk pilotów. Akcja protestacyjna była dwunastym strajkiem w ciągu roku. Odwołano większość lotów; ucierpiało ok. 20 tys. pasażerów. Lufthansa tnie koszty. Niemieccy piloci protestują przeciwko próbom wydłużenia wieku emerytalnego. Młodzi mają być pozbawieni możliwości odejścia na emeryturę w 55 roku życia. W ramach oszczędności firma tworzy sieć tanich linii, jak Germanwings, gdzie warunki pracy są zdecydowanie gorsze niż w centrali.
Lufthansa jak wiele innych znanych przewoźników zmaga się z rynkiem. Stąd pójście w politykę siostrzanych tanich linii, które jak irlandzki Ryanair przynoszą duże zyski. Z tym, że te zyski zdobywa się kosztem takich czynników, jak m.in. polityka bezpieczeństwa. Dwa lata temu dużo pisano, ukazał się nawet film dokumentalny o superoszczędnościach obowiązujących w Ryanairze. „Piloci twierdzą, że w kokpitach samolotów Ryanaira rotacja jest tak duża jak na kasach w Tesco, a za sterami samolotów coraz częściej zamiast etatowych pilotów zasiadają samozatrudnieni kooperanci agencji pracy tymczasowej." Nie mają oni płatnego urlopu ani płatnych zwolnień chorobowych. Anonimowi piloci skarżyli się także na zwyczaj tankowania paliwa „na styk", nie dający wiele szans w sytuacji, gdy samolot z przyczyn pogodowych musi być skierowany na inne lotnisko. Jakie standardy obowiązywały w Germanwings, na razie nie wiemy. Nie wiemy na jakich zasadach zatrudniony był Andreas Lubitz. Nie wiemy do końca, jakiej natury były jego problemy zdrowotne. Jak głęboką miał depresję. Wiemy za to, że ukrywał swoje przypadłości przed pracodawcą. Wiemy także, że zaświadczenie lekarskie o niezdolności do pracy w feralnym dniu miał podobno podrzeć i zostawić w domu. Takie informacje docierają ze wszystkich kanałów informacyjnych, które większość wiedzy czerpią z komunikatów Lufthansy.
Samobójstwa pilotów się zdarzają i jest szereg potwierdzonych przypadków. Ale także do dzisiaj nie ma pewności, z jakich przyczyn dowodzony przez kapitana Tsu Way Minga Boeing 737, z 104 osobami na pokładzie, lecący Dżakarty do Singapuru w grudniu 1997, spadł z 10 tys. km do rzeki. „Po wydobyciu z dna rzeki i zanalizowaniu czarnych skrzynek samolotu okazało się, że bardzo wiele argumentów wskazuje za samobójstwem kapitana i celowym rozbiciem samolotu". Miał podobno ogromne długi i nie przestrzegał przepisów. Ale nie wszystkie zarzuty trzymały się kupy. Obroną kapitana zajęła się niezależna grupa prawników i ekspertów z zakresu lotnictwa. Po kilku latach i paru procesach ustalono, że przyczyną katastrofy była awaria ważnego dla bezpieczeństwa samolotu serwomechanizmu, a nie samobójstwo pilota i celowe rozbicie samolotu. Oczywiście oficjalne czynniki ( NTSB ) do dziś trzymają się swojej wersji wydarzeń.
Bożena Ulewicz
*Germanwings – niemieckie tanie linie lotnicze należące do Lufthansy. Siedzibą linii jest Kolonia. Jej samoloty latają do 39 portów lotniczych w Europie i Turcji. Flota liczy 26 samolotów marki Airbus A 319 i 320. Do Polski przewoźnik wykonuje loty do Krakowa.
** Montabaur, stolica powiatu Westerwald, położonego na skraju Hesji i Nadrenii Palatynatu (.... ) aż trudno uwierzyć, że w tym rozsłonecznionym, kolorowym miasteczku (na zdjęciu), na przełomie XVI i XVII wieku, działy się rzeczy mrożące krew w żyłach, choć może nie jest to najstosowniejsze porównanie zważywszy na licznie płonące wówczas stosy, na których ginęły miejscowe i okoliczne czarownice. W samym tylko roku 1593 spalono trzydzieści kobiet. (.... ) Przez prawie cały XVII wiek w tej części Niemiec odbywały się liczne procesy, których ofiarą padło, jak podają różne źródła od 700 do 1000 osób.
Montabaur, zdj. B. Ulewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość