Po jednogłośnym głosowaniu w sejmie i przyjęciu bez poprawek przez senat ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i ulic sprawa zniknięcia z przestrzeni publicznej nazw ulic kojarzonych z minionym porządkiem ustrojowym jest już tylko kwestią czasu. W ten oto sposób tylko z ulic miast Warmii i Mazur zniknie ponad 60 nazw symbolizujących komunizm. Gdyby to zrobiono ćwierć wieku temu, ustawa ta miałaby rangę symbolu ustrojowej zmiany i spotkałaby się zapewne z powszechną akceptacją. Dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej, ponieważ decyzja parlamentu ma charakter interwencji władzy centralnej w materię z którą już dawno powinny sobie same poradzić lokalne społeczności.
Dlaczego tak się nie stało? Dlaczego Polacy w niemal wszystkich zakątkach kraju nie tylko tolerują, ale wręcz bronią komunistycznej symboliki? Tak przecież stało się choćby w Orzyszu czy Nidzicy, gdzie większość mieszkańców w referendum nie zgodziła się na żadne zmiany. W Olsztynie wprawdzie dość dawno pożegnano się ze Świerczewskim, Marchlewskim, Waryńskim czy Gomułką, ale już w sprawie ulic które się uchowały: Hanki Sawickiej (Shapiro), Dąbrowszczaków czy Pstrowskiego nikt do wyroków lokalnej demokracji odwoływać się nawet nie zamierzał. Ta sytuacja pokazuje, że większym problemem niż postkomunistyczna spuścizna ulic, placów czy pomników, jest stan społecznej świadomości, który stawia pod znakiem zapytania podstawowe aksjomaty demokracji. Łatwiej jest bowiem, w zgodzie z obecnie obowiązującą poprawnością polityczną, zatrzeć symboliczne ślady po komuniźmie, niż poradzić sobie z dzisiejszym pęknięciem pomiędzy decyzjami reprezentantów narodu, a jego rzeczywistą, lokalnie wyrażaną wolą. Pęknięcia tak wielkiego, że nikt nie odważył się wrócić do składanych przy okazji kampanii wyborczych obietnic zwrotu ku demokracji bezpośredniej. Pewnie z obawy, aby patriotyzm i pamięć historyczna nie poległy w demokratycznej konfrontacji ze zwykłą ignorancją, trywialnym przyzwyczajeniem do komunistycznych patronów i obawą przed kosztami wymiany dokumentów.
Inną kwestią są kryteria według których poszczególni patroni ulic i placów będą znikać z naszej przestrzeni publicznej. Bo o ile ocena wspomnianej Hanki Sawickiej, Dabrowszczaków czy Wincentego Pstrowskiego nie powinny wzbudzać kontrowersji, to z takimi postaciami jak gen. Berling czy zasłużony dla naszego miasta historyk Andrzej Wakar, po wojnie starosta i przewodniczący Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Bartoszycach, a później członek egzekutywy KW PZPR, sprawa nie jest oczywista.
Co z Rooseveltem?
Mnie najbardziej w kontekście dekomunizacji olsztyńskich ulic interesuje postać Franklina Delano Roosevelta. Człowieka, który wprawdzie ze strukturami komunistycznej machiny nie miał nic wspólnego, jednak niespotykane honory, jakimi obdarzyli tego prezydenta Stanów Zjednoczonych w wielu polskich miastach komuniści pokazują, jak wielki był jego udział w zainstalowaniu w Polsce ustroju totalitarnego. Dlatego nie ulega dla mnie wątpliwości, że człowiek po wojnie powszechnie uznawany przez Polaków za zdrajcę to numer jeden na liście dekomunizacyjnej olsztyńskiej przestrzeni publicznej, za którym pozostali kandydaci pozostają daleko w tyle. Rzecz jasna, z oczywistych, politycznych względów, to sprawa niezwykle delikatna. Dlatego jedyną, możliwą i zrozumiałą dla obecnego placu Roosevelta alternatywą byłoby przemianowanie go na plac prezydenta Ronalda Raegana. Pozostaje pytanie, co na to IPN. I czy znajdą się w naszym mieście ludzie, zwłaszcza wśród olsztyńskich radnych, dla których dekomunizacja przestrzeni publicznej to problem dotyczący zasad i wartości pozostających poza bieżącymi, politycznymi interesami.
Dekomunizacja pomnika
W Olsztynie nikt nie bada stanu wiedzy mieszkańców o Hance Sawickiej, formacji Dąbrowszczaków czy Wincentym Pstrowskim, bo wyniki mogłyby podważyć sens jakiejkolwiek zmiany. Może dlatego od lat uwaga lokalnych dekomunizatorów koncentruje się na najbardziej przemawiającym do wyobraźni Pomniku Wdzięczności Armii Czerwonej. Ustawa o której mowa pokomunistycznych pomników wprawdzie nie dotyczy, ale IPN ma inspirować samorządy do załatwienia tego problemu we własnym zakresie. Zdemontowane i przewiezione w jedno miejsce, mają służyć celom edukacyjnym. Olsztyński pomnik to przypadek szczególny, bo autorstwa Xawerego Dunikowskiego i od 1993 roku wpisany do rejestru zabytków. To komplikuje sprawę, bo zgodnie z obowiązującymi kryteriami wykreślić go z rejestru zabytków bez naruszania prawa będzie trudno. Przeciwko takiemu rozwiązaniu występują m.in. środowiska konserwatorów zabytków i architektów. Brak także przychylności dla takiego rozwiązania ze strony radnych RM i prezydenta. Dlatego Stowarzyszenie „Święta Warmia” od dawna proponuje rozwiązanie kompromisowe, polegające na nadaniu placowi przed pomnikiem wyrazistego, patriotyczno-informacyjnego charakteru, zmieniającego dotychczasową funkcję pomnika z symbolicznej na edukacyjną.
Tym, co naprawdę powinno niepokoić, to osiągnięty po 26 latach demokracji stan społecznej obojętności na sprawy symboliki towarzyszącej naszej przestrzeni publicznej. Tryb ustawowego przymusu sytuacji nie polepsza. Dlatego warto postarać się, aby proces dekomunizacji komunistycznych patronów odbywał się z większym społecznym zaangażowaniem i zrozumieniem niż wtedy, gdy ich nazwiska na budynkach wieszano.
Bogdan Bachmura
Bogdan Bachmura
Dekomunizacja czyli nasze ulice, nasze tablice
- Szczegóły
- Bogdan Bachmura
Komentarze (90)
-
aaaaa, autorytet hen- Stanisław Królak polskiej milicji...
0 Lubię -
Dociekliwy 2,
gdy komuś brakuje argumentów, swoją nieporadność zwala na milicję, wegetarian, cyklistów, reżimowych dziennikarzy, Polaków drugiego sortu, wiadome siły i inne pierdoły.0 Lubię -
Oj, bardzo przepraszam Dociekliwego 2. To była odpowiedź na wpis Gościa o Królaku i milicji.
0 Lubię -
-
Proponuję wyraz "durniowi" zamienić na głupkowi. To ulubiony zwrot Szarego do forumowiczów, z których opiniami się nie zgadza.
0 Lubię -
Zamień koniecznie te słowa, wtedy znajdziesz miejsce w annałach literatury, zaraz obok Coelho.
0 Lubię -
Gość - `
Odnośnik bezpośredniTwoje wpisy, sytuują się w tym miejscu:
"Czasami człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś,
dzięki komu dowiaduje się, że ta studnia jednak nie ma dna".
/ Stephen King /0 Lubię -
A ty jesteś tu: "Kiedy znalazłem się na dnie, usłyszałem pukanie od spodu."
Stanisław Jerzy Lec;0 Lubię -
Gość - Brunhilda
Odnośnik bezpośredniHeejjj jozie
Zapomniałam podziękować Ci za empatię i obiektywizm.
Pozdrawiam (czule) Twoje przemoczone moimi łzami mankiety.
Przesyłam piosenkę na dobry dzień:
https://www.youtube.com/watch?v=vF1uIVW0Uaw0 Lubię
Skomentuj
Komentuj jako gość