22 czerwca ks. arcybiskup Edmund Piszcz poświęcił tablicę upamiętniającą 15 Warmińsko-Mazurską Dywizję Zmechanizowaną. Tablica zawisła na gmachu Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego. Chodzi oczywiście o tę samą 15 Dywizję, która kilka lat temu, decyzją olsztyńskiej Rady Miasta, została patronem jednej z ulic naszego miasta.
Stało się to z inspiracji kadry dowódczej byłej 15 Dywizji oraz lewicowych radnych i byłych komunistów: Czesława Jerzego Małkowskiego i Stanisława Szatkowskiego. Głosy sprzeciwu jakie się wtedy pojawiły dotyczyły „przejęcia" i połączenia przedwojennej tradycji 5, 6, 7, 8 Pułku Strzelców Wielkopolskich (1918-1919), 2 Dywizji Strzelców Wielkopolskich (1919) i 15 Dywizji Piechoty (1919-1939) z tradycją sformowanej przez komunistów w Olsztynie w 1945 r. 15 Dywizji Piechoty przeformowanej w 1954 r. na 15 Dywizję Zmechanizowaną im. Gwardii Ludowej w której bezwzględnie tępiono wszelką tradycję „Polski sanacyjnej".
W 1988 r. dywizję rozformowano i powstała 15 baza Materiałowo-Techniczna w oparciu o którą w 1994 r. sformowano 15 Dywizję Zmechanizowaną, która otrzymała nazwę „Warmińsko-Mazurska" i patronat króla Władysława Jagiełły. W okolicznościowej broszurze wydanej przez Stowarzyszenie Oficerów 15 Warmińsko – Mazurskiej Dywizji Zmechanizowanej WP wymieniono dowódców 15 Dywizji Zmechanizowanej WP im. króla Władysława Jagiełły. Znalazło się wśród nich sześciu „przejętych" generałów i dowódców przedwojennych dywizji, a za nimi pułkownicy i generałowie Polski komunistycznej z Konstantym Kontrymem, w rzeczywistości podpułkownikiem Armii Czerwonej na czele. Wszyscy w jednym „dziedzictwie tradycji Piętnastych Dywizji WP".
O tym haniebnym i niegodnym oficerów zaanektowaniu nie swojej tradycji i zasług pisałem przy okazji nadania patronatu ulicy i nie mam nic do dodania. Może poza pytaniem, czy chwiejność charakterów pozwoliłaby tym panom, w innych okolicznościach historycznych, wciągnąć na swoją listę bojowej chwały sformowaną w październiku 1934 r. niemiecką 15 Dywizję Piechoty.
Przykrą okolicznością, która każe mi wrócić do tej sprawy, jest wspomniane na wstępie poświęcenie tablicy przez arcybiskupa Edmunda Piszcza. Mam nadzieję, że zakochany w wojskowości ks. arcybiskup, syn przedwojennego podoficera, więzionego przez komunistów żołnierza Armii Krajowej, nieświadomie posłużył się autorytetem Kościoła w tej niegodnej sprawie. Że nieświadomie skrzywdził pamięć żołnierzy Polski przedwojennej, broniących ojczyzny przed bolszewicką nawałą w 1920 roku (bardzo możliwe, że z udziałem Konstantego Kontryma, w latach 1919-1920 dowódcy południowego oddziału grupy wojsk 6. Armii Czerwonej), walczących z bolszewikami w 1939 roku i ginących w komunistycznych kazamatach. Pamięć ludzi, których wprawdzie śmierć skazała na milczenie, ale nie unieważniła ich prawa do pamięci i łatwego do rozpoznania ich głosu w tej sprawie. Kto, jak nie Kościół i jego kapłani, strażnicy wielkiej Tradycji, mają takie argumenty rozumieć?
Piszę te słowa pomny wielu wspaniałych kazań, jakie słyszałem z ust ks. arcybiskupa Piszcza, zwłaszcza przy okazji patriotycznych rocznic. W jednym z nich, wygłoszonym kilka lat temu w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, wezwał byłych działaczy opozycji do ciągłej, publicznej aktywności wobec nowych, nie mniej ważnych problemów i wyzwań nowej, demokratycznej rzeczywistości. Korzystając z tych słów zachęty, pozwolę sobie zauważyć, że jednym z tych bolesnych problemów, wielokrotnie podnoszonym w gronie dawnej, solidarnościowej opozycji, jest aktywność niektórych kapłanów, którą nie zawsze łatwo sobie wytłumaczyć.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość