Swoje stosunki ze wschodnimi sąsiadami rozpoczęliśmy tak. „Najpierw tedy zapisać należy z kolei, jak sławnie i wspaniale pomścił swą krzywdę na królu Rusinów, który odmówił mu oddania swojej siostry za żonę. Oburzony tym król Bolesław najechał z wielką siłą królestwo Rusinów (...). Nie opóźniał jednak swojego pochodu zajmowaniem miast i gromadzeniem łupów, (...) lecz pospieszył na Kijów, stolicę królestwa, aby pochwycić jego ośrodek i króla samego. A król Rusinów z prostotą właściwą temu ludowi właśnie wówczas łowił z czółna ryby na wędkę, gdy mu niespodziewanie doniesiono o nadejściu króla Bolesława. Zrazu nie mógł w to uwierzyć, lecz nareszcie (...) przekonał się i wpadł w przerażenie. Wtedy dopiero włożył do ust palec duży i wskazujący i obyczajem rybaków pomazując śliną wędkę, na hańbę swego narodu miał powiedzieć te pamiętne słowa:
» (...) Bóg postanowił wydać w jego [Bolesława] ręce to miasto, królestwo Rusinów i bogactwa!« To rzekł i nie tracąc więcej słów rzucił się do ucieczki.” [Gall Anonim, Kronika polska, I, 7, tłum. R. Grodecki.]
Potem bywało różnie, np. zdobyliśmy Moskwę a jeszcze później sami padliśmy ofiarą rozbiorów. Ciekawe jednak, że obok silnego i obłędnego w swym zapamiętaniu nurtu antyrosyjskiego ciągle istniały spore grupy zdolne do porozumienia. Po okresie zauroczenia Napoleonem, który wydrenował finansowo i wykrwawił namiastkę Polski zwaną Księstwem Warszawskim Polacy autentycznie byli wdzięczni za przywrócenie Królestwa Polskiego przez cara Aleksandra, który ogłosił się królem Polski. Aby swą wdzięczność wyrazić napisano znany i do dziś śpiewany w kościołach hymn Boże, coś Polskę.
Pierwotny tekst opublikowany w „Gazecie Warszawskiej” 20 lipca 1816 roku:
Boże! Coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały
I tarczą swojej zasłaniał opieki
Od nieszczęść, które przywalić ją miały
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Naszego Króla zachowaj nam Panie!
Nic nie trwa wiecznie i z czasem zmieniono drugi wiersz refrenu na Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie.
Ale to potem. W międzyczasie po śmierci Aleksandra wybito w Warszawie następujący medal. Niedługo potem nastroje miały się zmienić choć na dobra sprawę nie zaszło nic co by to usprawiedliwiało. No, może poza sprzedaniem monopolu alkoholowego w ręce żydowskiego kupca co spowodowało upadek polskich gorzelni i browarów i drastyczny wzrost cen alkoholu. Stąd ten nieczynny browar na Solcu, którego podpalenie było znakiem do rozpoczęcia Powstania Listopadowego.
Swoją drogą zawsze będę podziwiał bezmiar głupoty autorów tego powstania, którzy nie poszli na wojnę w 1826 gdy po śmierci cara panował w Rosji niezły zamęt i bunty ani w roku 1828 gdy Rosja toczyła ciężka wojnę Persją a potem z Turcją. Za to zamachnęliśmy się w 1830 gdy Rosja miała wolne nie tylko ręce ale też liczne i zaprawione w boju oddziały do dyspozycji.
Po klęsce 1831 r., pod ciężką ręką hrabiego erywańskiego, księcia warszawskiego, namiestnika Królestwa Polskiego, generała marszałka polnego Iwana Fiodorowicza Paskiewicza, zapanował spokój, gospodarka mocno się rozwinęła. I tak może by pozostało na dłużej ale po przegranej wojnie krymskiej władzę w Rosji objął Aleksander II, car reformator, który nie odczuwał potrzeby odkuwania się za rok 1831 i w ramach odwilży postanowił odpuścić Polakom i zmienić Rosję. Nastał czas pośpiesznych reform realizowanych w Polsce przez margrabiego Aleksandra Wielopolskiego. I tu pojawił się problem. Wrogami zmian byli nie tylko przedstawiciele rosyjskich kręgów wojskowych, którym wydarto z rąk władzę cywilną w Królestwie i nieco spętano w Rosji. Okazało się, że i Polacy nie są zainteresowani pozytywnymi zmianami w myśl zasady wszystko albo nic. W Polsce rząd dusz dzierżyli intelektualiści zwolnieni przez siebie samych od logicznego myślenia i zwykłego rozsądku. Taki np. Mickiewicz napisał „Dziady, część III”, które, co ciekawe, w czasach PRL były lekturą obowiązkową. Napisał tam o najbardziej liberalnym w Europie Królestwie: „Całą administrację nakręcono jako jedną wielką Polaków torturę, której koło obracali carewicz Konstanty i senator Nowosilcow”.
Nienawiść Mickiewicza do Rosji ciekawie wygląda w zestawieniu z jego osobistymi doświadczeniami. Jak pisze profesor Bronisław Łagowski: W zmitologizowanej i niesamowicie wyolbrzymionej sprawie prześladowań filomatów i filaretów śledztwem objęto niewiele ponad 100 osób, a na więzienie (12 i 6 miesięcy) skazano dwie osoby. Podręczniki historii podają, że pozostałych „dwudziestu zesłano w głąb Rosji”. Temu „zesłaniu” w głąb” warto poświęcić parę zdań. Mogli oni sobie wybrać dowolne miasto na osiedlenia i starać się o posadę w dowolnej instytucji państwowej. Były wówczas dwie uczelnie, dwa licea o najwyższym poziomie i najsławniejsze: jedno w Carskim Siole, drugie w Odessie, założone przez księcia Richelieu. Minister oświaty Szyszkow skierował Mickiewicza do tego liceum na stanowisko profesora, mimo że jego kwalifikacje pozostawiały nieco do życzenia. Akurat nie było wówczas wolnego etatu, ale mimo to Mickiewicz mieszkał i żywił się na koszt liceum. […] Jego utwory „Konrad Wallenrod” i inne , ukazywały się drukiem i były omawiane z wielkimi pochwałami w prasie polskojęzycznej. […] Senator Nowosilcow przeczytał „Konrada Wallenroda” i sporządził raport dla cara, podkreślając, że wprawdzie utwór ma wymowę niemoralną – pochwala zdradę – i cenzura nie powinna była na publikację pozwolić, ale o jakimkolwiek pociąganiu autora do odpowiedzialności nie może być mowy.
Takie oderwanie myślenia polskich elit intelektualnych od rzeczywistości doprowadziło do kolejnej tragedii. Zaczęło się dobrze gdy twardy realista Wielopolski rozpoczął wprowadzanie reform wspierany przez nowego namiestnika Wielkiego Księcia Konstantego Mikołajewicza. Pominę tu różne liczne i ważne reformy i wskażę jedną. 20 maja 1862 roku ukazał się ukaz wprowadzający ustawę o wychowaniu publicznym w Królestwie Polskim. Powstała ona z inicjatywy Aleksandra Wielopolskiego, a jej twórcami byli Józef Korzeniowski i Stanisław Przystański. Nakazano utworzenie 3 tys. szkół ludowych, 24 szkół powiatowych, 15 gimnazjów, liceum w Lublinie, Wyższy Instytut Politechniczny w Puławach i Szkołę Główną w Warszawie czyli uniwersytet z pięcioma wydziałami. Oczywiście wszystko z polskim językiem wykładowym. Przekładając to na język współczesny wprowadzono powszechną oświatę z obowiązkowym językiem polskim.
Niestety podgrzewany przez takich Mickiewiczów czy Słowackich z jego Kordianem, nurt powstańczy był silniejszy i kompletnie nie licząc się z rzeczywistością odrzucał wszelkie reformy jako niewystarczające. Zgodnie z zasadą wszystko albo nic. Paradoksalnie podając sobie tym samym ręce z rosyjskimi siłownikami. Rosyjski minister wojny Dymitr Aleksiejewicz Milutin ostrzegał cara, że celem Wielopolskiego jest Królestwo Polskie z własnymi prawami, własnymi finansami i własną armią.” Dodawał, że „Wielopolski bezwarunkowo eliminował z zarządu Królestwem wszystko co rosyjskie, także pragnął spolonizować inne narodowości zamieszkujące na terenie Królestwa.
Natomiast uważany za patriotę Stefan Bobrowski, członek Komitetu Centralnego Narodowego, głosił jesienią 1862 r.: Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełniamy ten obowiązek w przekonaniu, iż dla stłumienia naszego ruchu Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszona wylać rzekę krwi polskiej; ta zaś rzeka stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju , nie przypuszczam bowiem, aby nawet za pół wieku naród polski pościł tę krew w niepamięć i aby wyciągnął rękę do nieprzyjaciela, który tę rzekę wypełnił krwią polską.
Stało się zgodnie z przewidywaniami Bobrowskiego. Polska została zniszczona i przelano rzekę krwi polskiej. Tym, którzy dalej twierdzą, że warto było robić powstanie bo to podtrzymało polskość przypomnę o skutkach dla polskości.
Tworzenie nowych szkół utknęło a za to już w 1864 wprowadzono poprawkę do ukazu o szkołach. Żeby wstrzymać proces polonizacji od tej pory miano nauczać dzieci mniejszości w językach narodowych a kilka lat potem odrzucono pozory i rozpoczęto pełną rusyfikację dopuszczając język polski tylko na lekcjach religii. Potem zabroniono mówienia po polsku nawet na korytarzu szkolnym.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę 30 września 1921 roku miał miejsce pierwszy spis powszechny. Wśród 27,4 mln mieszkańców kraju 7,5 mln nie umiało czytać ani pisać, co stanowiło 33,1%. Udział osób potrafiących przynajmniej czytać („wykształconych") kształtował się na poziomie 62,4%. W stolicy analfabetów było 10%.
Gdyby utrzymały się reformy Wielopolskiego, gdyby nie Powstanie Styczniowe, w niepodległość weszlibyśmy nie tyle bez analfabetów ile z analfabetyzmem bez porównania mniejszym. O ile byłoby łatwiej budować nowoczesną ojczyznę. Czy dalej ktoś uważa, że efekty przegranej w powstaniu pozwoliły nam na lepsze zachowanie polskości niż przyniosłoby wprowadzenie powszechnej oświaty polskiej?
Ojczyzny nie wystarczy kochać, trzeba ją jeszcze kochać rozumnie.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość