Po moich artykułach na temat perspektyw dla Polski wielokrotnie zarzucano mi, że wybrzydzam na sojusz z USA a uchylam się od wskazania alternatywy. A nawet, że marzy mi się oddanie Polski w łapy Rosji. Spróbuję więc raz jeszcze wyłożyć co myślę na ten temat. Niestety, i tym razem nie podam na tacy tej recepty. Aż taki przewidujący to ja nie jestem.
Przede wszystkim muszę wrócić do opisu sytuacji. Pozornie jest jak było. Stany Zjednoczone gwarantują nam bezpieczeństwo poprzez pilnowanie ładu światowego co zapewnia swobodę handlu na świecie, pokój i osłonę przed Rosją oraz trzymanie w ryzach Niemiec. Dzięki temu Niemcy są nawet naszym sojusznikiem. Ot, taki rechot historii. Żeby podporządkować sobie Polskę gospodarczo Niemcy musiały przegrać wojną, a my być w obozie zwycięzców czyli wygrać… Tylko, że coś się zmieniło. W Polsce jeszcze tego dobrze nie widać, zwłaszcza jak się jest zajętym wojną plemienną pomiędzy PiS i PO. Po prostu wolny handel światowy dał szansę zarobić wszystkim. Świat jednak nie jest jednolity. Jedni potrafili zarobić więcej, inni mniej. Żeby to sobie uzmysłowić wystarczy porównać wzrost PKB per capita kilku krajów. I tak w latach 2010 – 2018 PKB Stanów Zjednoczonych wzrosło z 48 403 do 62 606 mln USD czyli o 29,3%. Wydawałoby się, że to dużo zwłaszcza gdy popatrzymy na przyciśniętą sankcjami Rosję – odpowiednio 11 406 i 11 327 mln USD czyli spadek o 0,7% albo tonącą w kryzysie nawet bez sankcji Japonię 44 674 – 39 306 mln USD czyli spadek o 10%. No tak, ale Chiny skoczyły z 4 524 do 9 608 czyli o 112,4%! Więcej niż podwoiły dochód na głowę. Dla porównania PKB per capita Polski wzrosło z 12 602 do15 431 mln USD czyli o 22,4%.
To było na głowę. Natomiast PKB krajów według g MFW wyniosło w roku 2017, USA 19 390 600 mln USD, Chiny 12 014 610 mln USD,potem długo nic i Japonia 4 872 135 mln USD.
Chińska gospodarka rośnie rocznie o wielkość gospodarki Australii. W dodatku według niektórych analityków powiązanych z CIA Chińczycy fałszują dane statystyczne ukrywając rzeczywistą wielkość gospodarki żeby uśpić czujność konkurencji. Faktycznie wielkość gospodarki chińskiej przekroczyła już wielkość gospodarki USA.
Zmiany, które zachodzą podważyły wiarę we wszechmoc światowego hegemona i wzbudziły nadzieję na zmianę usytuowania krajów w gospodarce światowej. Pewność zmiany mają Chiny, nadzieję Rosja, Niemcy, Indie i kilka innych krajów. Inni z kolei zaczynają się bać.
Na rezultat starcia pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi mamy mniej więcej taki brzęczenie muchy na szarżę słonia. Sytuacja nieco się zmienia gdy popatrzymy na Europę. Tu zaczyna od nas wiele zależeć. Pierwsza rzecz, o której powinniśmy analizować to fakt, że Amerykanom zwyczajnie brakuje sił na kontrolowanie całego świata. Stąd ogłoszony pivot na Pacyfik, rejon podstawowego starcia gospodarczego i, nie daj Boże, militarnego z Chinami. Dlatego Amerykanie wycofują się z Europy. Przepychanki z Rosją i sankcje to tylko zasłona dymna i przekomarzania w celu wytargowania lepszych warunków sojuszu z Rosją przeciwko Chinom. Nadchodzi nowa Jałta. Pierwszą oznaką tego było odstąpienie przez prezydenta Baracka Obamę od budowy tarczy antyrakietowej ogłoszone, nomen omen, 17 września 2009 r. Oczywiście póki co, to nie przyznają się do zamiarów odejścia, ale ukrywać to jest znacznie trudniej. Gdyby Amerykanie zamierzali twardo tkwić w Europie zadbaliby o wsparcie swoich sojuszników. A co mamy? Mowy nie ma o stałej obecności wojsk. Tylko magazyny i obecność rotacyjna. Stała obecność rodzi zobowiązania a rotacyjna już nie. Dalej, wkręcili Ukrainę w konflikt z Rosją. Dużo gadania a czy Ukraina dostałą jakąkolwiek broń od USA? Jakoś nie widać. Najważniejszym w Europie krajem wschodniej flanki NATO jest Polska. Naprawdę dużo o tym gadania. Tyle, że gdzie pomoc? Izrael dostaje od USA rocznie 4 mld USD na dozbrojenie. W dodatku nie musi wszystkiego wydać w Stanach, może wspierać własny przemysł zbrojeniowy. My musimy płacić Amerykanom za budowę i utrzymanie bazy, a sprzęt musimy kupować za swoje i u nich. W dodatku próbują, i zrobią to, orżnąć nas na rzecz organizacji żydowskich na 300 mld USD. To naprawdę powinno dać nam do myślenia. Z tego wszystkiego widać jasno, że z tego amerykańskiego konia wcześniej czy później spadniemy.
Nie sądzę żebyśmy mogli liczyć na NATO. Spoiwem NATO był strach przed Rosją i siła Ameryki. Rosji w Europie Zachodniej już nikt się nie boi, a co może USA pokazują Chiny wykorzystując do tego swoją marionetkę czyli Koreę Północną. Korea gra Amerykanom na nosie, straszy ich nawet uderzeniem na bazę na wyspie Guam co wyeliminowałoby ich z zachodniego Pacyfiku i rozwiązało ręce Chinom. I prezydent Donald Trump musi tę żabę przełykać, a nawet spotykać się z koreańskim dyktatorem.
Kilka dni temu Trump odwołał przygotowany atak na Iran. Nie wsparli go żadni sojusznicy z NATO, nawet Polska. Widzą to wszystko Niemcy i powoli ale skutecznie starają się wypchnąć USA z Europy i wreszcie odzyskać swobodę ruchów. Nawiązali już strategiczny sojusz z Rosją. Budowa Nord Stream oraz jego południowego odpowiednika bierze Europę Wschodnią w kleszcze. Władimir Putin właśnie zapowiedział, że za rok Ukraina zostanie wyeliminowana jako kraj tranzytowy w przesyłce gazu. To się dzieje przy wsparciu Niemiec. Amerykanie tracą pozycję. Kraje europejskie, i nie tylko, zaczynają od nowa pozycjonować się w stosunku do sąsiadów. Wraca tradycyjny koncert mocarstw.
A to oznacza, że my też powinniśmy zacząć rozpatrywać różne scenariusze. Sytuacja nie jest łatwa. Rosja stara się odzyskać swoją strefę buforową. Przede wszystkim kluczową dla naszego bezpieczeństwa od wschodu Białoruś. To przyjdzie im łatwo pomimo rozpaczliwych starań prezydenta Aleksandra Łukaszenki odsunięcia tego w czasie. Wielka w tym i nasza zasługa. Ponad dwadzieścia lat obłędnej polityki wciskania Białorusi w gardło Rosji daje rezultaty. Pani Agnieszka Romaszewska, dyrektorka TV Biełsat, może być z siebie dumna.
Na Ukrainie już Rosja swoje zrobiła. Odzyskała ważny dla jej bezpieczeństwa Krym i faktycznie oddzieliła od Ukrainy przemysł Donbasu. Reszta Ukrainy pogrążona w chaosie, zneutralizowana na lata całe. Potem się zobaczy.
Upadek starego świata jest wielkim zagrożeniem. Jest też jednak i szansą. My też musimy starać się wywalczyć sobie nową pozycję. Nie będzie to łatwe bo zostaliśmy wstępnie zneutralizowani. Naszą własną pozycję musimy budować w oparciu o własną siłę, a taką możemy wygenerować tylko na obszarze dawnej Rzeczpospolitej. Aby to się jednak stało musimy dysponować taką atrakcyjnością polityczną, gospodarczą i cywilizacyjną oraz siłą militarną, żeby stać się naturalnym ośrodkiem przyciągającym Białoruś, Ukrainę i Rumunię. Współpraca polityczna oparta na gospodarce pozwoliłaby nam wspólnie stać się czynnikiem rozgrywającym w Europie. Rzecz w tym, że nie tylko my o tym wiemy. W końcu tak było przez kilka wieków. Widzą o tym Rosjanie i stąd zadbali o neutralizację Białorusi i Ukrainy. Wiedzą też Niemcy, którzy zadbali o podporządkowanie sobie naszej gospodarki.
Na realizację marzenia o samodzielności potrzebujemy kapitału. Taki mogą nam dać tylko Amerykanie. Przez chwilę wydawało się, że tak będzie. Szum podniesiony wokół Trójmorza na to wskazywał. Jednak najwyraźniej już ten pomysł zarzucili. Z kolei na naszą korzyść działa to, że Rosja gospodarczo jest w stosunku do nas relatywnie słaba. PKB Rosji w 2017 roku to 1 527 469 mln USD a Polski 614 190 mln USD. Czyli PKB Rosji jest raptem 2,5 raza większe niż Polski, a do obsłużenia i obrony mają ponad 54 razy większe terytorium. I na to musi im starczyć 144 mln ludności, 3,8 raza więcej niż w Polsce. Gdyby nie wsparcie Niemiec Rosja nie byłaby aż tak wielkim problemem dla Polski.
Każde działanie czy to nasze, czy dowolnego innego kraju w regionie, spowoduje reakcję reszty. Jest w tym tyle niewiadomych, że zwyczajnie nie podejmuję się powiedzieć, kiedy i do kogo zeskoczyć z amerykańskiego konia. Jedno wiem na pewno. Niezależnie od wybranego rozwiązania musimy starać się uniezależnić gospodarkę od Niemiec. Trzeba się otworzyć na wschód a zwłaszcza na Chiny. I trzeba to zrobić już, zanim nam inni to uniemożliwią.
Jednak to nie przeciwdziałanie sąsiadów jest największą przeszkodą. Problemem jest nieprawdopodobny wręcz klientelizm naszych elit politycznych. Z jednej strony PiS, który nawet bity i kopany, zrobi wszystko aby pokazać Amerykanom, że zasłużył na pochwałę i batonika. A z drugiej strony opozycja z PO i okolicami, która zlikwiduje Polskę i Polaków żeby tylko doczekać się poklepania po główce przez Brukselę, a tak naprawdę przez Berlin.
Żeby coś zmienić przede wszystkim trzeba chcieć. Reszta to już tylko praca.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”
Skomentuj
Komentuj jako gość