Pan Marek Skolimowski w przysłanym do redakcji liście postawił fundamentalne historycznie pytanie – Czy zwycięstwo rewolucji bolszewickiej w Rosji w 1917 roku miało wpływ na odzyskanie przez Polskę niepodległości? Oczywiście, w tekście znajduje się pozytywna odpowiedź na to pytanie z przypomnieniem roli czynu legionowego czy słynnego orędzia prezydenta USA Wilsona. Trudno mi się nie zgodzić z tym co Pan Skolimowski napisał ale przyznam, że mam niedosyt. Mianowicie zabrakło mi wyjaśnienia DLACZEGO rewolucja miała tak kluczowe znaczenie dla odzyskania niepodległości. I tym problemem zamierzam się zająć w moim artykule.
Cele wojenne
Żeby trochę sprawę rozjaśnić przypomnę cele wojenne wojujących stron.
Niemcy
Zmiana układu sił i ekspansja kolonialna w środkowej Azji czemu miała służyć współpraca z Turcją. Jednym ze środków do tego celu była budowa olbrzymiej floty wojennej co zagroziło Wielkiej Brytanii i spowodowało odwrócenie sojuszy. Tradycyjny sojusznik czyli Niemcy stał się wrogiem a stary wróg, Francja, nowym sojusznikiem.
Wielka Brytania
Ochrona imperium i zachowanie równowagi sił w Europie tak aby mocarstwa europejskie wzajemnie się szachowały.
Francja
Rewanż za klęskę w wojnie z Prusami (1870-1871), odzyskanie Alzacji i Lotaryngii; rywalizacja z Niemcami o wpływy w Maroku.
Włochy
Budowa nowego imperium w basenie Morza Śródziemnego.
Austrio-Węgry
Uzyskanie pełnej kontroli nad Bałkanami.
Rosja
Ekspansja polityczna na Bałkanach, Kaukazie, w środkowej Azji i na Dalekim Wschodzie.
Nas jednak najbardziej interesują zamiary dotyczące Europy środkowej. Tu jedynym państwem, które od początku pragnęło czegoś więcej niż zachowanie status quo była Rosja. W początkowej fazie I wojny światowej ukazała się w Moskwie i została następnie rozpowszechniona na obszarze imperium rosyjskiego mapa przedstawiająca przewidywane, powojenne granice państw europejskich, a tytuł jej brzmiał „Karta buduszczej Jewropy”. Zarysowano w niej w zarysie kontynent europejski z rozgraniczeniami politycznymi, jakich należy oczekiwać po klęsce Cesarstwa Niemieckiego i Cesarstwa Austro-Węgierskiego oraz zwycięstw państw Ententy, w tym przede wszystkim Rosji.
Mapa powstała z inicjatywy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, kierowanego wówczas przez Siergieja Sazonowa. Były na niej oznaczone w sposób precyzyjny przyszłe granice państw europejskich. Zakładano słusznie, że w rezultacie wojny wystąpią bardzo istotne przesunięcia graniczne. Mapa jest zgodna z oficjalną deklaracją Sazonowa ogłoszoną w dniu 13 września 1914 r., następnie opublikowaną w prasie rządowej. Propozycje aneksyjne zostały przedstawione do wiadomości ambasadorowi Wielkiej Brytanii i Francji, akredytowanym w stołecznym Piotrogrodzie. Tego rodzaju uzgodnienia były dwustronnie zaakceptowane i nie budziły zastrzeżeń w obozie państw Ententy. Po upokarzających klęskach wojennych Rosji mapa została wycofana i zapomniana ale niedawno „wypłynęła”.
Głównym celem wojny, do której przystąpiła Rosja miało być rozczłonkowanie, a w zasadzie unicestwienie Cesarstwa Austro-Węgierskiego oraz okrojenie terytorialne Cesarstwa Niemieckiego. Ze względu na barwną retorykę, która później była powielana w różnorodnych oświadczeniach rosyjskich i sowieckich warto ją wiernie przy toczyć: „Rosja wielka i samodzierżawna prowadzi wojnę za odrodzeniem na ziemi prawa, sprawiedliwości, pokoju i praworządności. Ona nie potrzebuje obcego dobra, jej niepotrzebne cudze ziemie, ona weźmie dla siebie tylko to, co jej się w pełni należy: Czerwoną Ruś ze Lwowem i Przemyślem, część Bukowiny z Czerniowcami. Nieraz zbroczone rosyjska krwią Prusy Wschodnie z Königsbergiem, aż po Wisłę staną się ponownie rosyjską ziemią. Powinny być powtórnie rosyjskimi fortecami”. W rzeczywistości żadna z wymienionych prowincji, tzn. „Czerwona Ruś”, Bukowina, Prusy Wschodnie, jak i wyliczone miasta: Lwów, Przemyśl, Królewiec i Czerniowce nigdy nie należały do Rosji. Poniżej zamieszczonego wersetu, ale w ramach tekstu poświęconego Rosji, zawarto następujące sformułowanie: „Polska zjednoczy swoje prowincje rozczłonkowane dotąd przez knowania Niemiec i Austrii”.
Cesarstwo Niemieckie miały być zredukowane do podobnego kształtu jak Niemcy po 1945 roku. Na mapie jednak zaznaczono wyraźne rozgraniczenia polityczne, dzielące Austro-Węgry na kilka niepodległych państw, a mianowicie Czechy wraz z Morawami oraz Śląskiem Cieszyńskim i Opawskim.
Na tej mapie niepodległej Polski nie było. Jedynym, choć istotnym krokiem dla nas korzystnym była przewidywana przez ministra Sazonowa przywrócona autonomia Królestwa Polskiego w ramach monarchii Romanowów. Byłby to dobry początek gdyby nie pewien niuans. Ta nowa, autonomiczna Polska z jednej strony miała opierać się na Odrze ale z drugiej strony miała być pozbawiona Chełmszczyzny i Przemyśla a takie miasta jak Grudziądz, Toruń i Gdańsk miały stać się granicznymi twierdzami Rosji. To już Stalin pozostawił nam więcej…
Na skutek przebiegu działań wojennych ostateczny głos należał do dwóch mocarstw zachodnich. Francji i Wielkiej Brytanii. I tu zrobiło się ciekawie. Rosja była ich sojusznikiem wspieranym, zwłaszcza przez Francję, tak bardzo, że interes Polaków nie miał żadnego znaczenia. Choć to może wydać się niewiarygodne to jednak wojenna cenzura francuska była w sprawach Polski bardziej restrykcyjna niż rosyjska. W Rosji pod koniec wojny stało się dość oczywiste, że Polska jakąś formę suwerenności musi uzyskać. Trudno było się godzić na niepodległość ale tacy ludzie jak np. Borys Sawinkow pisali o tym w prasie rosyjskiej, zwłaszcza po rewolucji lutowej. Przedruki tych artykułów w prasie francuskiej zatrzymywała cenzura francuska. Niepodległość Polski przestała tam być tabu dopiero po rewolucji bolszewickiej bo wtedy taka Rosja wypadła z grona sojuszników. Pozostałą sprawa granic i zakresu suwerenności Polski. To było polem gry ponieważ liczono na zwycięstwo białych a wtedy sprawa Polski stałaby się znowu wewnętrzną sprawą Rosji.
A co na to biała Rosja?
Tu mamy problem bo żaden z białogwardyjskich „warlordów" nie postarał się o zorganizowanie politycznej emanacji ruchu, w imieniu którego walczył. Cara nie było, ale tenże przed swoim zgonem abdykował i Rosja stała się republiką. Był Rząd Tymczasowy - rozpędzony przez bolszewików... i co dalej? Denikin, Judenicz czy Kołczak działali kompletnie na własną rękę, i w oderwaniu od siebie - a przecież jeśli chcieli być uznawani za żołnierzy jedynej prawdziwej legalnej władzy rosyjskiej to powinni byli zorganizować jakiś rząd Rosji jako przeciwwagę dla rządu bolszewickiego. Tego jednak zabrakło i możemy tylko zbierać okruchy wypowiedzi co ważniejszych z nich.
Np. o generale Antonie Denikinie, którego matką była Polka pisał były oficer rosyjski Włodzimierz Bem de Cosban (potomek generała Bema), który w 1919 r. został przedstawicielem władz polskich przy dowództwie białych gen. Denikina. Pisał on tak: „Hasło «Jedinaja i Niedielimaja Rossija» nigdy nie miało na myśli ani Polski, ani Finlandii, natomiast było protestem przeciw separatyzmowi Estonii, Łotwy, Ukrainy, Kaukazu i Kozaków kubańskich. Jakże byłem zdziwiony, kiedy w rok później, po powrocie do Warszawy, dostałem do rąk polskie gazety z tamtych czasów i z tych gazet dowiedziałem się, że gen. Denikin hasłem: «Jedinoj i Niedielimoj» łączy ponowne zagarnięcie całej Polski, że jest on starym carskim satrapą, znacznie niebezpieczniejszym dla nas jak bolszewicy itd. W ten sposób lewicowa prasa polska przekręciła wtedy hasło, ażeby zdyskredytować w oczach społeczeństwa polskiego «białych» Rosjan i informowała tendencyjnie swych rodaków, urabiając opinię ogółu w myśl swoich partyjnych kalkulacji. Władze zaś nasze oficjalnie nie uważały wtedy za potrzebne tych faktów prostować, choć wiedziały i z raportów moich i z raportów gen. Karnickiego, że Denikin proponuje jako podstawę rozstrzygnięcia granicy między Polską a Rosją plebiscyt na terytoriach spornych po wspólnym zlikwidowaniu bolszewizmu. Nie był więc Denikin tak zachłannym, jak go wtedy i później w Polsce przedstawiano”.
Z kolei generał Korniłow w grudniu 1919 r., powiedział. „Mój pogląd na sprawę terytorialnych kompensat i uroszczeń politycznych ze strony tych nowych tworów państwowych, które w granicach i kosztem Rosji powstały, pozostaje niezmienny. Mogę tymczasowo wejść w porozumienie z rządami owych państw, biorąc pod uwagę fakt, że istnieją, mogę przyjąć na nasz rachunek ich wydatki na udzieloną nam pomoc, mogę dopuścić ich uprzywilejowanie ekonomiczne, ale ani ja, ani generał Denikin, ani żaden rosyjski, narodowy rząd nie mamy prawa decydować już teraz, ze szkodą dla terytorium rosyjskiego, o przyszłych granicach formacji o charakterze państwowym, które na kresach naszych powstały, i o naszych przyszłych stosunkach z tymi formacjami.”
Bem de Cosban wspomina ministra Sazonowa: „Granice Rosji powinny przebiegać tam, gdzie się kończy prawosławno – ruska większość narodowa, a gdzie się zaczyna katolicka i polska większość narodowa”, jak mi to kiedyś osobiście powiedział były carski minister spraw zagranicznych Sazonow, kiedy miałem okazję rozmawiać z nim prywatnie w Warszawie po moim powrocie od gen. Denikina.”
Pracownik naszego ówczesnego MSZ Tytus Komarnicki: „Według oświadczeń barona Nolkena, szefa departamentu zagranicznego [Sił Zbrojnych Południa Rosji] ”Polsce miano pozostawić Kongresówkę bez Chełmszczyzny i Galicję Zachodnią, bo Wschodnia ze Lwowem miała przypaść Rosji.”
26 maja 1919 r. Konferencja Pokojowa wysłała depeszę do Kołczaka precyzującą warunki uznania jego rządu. Jej punkt czwarty głosił: "Zostanie uznana niepodległość Polski i Finlandii oraz - gdyby sprawa granic i innych stosunków między tymi krajami nie została załatwiona w drodze porozumienia - sprawy te przekazane zostaną arbitrażowi Ligi Narodów". W odpowiedzi Kołczak stwierdził, iż rząd omski "jest powołany do potwierdzenia niepodległości Polski, proklamowanej przez rosyjski rząd tymczasowy w roku 1917, którego wszystkie zobowiązania i dekrety przejęliśmy. Ostateczne rozwiązanie sprawy granic między Polską a Rosją zostanie odroczone (…) aż do zebrania konstytuanty."
Oferta Kołczaka była prosta: pomóżcie a potem się zobaczy. Granice ustalimy bezpośrednio pomiędzy Polską a Rosją. Kto będzie wtedy silniejszy, świeżo utworzona Polska czy Rosja, która cały czas była sojusznikiem Zachodu?
Myślę, że dobrym podsumowaniem jest wypowiedź marszałka Piłsudskiego w rozmowie z Marianem Zdziechowskim:
„We wrześniu 1919 roku - opowiadał - wysłałem do Denikina generała Karnickiego, który przedtem w armii rosyjskiej służył, więc tym łatwiej mógł się z nim porozumieć. Przyjęto go w Taganrogu, gdzie w owym czasie Denikin przebywał, uroczyście i serdecznie, jako starego towarzysza broni. Denikin wydał bankiet na jego cześć i na tym wszystko się skończyło. Wprawdzie obaj generałowie prowadzili potem ze sobą długie, poufne rozmowy, Denikin zapewniał, że się cieszy z powodzenia oręża polskiego, zachęcał do pochodu naprzód ku Dnieprowi; on od południa, Polacy od zachodu mogliby wziąć bolszewików w dwa ognie i ich zmiażdżyć. Ale wszystko to, to jest wojnę z bolszewikami, Polacy prowadzić mieli w charakterze sprzymierzeńców dopomagających Rosji w odebraniu nieprzyjacielowi zagarniętych przez niego ziem i przywrócenia ich prawowitej rosyjskiej władzy; wypadało stąd, że na murach zdobytego przez wojska polskie Wilna powiewać miał obok polskiego także sztandar rosyjski, jako symbol przynależności państwowej Wilna. A zatem - kończył marszałek - miałem iść rękę w rękę z tymi, którzy uważali Wilno za iskonnie russkij gorod, do którego my prawa żadnego nie mamy.”
Rachunek był prosty. Wygrywa biała Rosja i musimy się walczyć o wschodnie granice z potężnym państwem które będzie miało poparcie w całej zachodniej Europie. Wygrana czerwonych dała nam wolną rękę przez wyeliminowanie sojusznika Zachodu. Oczywiście zawsze byli ludzie, którzy naiwnie liczyli na poparcie Francji I Anglii. Ale tam liczyły się inne interesy. W czasie wojny Rosja była potrzebna żeby walczyć z Niemcami. Po wojnie sytuacja wraca do normy. Francja potrzebuje silnego sojusznika do szachowania Niemiec od wschodu. Biała Rosja zdecydowanie bardziej nadawała się do tego celu niż Polska. Dlatego Polska jeśli już miałaby wrócić na mapę Europy to w postaci drugiej Kongresówki. Osłabiona Rosja nie wywalczyłaby granicy na Odrze dla siebie. Tym bardziej nie zrobiłaby tego Polska ze względu na zmianę frontu Wielkiej Brytanii, której zależało na utrzymaniu w miarę silnych Niemiec jako państwa wiążącego ręce Francji. Odzyskanie przez Polskę terytoriów zaboru pruskiego zbytnio osłabiało Niemcy czemu Anglicy się sprzeciwiali. Widać to zresztą było na Kongresie Wersalskim gdzie Wielka Brytania zrobiła wszystko by Polskę okroić a to co uzyskaliśmy możliwe było dlatego, że po upadek białych spowodował przeniesienie poparcia Francji z Rosji na Polskę.
Ciężko to przyznać ale rewolucja bolszewicka w Rosji niezależnie od bandyckich zamiarów jej autorów zburzyła świat, w którym zwyczajnie nie było miejsca na silną i suwerenną Polskę. Dwie dekady później polityka wróciła w stare koleiny i Polska pomimo olbrzymiego wysiłku militarnego utraciła suwerenność na kolejne pół wieku. Wygląda na to, że Polska jest potrzebna nam, Polakom. Inni mają własne potrzeby...
Adam Kowalczyk
(W artykule wykorzystałem materiały zaczerpnięte z dyskusji na portalach historycznych dws.org.pl; historycy.org i historia.org.pl)
Skomentuj
Komentuj jako gość