Początkowo nie chciałem o tym pisać. Miałem nadzieję, że opadną moje emocje. Jednak upłynęło już trzy miesiące do zwykłego zdenerwowania doszła jeszcze gorycz wywołana ciągnącą się niesprawiedliwością. Krzywdą, która spotkała żołnierzy przelewających krew za Polskę. Krzywdą, którą odczuwam jako własną bo ja też nosiłem ten mundur. Służyłem w LWP i nigdy nie miałem wrażenia, że to wojsko nie było polskie. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym dostałem szablą po ramieniu i przypięto mi oficerskie gwiazdki. To zawsze będzie dla mnie powodem do dumy.
Powodem mojego oburzenia jest haniebny wywiad jakiego udzielił nowy dyrektor Centralnego Archiwum Wojskowego Sławomir Cenckiewicz, o słowa, które znalazły się w marcowym wydaniu miesięcznika Polska Zbrojna. Powiedział on między innymi:
„wojsko, chciałem powiedzieć polskie, ale powinienem jednak powiedzieć ludowe Wojsko Polskie, które powołał Stalin w maju 1943 roku. Trudno mi uznać tę formację za część historii naszego oręża.”
*
„(…) Pogodzenie dwóch tradycji – LWP i Wojska Polskiego jest niemożliwe (…)”
*
„Nie chciałbym, żeby […] siedziba naszego archiwum mieściła się przy ulicy Czerwonych Beretów! Bo wiem, kim był ich współtwórca i patron gen. Rozłubirski! Polska ma jedną tradycję komandosów – to cichociemni i żołnierze gen. Sosabowskiego! Im należy się nasza pamięć!”
10 marca br. w akcie protestu przeciwko niesprawiedliwemu postrzeganiu Ludowego Wojska Polskiego odszedł z Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego Marcin Ogdowski jej wiceprzewodniczący, korespondent wojenny z Iraku i Afganistanu.
Marcin Ogdowski powiedział:
„Tych kilka słów obraża pamięć dziesiątków tysięcy żołnierzy WP, którzy oddali życie w walkach z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby milionom mężczyzn, poborowych i zawodowców, którzy założyli mundur po 1945 roku.”
Jak łatwo jest wypowiedzieć słowa podważające zasługi całych pokoleń ludzi, którzy służyli Polsce. Ludzi, którzy za Polskę oddali życie.
Pan Cenckiewicz odmawia im prawa do honoru bo służyli Polsce niesuwerennej i przeciwstawia im tych, którzy służyli Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. To nieuczciwe. Wszystko dlatego, że żołnierze LWP służyli Polsce podległej dyktatorowi, który traktował Polaków jak mięso armatnie.
Pan Cenckiewicz jako historyk słyszał, przynajmniej mam taką nadzieję, że był w historii Polski taki czas, kiedy potencjał ludnościowy i gospodarczy był bezlitośnie eksploatowany przez dyktatora w zamian za ułudę. Ten okres, jak i sam dyktator, są wspominani w hymnie państwowym! Powstaje, zatem pytanie: Czy ich walkę o dobro Polski również należy potępić, ze względu na to, że bardziej niż interesom Polski służyli Francji i Napoleonowi?
Pan Cenckiewicz wspomniał żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. A przecież ich krew wykorzystali Alianci – w Anglii w 1940, w Tobruku, pod Monte Cassino i w Europie Zachodniej – a w końcu kazali zapłacić sobie za zużytą amunicję. Nas nawet na defiladę zwycięstwa nie zaprosili choć wzięli w niej udział żołnierze nieistniejącego jeszcze państwa Izrael. Czy to było wyłącznie w Polskim interesie?
Kim Pan jest Panie Cenckiewicz, że obraża Pan honor polskiego munduru?
Żołnierze tych „niepolskich” Czerwonych Beretów, 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, to elita i duma naszej armii. Od lat służą tak w misjach pokojowych ONZ jak i walczą na kolejnych wojnach, na które wysyła je obecna, ta niekomunistyczna, Polska. Byli w Bośni, w Kosowie a potem przyszło im walczyć i umierać w Iraku i Afganistanie.
Tak na marginesie – skoro taki z Pana znawca tradycji polskiego oręża to powinien Pan wiedzieć jaka jest różnica pomiędzy spadochroniarzami a komandosami.
Kim Pan jest Panie Cenckiewicz, że uwłacza Pan pamięci polskiego żołnierza i patrioty generała Edwina Rozłubirskiego?
Tu jednak nie będę sam pisał tylko oddam głos towarzyszowi broni generała Rozłubirskiego, generałowi dywizji Janowi Kemparze.
[Cenckiewicz] „Ironicznym stwierdzeniem, że niby wiemy kim był współtwórca i patron czerwonych beretów [...] daje do zrozumienia, że chodzi o kogoś z niepewną i mało chlubną przeszłością. Ale czy na pewno wie on o tym, że gen. Rozłubirski walczył w Powstaniu Warszawskim, za co został odznaczony przez dowódcę AK, gen. Komorowskiego – Bora Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari? Walczył wprawdzie w szeregach Armii Ludowej, ale dla ówczesnego dowództwa AK nie miało to znaczenia. Dla Pana Profesora widocznie ma to jednak znaczenie.
Nadany przez AK order wkrótce odbił się naszemu generałowi czkawką. Oskarżony nadto o udział w spisku przeciwko przełożonym, po przesłuchaniach przez Informację Wojskową musiał opuścić szeregi wojska. Powrócił po odwilży, w 1956 roku. W jaki sposób ta część wojennej i tuż powojennej części życiorysu może dyskryminować naszego generała?
Z bardziej współczesnej działalności, w pamięci spadochroniarzy nasz generał pozostaje jako twórca legendarnej 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno – Desantowej. Stworzył nowoczesny jak na owe czasy i wspaniale wyszkolony związek taktyczny. Zbudował to, co do dziś jest tradycją i godnością czerwonych beretów. Miał też wielkie przywiązanie do tradycji wojsk spadochronowych jako takich. Aktywnie przyczynił się do doprowadzenia i zapewnienia godnej oprawy uroczystości odsłonięciu w 1965 roku, w Warszawie, Pomnika Polskich Spadochroniarzy i Cichociemnych. A także, w dwa lata później, zadbał o uroczystą formę pogrzebu generała Stanisława Sosabowskiego na warszawskich Powązkach.
W 1968 roku, po tym jak odmówił udziału 6 PDPD w tłumieniu manifestacji, do czego dołożono mu jeszcze planowanie zamachu stanu, został zdjęty z dowodzenia dywizją i na trzy lata „zamrożony” w Inspektoracie Szkolenia MON. Następnie usunięto generała z wojska. Czy z kolei ta część życiorysu gen. Rozłubirskiego jest również dyskryminująca?
Przez kolejne dziesięciolecie nazwisko Rozłubirski było objęte cenzurą. Żył w bardzo trudnych warunkach. Wierni swemu dowódcy pozostali jedynie spadochroniarze, którzy wspierali, nieformalnie oczywiście, swojego dowódcę w najcięższych dla Niego latach.
Gen. Rozłubirski był, dla nas spadochroniarzy jest i będzie ikoną oraz autorytetem godnym naszej pamięci i wzorem do naśladowania. Nie tylko dlatego, że był twórcą czerwonych beretów. Ale też dlatego, że był żołnierzem o chlubnej historii z okresu Powstania Warszawskiego, wykazał cechy charakteru i umiejętności godne żołnierza spadochroniarza, oraz stworzył etos żołnierza wojsk spadochronowych, który przetrwał do dzisiaj. Cenimy Go też za to, że potrafił w trudnym politycznym okresie uhonorować pamięć spadochroniarzy z brygady gen. Sosabowskiego.
Na legendzie generała Rozłubirskiego wychowało się wiele pokoleń doskonałych żołnierzy i wspaniałych dowódców. Wspomnę chociażby generałów Bronisława Kwiatkowskiego, Tadeusza Buka i Włodzimierza Potasińskiego, którzy zginęli pod Smoleńskiem, a którzy również byli żołnierze słynnej 6 Brygady z Krakowa. To również dla nich, krytykowany na łamach Polski Zbrojnej generał Rozłubirski był drogowskazem w działaniu. Wychowani na takim wzorcu mieli potem duży wkład w osiągnięcia 6 BPD, w tworzenie 25 Brygady Kawalerii Powietrznej oraz Wojsk Specjalnych w nowych strukturach. Czy zgodnie ze słowami Pana Profesora Oni również należą do tych, którzy nie są godni pamięci?
Gen. dyw. (w. st. spocz.) Jan Kempara”
I tym cytatem zakończę bo co tu więcej dodawać.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość