Adam Jerzy Socha
Dowód na układ w Magdalence
- Szczegóły
- Opublikowano: niedziela, 21, luty 2016 18:16

Monika Olejnik domaga się dowodu od twierdzących, że w Magdalence zawarto tajne porozumienie. Dowód ten jest oczywisty i powszechnie od lat znany. Nie trzeba go szukać w pawlaczu Kiszczaka czy Jaruzelskiego. Monika Olejnik oraz wszyscy beneficjenci okrągłego stołu doskonale go znają, ale muszą rżnąć głupa.
Oto ten dowód: w Polsce nie przeprowadzono dekomunizacji, a lustrację wprowadzono po wielu latach, w takiej formie i tak ograniczoną, że bez znaczenia dla właścicieli III RP. W „Rz” z 18.02. ukazał się wywiad z Petrušką Šustrovą, działaczką czeskiej opozycji antykomunistycznej, pt. „Czeskie „Bolki”. W Czechosłowacji dekomunizację przeprowadzono w 1991 roku.
Co było impulsem do rozpoczęcia dekomunizacji? - pyta dziennikarz „Rz”
Petruška Šustrova: - W 1990 roku, po pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych, powstała komisja sejmowa, której celem było zbadanie okoliczności brutalnego stłumienia 17 listopada 1989 r. studenckiej demonstracji w Pradze. Podczas badań posłowie zorientowali się, że w parlamencie federalnym zasiada wielu byłych współpracowników bezpieki, co doprowadziło do uchwalenia ustawy. Ważnym momentem było również opublikowanie w 1992 r. przez polityka Petra Cibulkę listy z nazwiskami współpracowników bezpieki, co nakręciło dekomunizację.
Były próby blokowania ustawy lustracyjnej?
Tak. Wielokrotnie w mediach czy w parlamencie krytykowano tę ustawę. Bardzo głośno. Muszę też wspomnieć, że Vaclav Havel nie chciał jej podpisać. Mówił, że ustawa jest czymś w rodzaju polowania na czarownice.
Jakie były skutki uchwalenia ustawy?
Dzięki niej agenci bezpieki nie mogą pełnić funkcji państwowych. Nie mogą być dyrektorami katedr w szkołach wyższych, pracować w służbach mundurowych itd. Trzeba jednak zaznaczyć, że weryfikacja nie obejmowała osób, które urodziły się po 1970 r. Ponadto dotyczyła głównie tych, którzy ubiegali się o stanowiska państwowe. Ze strony resortu spraw wewnętrznych lustracja przebiegała bardzo sprawnie, niestety, problemem okazały się orzeczenia sądów. Ale na przykład u nas kandydatura Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta na pewno by nie przeszła. Zostałaby uznana za śmieszną”.
Dla mnie najbardziej wstrząsające w tej biesiadzie i fraternizowaniu się w Magdalence jest to, że jeszcze nie ostygło ciało zamordowanego księdza Stefana Niedzielaka, kapelana Armii Krajowej i WiN-u, współzałożyciela Rodzin Katyńskich, jego ciało znaleziono rankiem 21 stycznia 1989 roku na plebanii przy ul. Powązkowskiej w Warszawie, a kilka dni później 27 stycznia 1989 roku mikrobusy przywoziły do Magdalenki ekipy gen. Czesława Kiszczaka i Lecha Wałęsy na biesiadę.
Polecam też komentarz z portalu niepoprawni.pl
Mużyk na carskim tronie
W czasach i państwach cywilizowanych - premierem, prezydentem, królem nawet - zostaje człowiek mogący się poszczycić zasługami przodków, zasługami swoimi, ale także człowiek wybitny, wykształcony znający zasady ustrojowe i potrafiący sie zachować na różnych forach. Człowiek, który nie przyniesie wstydu państwu, które reprezentuje.
W państwowych tworach, które zerwały z cywilizacją i w których w dużym stopniu została zniszczona warstwa inteligencka - już było i bywa różnie. Oczywiście mam na mysli państwa komunistyczne i totalitarne. w Związku Sowieckim np. Chruszczow był uosobieniem odwiecznych marzeń ruskiego ludu o mużyku na carskim tronie. Innymi przedstawicielami władz naczelnych są dyktatorzy wyrośli na wiecach - krzykacze wiecowi - Duce Mussolini i Hitler.
W Polsce - pomimo 123 lat utraty niepodległości - istniała silna warstwa inteligencka (często wywodzaca się z dawnej szlachty i arystokracji). Okres II RP, to czas usytuowanie Polski w gronie państw ucywilizowanych. I w takich realiach powstała słynna powieść (chyba można określić - polityczna) Tadeusza Dołęgi-Mostowicza - "Kariera Nikodema Dyzmy". By być kandydatem do najwyższych państwowych urzędów - trzeba było wylegitymować się jakimś tytułem (np. ukończeniem Oxfordu), trzeba było umieć zachować się w towarzystwie (tu autor trochę przekolorował każąc bohaterowi uczyc się techniki konsumowania raków). W każdym razie odrzucając zamierzoną karykaturę - musimy skonstatować, iż noblesse oblige i w II RP nie każdy i nie latwo mógł dostać się do elity.
Niepostrzeżenie (dla niektórych) znaleźliśmy się powtórnie w gronie państw sprzed epoki ucywilizowanej. Już wejście do elity kierujacej sprawami narodu i państwa nie wymaga spełnienia wspomnianych wyżeju warunków. Już nawet nie trzeba udawać, że ma się jakieś wykształcenie, że potrafi sie zachować kulturalnie na salonach Europy, że ma się jakieś szczególne zalety umysłu i ducha. Znowu w Polsce nastał okres (mam nadzieje, że jednak minał), kiedy na czele państwa mógł stanąć krzykacz wiecowy. Nie przeszkadzało to siłom decyzyjnym; a były to siły niekoniecznie mające na celu dobro Polski. Ważne, by ów krzykacz wiecowy potrafił uzyskać poparcie społeczne, na tyle silne, że usprawiedliwiało postawienie go na czele. Na ile odbyło się to przy pomocy wyspecjalizowanych służb - historia oceni. Dla uważnych obserwatorów politycznej sceny ostatnich lat - jasne jest, że agent Bolek (o ktorym jest ta notka), to wygodny człowiek dla interesów postkomunistycznych sprowadzających się do dalszego zniewolenia Polski.
Teraz nie ma potrzeby, by hrabia Żorż Ponimirski obwieścił wszystkim, że ten bohater, to pospolity nieuk, cham i brutal, nie znający żadnego języka, ani nawet ortografii, który nie tylko nie skończył Oxfordu, ale nawet zawodówki - bo o tym wszyscy wiedzą od dawna. To znak naszego odwrotu od cywilizacyjnego postępu, to świadectwo, że na skutek okupacji hitlerowskiej, stalinowskiej i teraz banksterskiej - Polska cofneła się w tym rozwoju o blisko sto lat.
Najbardziej przykre jest to, iż rodzima sitwa, subsydiowana prawdopodobnie przez międzynarodową sitwę bakiersko-finansową trzyma się silnie splatając się wzajemnie ramionami. Nie może sobie pozwolić na żadem wyłom, jeżeli w owej sitwie znajdzie się ewidentny łobuz, czy pospolita wiśnia, to i tak trzeba go bronić za wszelką cenę; upadek jednej figury trzymajacej gardę - mógłby spowodować efekt domina. Tego się obawiaja różne Tuski, Lisy i Balcerowicze - tworzą legendy o wiśni, który bohaterem narodowym jest i naród MUSI w to wierzyć, bo przecież jest uznaną także (wprawdzie wiśnią) przez międzynarodowe ośrodki wyłaniania bohaterów i autorytetów.
Jest wiele głosów, by dla dobra Polski nie odzierać bohatera z purpury, by przemilczeć. Było to możliwe w Austrii, kiedy prezydent państwa dwóch kadencji (przedtem nawet sekretarz generalny ONZ) - Kurt Waldheim - okazał się być byłym esesmanem - Zapadła cisza i ów delikwent był cichy zarówno na forum krajowym, jak i miedzynarodowym. W przypadku naszego antybohatera jest inaczej - wyobraża on sobie, że rzeczywiście odegrał najważniejsza w historii Polski (ba w historii świata) rolę i w związku z tym należa mu się dozgonne splendory, jego ego rozrosło sie do niebotycznych rozmiarów i wariant austiacki nie wchodzi w grę. Optowałbym raczej za sposobem wyznaczonym przez Dołęgę-Mostowicza - postępowanie prokuratorskie - poprzedzone wzięciem delikwenta pod rękawki przez dwóch funkcjonariuszy policji...
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/janusz-40/muzyk-na-carskim-tronie
Komentarze (20)
No pewnie! Tak samo myślę! Z propozycji: "zamiast wałkować ten temat, lepiej iść na baby, albo z kumplami na piwo", wybieram babki.
Chyba piaskowe. Bo jak je tak poprawiasz,jak tu na forum i uczysz poprawnej polszczyzny, to słabo to widzę.
Problemem jest, po co Kiszczakowi były papiery i jak je wykorzystał i dlaczego Wałęsa w obliczu oczywistych wydawałoby się faktów- zaprzecza.zgadza się, że jest to problem historyczny b w życiu politycznym nic nie znaczy. Jest wykorzystywany przez innych do doraźnych celów (patrz akcja KOD), ale politycznie sam nic nie znaczy.
Gość - Bogdan Bachmura
Odnośnik bezpośredniMoim zdaniem brak dekomunizacji nie jest żadnym dowodem na jakieś tajne porozumienie w Magdalence. Nie było ono potrzebne. Dekomunizacja w naturalny sposób rozwaliłaby całą ideę Okrągłego Stołu. Wiedział o tym doskonale Kiszczak, dobierając sobie odpowiednich partnerów. Już podczas magdalenkowych biesiad musiał wiedzieć, że się nie pomylił.
Co do tekstu z niezależnej.pl, to po raz kolejny pozostaję pod wrażeniem umysłowego wysiłku autora poświęconego unikaniu wniosków na temat wpływu demokracji na mizerotę politycznych "elit". Nawet opłakany stan tychże elit w tzw. rozwiniętych demokracjach nie pobudza żadnej refleksji. Przywoływanie przykładu elit przedwojennych tylko potwierdza demokratyczny ślad poszukiwań, ponieważ tamte elity, choć nominalnie demokratyczne, miały rodowód monarchiczny. Zresztą Piłsudski, obserwując co się dzieje w Sejmie, miał pełną świadomość przyszłych skutków tego "burdelu".Pan, szefując pismu politycznemu też zalicza siebie i środowisko do tych mizernych elit?
Gość - Prusanonim
Odnośnik bezpośredniTytuł: "Jarosław Wałęsa: albo się wierzy mojemu ojcu, albo Kiszczakowi". http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Jaroslaw-Walesa-albo-sie-wierzy-mojemu-ojcu-albo-Kiszczakowi,wid,18185464,wiadomosc.html?ticaid=1168d8 To ja pierdz... taka Polskę w której każdemu trzeba wierzyć i ewentualnie wybierać, komu bardziej wierzyć. Czemu nie traktuje się mnie poważnie? Ja powinienem coś wreszcie wiedzieć i państwo powinno mi to gwarantować. Nie dosyć, że przemawia do mnie zgraja burków, chamów i prostaków to jeszcze mam w to wierzyć? Ludzie, pogłupieliście? W którą stronę to idzie? Przyznam, że od kiedy świadomie obserwuję sytuację w Polsce to zapełniam tylko "białą księgę" jednostronnie, a mianowicie, komu nie wierzę. I już zaczynam się obawiać, że już nikt nie zasłuży na moje zaufanie.
Wniosek? Albo tych macherów politycznych mieć w d..., albo jeszcze dalej, uważając oczywiście, ze zbliżaniem ich do serca. „Do serca przytul psa”, ale nie polityka.
PS. W internecie trwa transmisja live z wiecu poparcia dla LW . Nic to, że nie pokazuje się publiki, ale „prezydium” jest okazałe. Szanowni Państwo! Bez wątpienia, nastąpił zmierzch legendy LW. Świadomie doprowadzono do tego, że może przewodzić tylko ludziom „gorszego sortu”. Nic tu już wiece nie pomogą, ale każda religia kieruje się swoją logiką.
Dlatego nie wierzę tym, którzy schowali swoje intencje za ostatnie rozróby, tak w gabinetach jak i na ulicach. Po prostu, nie wierzę niezależnie od tego, kto to powoduje. I tyle.To Jarosław zapomniał jak tatuś swego czasu zabiegał u szefa wszystkich szefów, by ten potwierdził, że Wałęsa agentem nie był. I Jaruzelski nie potwierdził. Warto przypomnieć sobie http://kataryna.blox.pl/2005/05/Debata-Walesa-Jaruzelski.html
Gość - joz
Odnośnik bezpośredniSprawne państwa funkcjonowały dzięki wiedzy o ludziach, sytuacjach, technologiach. Obraz LW z tamtego okresu to obraz krystaliczny. Przenoszenie dzisiejszej wiedzy wstecz , mija się z celem. Wtedy fotka z Wałęsą była przepustką do koryta. Daliśmy zmanipulować siebie poprzez fałszywe fakty. Dalej brniemy wierząc w czyste intencje rządzących. Proszę o przykładowe nazwisko - nieskazitelnego. Wiem , każdy coś tam ma za uszami , ale co ?. Kuklińskiemu chcą dać generała. Co na to GRU ?. Kłamano mówiąc o śmierci synów. To tylko przykład manipulacji.
Czy przypadkiem jest " ustawienie się " Jarosława W ?.
Zachowanie Kiszczaka było zgodne z ówczesnymi zasadami. Tak szkolono. Haki na każdego. Działało ?. Chyba tak , skoro włos mu i innym z głowy nie spadł. Jakoś tak , praktycznie każdy z listy 100 najbogatszych miał kogoś ....wspierającego. Dlaczego zmarł Kulczyk , choć zabieg był typowy i w renomowanej placówce ?. Ktoś napisał, że sprawa Bolka to wierzchołek......no właśnie. A reszta ?.
Skomentuj
Komentuj jako gość