Oto najważniejsze wystąpienia na posiedzeniu Komisji.
Anna Wasilewska, członek Zarządu Województwa Warmińsko – Mazurskiego: - Jest mi przykro, bo tyle czasu poświęciłam tej szkole, tyle odbyłam spotkań, było też spotkanie z marszałkiem. Żadna inna szkoła tyle czasu mi nie zajęła. W tej szkole, w latach 2010-2012, było 14 kontroli, większość zakończyła się bez zaleceń. Czy to ja mam wskazywać szkole dyrektora? Atmosferę w szkole tworzą nauczyciele.
Andrzej Dziejowski, członek Komisji z prezydium RW OPZZ: - Nie zgadzam się z panią marszałek, że atmosferę tworzą tylko nauczyciele, tworzy też zespół kierowniczy szkoły.
Wojewoda Marian Podziewski: - Ja na ten konkurs na dyrektora waszej szkoły bym się nie zgłosił. Na emeryturze napiszę książkę o konflikcie w Górowie: 14 spraw w sądzie, 14 komisji kontrolnych, 30 pracowników, 3 związki zawodowe. Nie wykorzystujecie swojego potencjału. Samorząd wojewódzki dopieszcza tę szkołę, jak tylko może, ona jest jak perełka. Powinniście rozmawiać bezpośrednio ze sobą, a nie za pośrednictwem sądów, prokuratury. U was odgrywają rolę sprawy osobowościowe. Nie może tak być, że nie rozmawiacie ze sobą. Nie idźcie tą drogą, że zacytuję klasyka. Jesteście przede wszystkim nauczycielami, nie bijcie się, który związek ważniejszy.
P.o. dyrektora Aleksandra Łatanyszyn (Jako zca dyrektora została powołana przez marszałka na p.o. dyrektora, na 10 miesięcy, do czasu ogłoszenia kolejnego konkursu. Do pierwszego konkursu zgłosiły się dwie osoby, zca dyr. Aleksandra Łatanyszyn i kierowniczka internatu Olga Sycz, po czym obie panie nagle wycofały swoje kandydatury, marszałek konkurs unieważnił i powołał A. Łatanyszyn na p.o. dyrektora. P.o. dyrektora powołała na swojego zastępcę Olgę Sycz. Związkowcy z „S” 80 odebrali to jako z góry zaplanowaną grę posła Sycza o utrzymanie władzy nad szkołą): - To nie my wydobyliśmy konflikt na zewnątrz, to 3 osoby z „S” 80 wywołują ten konflikt. Konflikty wywołuje były dyrektor Jerzy Necio i była wicedyrektor Pasławska, których załoga nie chciała na tych stanowiskach. Natomiast w głosowaniu tajnym za panią Olgą Sycz, jako dyrektorką zagłosowało 70% pracowniów. Teraz do konfliktu wciągnęli do niego jeszcze wojewodę. Czuję się poniżona, że dzisiaj w takiej roli tu występuję.
Mirosław Olejnik, do niedawna dyrektor, obecnie kierownik internatu: - Było 14 spraw sądowych: o malwersację w sklepiku, o podrabianie dokumentów, szkoła zamieniła się w policję i prokuraturę, większość spraw zostało umorzonych, w dwóch orzeczono niską szkodliwość społeczną czynu.
Katarzyna Pasławska-Iwanczewska, nauczycielka z „S” 80, była zcą dyr. szkoły: - Dyrektorem się bywa, ważne żeby być człowiekiem. Doszło do fałszowania dokumentów, naruszania dóbr osobistych przez pana dyrektora. Chcemy równości, bez preferowania pochlebców. Pracownicy są nierówno traktowani, np., jeśli chodzi o przydział godzin. Jest mnóstwo nauczycieli dochodzących na 3-4 godziny i te osoby dochodzące zawsze zagłosują tak, jak trzeba i stąd jest taki wynik głosowania: - 70 proc. za. Podejmowane są decyzje nieracjonalne, nie służące przyszłości szkoły. Doszkalane są często te same osoby, ileś osób robi bibliotekoznawstwo, a nie wprowadza się nowych kierunków. Jednych nauczycieli się zwalnia, że nie posługują się językiem ukraińskim (zarzut dotyczył absolwentki naszego liceum), a innych się zatrudnia, mimo że w ogóle się nie posługują językiem ukraińskim. Atmosfera w szkole dotyka nie tylko pracowników, ale też rodziców. Zarzucono, że rodzic nielegalnie wszedł w posiadanie regulaminu szkoły, a to przecież jest dokument jawny, który powinien wisieć w internecie! Po czymś takim ci rodzice zrezygnowali z umieszczenia dziecka w naszej szkole.
Jerzy Necio, nauczyciel, członek „S” 80: - Oprócz tego, że jestem nauczycielem, Ukraińcem, jestem też obywatelem i przysługują mi z tego tytułu prawa. W szkole moje prawa, jako obywatela, są deptane. Nie wszyscy Ukraińcy należą do Związku Ukraińców w Polsce. Nie można uzurpować sobie prawa do zabierania głosu w imieniu wszystkich. Słowo „konflikt” jest używane tutaj mitotwórcze, żeby komuś przypisać, iż wywołuje konflikty.
Wojewoda Marian Podziewski, Andrzej Dziejowski z RW OPZZ i Sławomir Mątwicki z BCC opowiedzieli się za jak najszybszym ogłoszeniem konkursu na dyrektora, gdyż ich zdaniem najgorsza dla szkoły jest tymczasowość. Zdaniem przedstawiciela BCC i RW OPZZ, dyrektorem powinna być osoba z zewnątrz. Panowie opowiedzieli się też za powołaniem zespołu ds. dialogu, w skład którego weszliby przedstawiciele wszystkich skonfliktowanych stron, a także przedstawiciel samorządu województwa i wojewody.
Katarzyna Pasławska-Iwanczewska: - Dialog powinien być dialogiem, a nie kopaniem po kostkach. U nas do bicia i karania są tylko jedni, a do nagród drudzy.
Poseł PO, Miron Sycz (zapytany przez Jerzego Necio, w jakim charakterze występuje: męża wicedyrektorki, czy w innej roli?, odparł, że został zaproszony przez wojewodę, jako szef sejmowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych, a swoją żonę kocha, w przyszłym roku będą obchodzić 30-lecie pożycia małżeńskiego): - Mam odmienne zdanie, co do natychmiastowego ogłoszenia konkursu na dyrektora szkoły. Niech najpierw w szkole ustabilizuje się sytuacja i konkurs ogłosić w odpowiednim momencie. Przecież dwa związki się dogadują z dyrekcją, a tylko trzeci – nie. Też byłem dyrektorem szkoły. Nie roztrząsajmy konfliktu, którego nie ma. Wciąganie całego województwa w ten konflikt jest nie na miejscu. Nie przenośmy tego konfliktu na całą mniejszość, media to wykorzystają.
Sławomir Mątwicki, członek Komisji z ramienia Business Centre Club: - Nawet jeśli jeden człowiek czuje się w szkole niekomfortowo, to powinien mieć prawo powiedzieć o tym.
Stefania Sokół, nauczycielka z „S” 80 (list pracowników szkoły z poparciem ówczesnego dyr. Jerzego Necio złożony przez nią w Urzędzie Marszałkowskim został podmieniony, a o podmianę oskarżono ją; gdy skierowała sprawę do prokuratury, list w urzędzie „zaginął”): - Mam prawo bronić swoich praw, naruszono moją godność, zarzucono mi, że sfałszowałam dokument, muszę bronić swojego dobrego imienia.
Komentarz
Ze społecznością ukraińską czuję się związany i poprzez przyjaźnie, i za sprawą testamentu Giedroycia, który szansę na zachowania niepodległości Polski widział w powstaniu silnej, suwerennej Ukrainy, Białorusi, a także niepodległych państw bałtyckich, z którymi Polska zbuduje dobre relacje. Dołożyłem swoją małą cegiełkę w walce o budowę w Górowie szkoły z ukraińskim językiem nauczania, wówczas jako dziennikarz „Rzeczpospolitej”. (Co prawda, nie sądziłem, że powstanie aż taki gigantyczny zespół!)
Jednak w miarę upływu lat, z coraz większym rozczarowaniem i bólem patrzyłem, jak Miron Sycz wykorzystuje i szkołę, i swoją ukraińskość, jako trampolinę do osobistej kariery politycznej, jak wszystko podporządkowuje tylko wąsko rozumianym interesom, żeby nie powiedzieć prywacie, jak zamienia szkołę, a następnie Górowo w swoja prywatne ranczo, w którym wszyscy mają mu się kłaniać w pas i jeść z ręki. Wszystko ma się dziać za jego zgodą i wiedzą. On ma być szafarzem dóbr i stanowisk. Jakakolwiek samodzielna inicjatywa zostanie ukarana, bo nikt nie może być od niego lepszy i mądrzejszy. Wszyscy maja tak tańczyć, jak im zagra na harmoszce w wiacie ekologicznej, zbudowanej na prywatnej działce za pieniądze unijne.
Przez wiele lat postrzegałem całą społeczność ukraińską właśnie przez pryzmat polityka Mirona Sycza, który doskonale wpasował się w grupę towarzysko-partyjną, trzymającą władzę na Warmii i Mazurach, po roku 1990. Zwłaszcza, że jego makiawelizm kupił człowiek, którego miałem za przyjaciela wyznającego te same wartości w życiu publicznym. Z przykrością patrzyłem jak te idee, o których rozmawialiśmy na spotkaniach w Olsztynie, Górowie i Kruklankach ulatniają się niczym poranna mgła. Zastąpił je interes sitwy, który tylko tym się różni od innych sitw polityczno-biznesowych, rozrywających postaw polskiego sukna, że jako dodatkowego lepiszcza używa nacjonalizmu. Najważniejszy jest interes nacji. On jest ponad prawem i ponad obywatelskością. Nie ważne, żeś złodziej i świnia, ważne że jesteś nasz. Swój do swego idzie po swoje.
Na szczęście odkryłem po latach, że jestem w błędzie, że nie wszyscy Ukraińcy na Warmii i Mazurach to „syczowe plemię”. Zostałem w tym roku zaproszony do Górowa na seminarium poświęcone osobie i twórczości Jerzego Nowosielskiego. Tam spotkałem braci Ukraińców, którzy nie porzucili idei republikańskich, którzy nadal uważają, że najpierw jesteś człowiekiem, a później Polakiem, Ukraińcem, Niemcem, których tak samo jak i mnie boli degrengolada prawa i obyczaju w III Rzeczypospolitej. Dowiedziałem się też, że Związek Ukraińców w Polsce absolutnie ich nie reprezentuje i nie chcą mieć nic wspólnego z tą organizacją, której zarzucają, że do dzisiaj nie oczyściła się z esbeckiej agentury i traktuje ukraińskość jako doskonałe narzędzie do życia za budżetowe pieniądze.
Bez tej wiedzy nie sposób zrozumieć konfliktu, który od kilku lat wstrząsa szkołą z ukraińskim językiem nauczania w Górowie. W szkole ukraińskiej zderzyły się te dwie postawy, dwa sposoby pojmowania państwa, prawa, obywatelskości, wolności, demokracji.
Z jednej strony postawa wykorzystywania ukraińskości do rwania z budżetu, ile tylko się da i druga, która nie chce przywilejów z racji narodowości, która uważa, że to nie jest w porządku, że w innych szkołach klasy liczą ponad 30 uczniów, a w ich szkole są klasy kilkuosobowe. Wojewoda Marian Podziewski swoją wypowiedzią na Komisji, wpisuje się w ten pierwszy sposób myślenia, mówiąc, o co wam chodzi, przecież samorząd wojewódzki stworzył wam takie luksusowe warunki, jakich żadna inna szkoła nie ma, dogadajcie się i żyjcie jak pączuszek w maśle. Ale ta mniejszość skupiona w „S” 80 wie i czuje, że to buduje mur między obu nacjami, i że to jest po prostu nieuczciwe. Oni chcą tylko równego traktowania. „Don Wasylowi”, jak mówią na Mirona Sycza w Górowie, jednak ta sytuacja „dziel i rządź” bardzo odpowiada, bo zapewnia mu stałe poparcie w wyborach.
Również Anna Wasilewska z zarządu województwa w swoim emocjonalnym wystąpieniu na posiedzeniu Komisji nie kryła swojego rozżalenia i zaskoczenia, że sprawa szkoły podległej marszałkowi wyszła poza mury szkoły i Urzędu Marszałkowskiego. Pani Wasilewska mimo poświęcenia tyle czasu spotkaniom ze stronami konfliktu jednak niczego z niego nie zrozumiała, albo woli nie rozumieć, gdyż wie, że naraziłaby się potężnemu i wpływowemu politykowi PO, Mironowi Syczowi.
Rozwiązanie tego konfliktu leży w rękach przedstawiciela państwa polskiego, którym jest wojewoda warmińsko-mazurski. Będzie to wymagało od niego wzniesienia się ponad partyjno-koteryjne interesy i skierowania do prac zespołu bezstronnego człowieka, który doprowadzi do wyłonienia kandydata na dyrektora akceptowanego przez obie strony. Dyrektora, który zapewni podmiotowe prawa także mniejszości skupionej w „S” 80.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość