Wysłuchał Ksiądz relacji wielu ludzi, którzy byli świadkami ludobójstwa na Kresach. Która z nich najbardziej Księdzem wstrząsnęła?
Wszystkie są wstrząsające, natomiast mnie jako duchownego najbardziej wstrząsnęły te relacje, które dotyczyły zabójstw księży, zwłaszcza, że wiele z nich odbywało się podczas mszy świętej. Było to szczególnie widoczne podczas krwawej niedzieli 11 lipca 1944 roku, kiedy bandy UPA zaatakowały 167 miejscowości. Trzeba jednak powiedzieć, że chodziło o 167 kościołów, bo atak przeprowadzono celowo w niedzielę, wiedząc, że Polacy schodzą się wtedy do kościołów. Najbardziej wstrząsające są akty męczeństwa, np. księdza Karola Barana, którego przerżnięto piłą. Odzierano ludzi ze skóry po czym zalewano rany atramentem, wbijano gwoździe do głowy. Ten nieprawdopodobny sadyzm i barbarzyństwo przebiły nawet zbrodnicze działania komunistów i nazistów.
Ten sadyzm wkradał się nawet do samych rodzin….
Tak, chodzi tutaj szczególnie o tzw. oczyszczanie krwi. W Galicji było bardzo dużo małżeństw mieszanych. Nacjonaliści ukraińscy domagali się przede wszystkim od członków UPA, żeby ci zgładzili tych członków swojej rodziny, którzy byli obrządku łacińskiego, czyli uważali się za Polaków. Na Kresach panowała bowiem taka zasada, że w wypadku małżeństwa mieszanego, synowie przejmowali obrządek ojca, a córki obrządek matki. Znam przypadek, gdy syn należący do UPA dostał polecenie zabicia swojej matki Polki i dwóch sióstr Polek. Po ich zamordowaniu sam został zabity przez swojego ojca, który stanął w obronie kobiet. To są wydarzenia, które chyba nie miały miejsca w innych krajach podczas drugiej wojny światowej.
Ojciec Księdza napisał, że "Kresowian zabito podwójnie, raz przez ciosy toporem, drugi raz przez przemilczenie". Czy pamięć o setkach tysięcy ofiar jest dziś ważniejsza niż dobre relacji z Ukrainą?
Te słowa mój ojciec zapisał prawie 35 lat temu. Już wtedy zdawał sobie sprawę, że w czasach PRL-u przemilczanie tego ludobójstwa jest świadome. Mój ojciec w 1973 roku był po raz pierwszy w swojej rodzinnej miejscowości Korościatyn koło Monasterzysk ( powiat Buczacz, woj. tarnopolskie) i wtedy zobaczył, że po osadzie, w której mieszkał zostały tylko kamienie, resztki cegieł i drzewa owocowe. Nie mógł odnaleźć nawet mogił ludzi, którzy zostali wymordowani. I właśnie wtedy napisał te słowa. Był świadkiem naocznym jak mordowano tych ludzi siekierami, a później nikt nie chciał pamiętać ich męki. Jednak mój ojciec wierzył głęboko, że jak przyjdą wolne czasy, to wreszcie będzie można powiedzieć prawdę. Niestety, po 1989 roku nadal się milczy o tym ludobójstwie i jest to największy dramat dla Kresowian.
Dlaczego prezydent Lech Kaczyński, który zawsze dbał o politykę historyczną zaniedbuje pamięć o polskich ofiarach sprzed 65 lat?
Prezydent Kaczyński zrobił bardzo dużo dla sprawy Muzeum Powstania Warszawskiego jako prezydent Warszawy. Również środowisko PiS-u zrobiło wiele w sprawie Katynia. Natomiast w sprawie ludobójstwa na Kresach prezydent Kaczyński popełnił jeden z największych błędów swojej prezydentury. Uznał on, że dla Euro 2012 i dla wspólnego przeciwstawiania się Rosji Putina można poświęcić pamięć o ofiarach ludobójstwa. Ja się z tym głęboko nie zgadzam. Jestem ogromnie rozczarowany postawą Lecha Kaczyńskiego.
Nawet prezydent Kwaśniewski mówił o ludobójstwie…
To jest jeden z największych paradoksów jakiego środowisko rodzin kresowych doznało. W 2003 roku w Porycku mimo tego, że prezydent Ukrainy nie powiedział słowa przepraszam, ani nie zająknął się o ludobójstwie, prezydent Kwaśniewski nazywając rzecz po imieniu złamał tabu. I to jest ten chichot historii - postkomunista mówi o ludobójstwie, a prezydent, który na każdym kroku powołuje się na prawdę historyczną, boi się tego słowa.
Ale minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski też milczy.
Myślę, że dzieje się tak dlatego, ponieważ kolejne ekipy rządowe nie mają żadnej polityki wschodniej, a zwłaszcza dotyczącej Ukrainy. Zmieniający się jak rękawiczki kolejni ministrowie spraw zagranicznych, począwszy od Skubiszewskiego, a skończywszy na Sikorskim, wykazują się ogromnym dyletanctwem i niekonsekwencją w sprawach wschodnich. Z drugiej strony UEFA przyznając nam możliwość organizacji Euro 2012, stworzyła nieprawdopodobną szansę do pozytywnych relacji polsko - ukraińskich. Niestety zamiast wykorzystać to jako okazję do historycznego pojednania, zakłamuje się historię Decydentom wydaje się, że ta impreza jest przeszkodą w odsłanianiu czarnych kart historii. Moim zdaniem jest odwrotnie, bowiem jak można sobie wyobrazić rozegranie meczu we Lwowie, który teraz kipi od nacjonalizmu, antypolonizmu, czy antysemityzmu? Brak rozwiązania tego problemu może być przeszkodą dla samych mistrzostw.
Bardzo znamienne jest to, że jedno z boisk na Ukrainie jest zbudowane na polskim cmentarzu.
To nie jest oczywiście stadion na mistrzostwa, ale w jednym z miasteczek wołyńskich, świadek ludobójstwa zauważył, że dziś na miejscu polskiego cmentarza stoi boisko, na którym młodzi Ukraińcy grają w piłkę. To jest takie symboliczne wołanie do polityków – „nie budujcie mistrzostw piłkarskich na kościach pomordowanych Polaków!”
-„Ksiądz Isakowicz-Zaleski podżega do konfrontacji i zieje nienawiścią” - napisał w liście do kardynała Stanisława Dziwisza arcybiskup Jan Martyniak, hierarcha Kościoła greckokatolickiego. Natomiast greckokatolicki biskup wrocławsko-gdański, Włodzimierz Juszczak, stwierdził, że ofiary były po jednej i drugiej stronie, a Ksiądz zniekształca prawdę. Czy Polacy w bestialski sposób mordowali Ukraińców?
Nie zgadzam się z tymi listami. To jest kolejny paradoks. Książka „Przemilczane ludobójstwo na Kresach” jest wydana legalnie i jest dostępna w księgarniach, i każdy, kto uważa, że napisałem nieprawdę, może napisać kontr książkę, czy podać mnie do sądu. Jednak ci dwaj hierarchowie Kościoła greckokatolickiego w Polsce nie szukają prawdy historycznej, a wyznają PRL-owską zasadę: zastrzelić autora. W liście do mojego przełożonego, kardynała Stanisława Dziwisza, jestem w niemiłosierny sposób atakowany personalnie, przypisuje mi się diabelskie cechy. Arcybiskup Martyniak sugeruje nawet, że powinienem zostać pozbawiony pełnienia funkcji kapłańskich. Dochodzi do daleko idącej ingerencji przedstawiciela jednego obrządku w drugi obrządek. Ja czekam, żeby kardynał Dziwisz opublikował ten list i na niego publicznie odpowiedział. Natomiast biskup Juszczak od dłuższego czasu relatywizuje historię stosunków polsko-ukraińskich, obraża ofiary, mówiąc jakoby Polacy też w bestialski sposób mordowali ukraińskie kobiety i dzieci. To są rzeczy niegodne biskupa. W wypadku mojej książki zadziałała stara zasada - uderz w stół, a nożyce się odezwą. Niestety dzisiaj w naszym kraju najniebezpieczniejszym zawodem nie jest zawód górnika, czy policjanta, ale zawód historyka.
Napisał Ksiądz niedawno: „Ani słowa o Wołyniu i Kresach. Tak można podsumować wypowiedzi polskich biskupów w czasie uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. W ich homiliach i pasterskich wypowiedziach obecny były "bezpieczne" tematy, czyli np. cmentarze w Palmirach i na Monte Cassino”. Ale przecież kilka lat temu z inicjatywy Konferencji Episkopatu Polski i Synodu Biskupów Ukraińskich doszło do modlitewnego pojednania polsko-ukraińskiego. Może więc Ksiądz naprawdę rozdrapuje rany?
Gdybym ja nie napisał tej książki, to napisaliby ją inni. W tym roku zostało opublikowanych kilka książek dotyczących ludobójstwa na Kresach i nie słyszałem, żeby biskupi ukraińscy atakowali prace, w których pisze się wprost, że metropolita Andrzej Szeptycki był kolaborantem Hitlera. Zaatakowanie mojej książki jest świadomym krokiem, bo oni wiedzą, że będzie ona wstępem do pokazywania jak się zachowywał Kościół greckokatolicki w czasie ludobójstwa. I właśnie chodzi o to, by zablokować możliwość pokazania postaw duchowieństwa. Należy pamiętać, że istnienie poprawnych relacji polsko - niemieckich jest możliwe tylko dlatego, że od długiego okresu czasu są one poddane krytyce historyków. Nikt dzisiaj w Niemczech nie zaprzecza, że istniał obóz KL Auschwitz, nie neguje się faktu, że podczas Powstania Warszawskiego Niemcy mordowali bezbronną ludność cywilną. Nikt nie nazwie również SS organizacją narodowo - wyzwoleńczą. Natomiast relacje polsko –ukraińskie, budowane na przemilczeniu i kłamstwie, nigdy nie doprowadzą do pojednania naszych narodów. Zalewanie betonem prawdy, jak w przypadku lustracji, nic nie załatwi.
Czyli innymi słowy Kościół w Polsce wyznaje kult nowego świętego, który nazywa się święty spokój?
Wielu publicystów zwraca uwagę na to, że po śmierci Jana Pawła II zabrakło jasnego, duchowego przywództwa w Episkopacie. Widać to zarówno w sprawie lustracji, jak i w kwestii ludobójstwa na Kresach. Przebadałem wszystkie wypowiedzi hierarchów z 1 i 2 listopada i mogę stwierdzić, że nikt nie powiedział ani jednego słowa o Katyniu. Oczywiście mówiło się o tych bezpiecznych tematach jak: Monte Cassino, Palmiry, czy nawet już Katyń, ale tam, gdzie Kościół mógłby stanąć w obronie pamięci po tych pomordowanych ofiarach, tego nie robi. W wielu wypadkach święty spokój jest głównym drogowskazem, który ma pokazywać wiernym, że lepiej pewnymi rzeczami się nie zajmować. Kościół był zawsze znakiem sprzeciwu i awangardą pewnych rozwiązań, zwłaszcza w okresie PRL-u, a teraz świadomie wije sobie wygodne gniazdko.
Polskie władze boją się nawet mówić o ofiarach na Kresach, a tymczasem przedstawiciele mniejszości ukraińskiej w Polsce domagają się, by stawiać pomniki faszystom z UPA. W Iławie jedna z ulic otrzymała imię wspomnianego przez Księdza, Andrzeja Szeptyckiego, który w czasie II wojny światowej pisał listy dziękczynne do Adolfa Hitlera i do Józefa Stalina.
To jest ta stara zasada: brak sprzeciwu wobec zła powoduje jego rozrost. Bierność władz polskich, niekonsekwencja - czy wreszcie tchórzostwo niektórych wysokich urzędników, spowodowały, że to zło się rozwija. Już nie tylko na Ukrainie zachodniej stawia się pomniki ludziom, którzy mordowali polskie kobiety i dzieci, ale robi się to w Polsce. Wypowiadam się jak Kasandra, ale może na tej drodze to powinniśmy teraz już oddać Ukraińcom Przemyśl? Politycy polscy dokonali blamażu w sprawie Ukrainy. A proszę zwrócić uwagę jak postępuje strona ukraińska, Wiktor Juszczenko, gloryfikujący UPA główny nacjonalista ukraiński, nie przyszedł na bal organizowany przez prezydenta Kaczyńskiego z okazji 90-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Pokazał po raz kolejny gdzie jest miejsce w szeregu polskiego prezydenta.
Mniejszość ukraińska rządzi w naszym kraju większością?
Gdyby Niemcy nie sprzeciwiali się neonazizmowi, gdyby zgadzali się na budowanie pomników Goebbelsowi czy Hitlerowi, to ta ideologia gwałtownie, by się odrodziła. W Polsce kolejne ustępstwa tylko umacniają nacjonalistów ukraińskich. Widoczne to było w postępowaniu marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który ciągle akcentuje swoje szlacheckie pochodzenie i ma manię wyższości w stosunku do innych. Wystarczyło, że ambasador Ukrainy przyszedł do marszałka i ten schował od razu do szuflady uchwałę z okazji 65-lecia ludobójstwa na Kresach. Mija rok 2008 i polski Sejm jest wciąż niezdolny do podjęcia tej uchwały. Pytam się: czego boi się Marszałek Sejmu? Czym go zaszantażował ambasador Ukrainy?
Wierzy Ksiądz, że pamięć o polskich ofiarach na Kresach będzie w najbliższym czasie w jakikolwiek sposób uczczona, czy będziemy nadal żyć propagandą Euro 2012?
Niestety znowu jako Kasandra obawiam się, że w najbliższym czasie dojdzie do bardzo ostrych konfliktów. Może się to przejawiać na linii ruchy patriotyczne a kancelaria prezydenta. Prezydent Kaczyński kopie sobie polityczny dół słuchając doradców, którzy starają się rozwiązać sprawy polsko-ukraińskie w nieuczciwy sposób. I co najgroźniejsze - przed Euro 2012 dojdzie do konfliktów polsko-ukraińskich na Ukrainie. Jeżeli buduje się pomniki zbrodniarzom, jeżeli szczuje się na organizację polskie, to może dojść do aktów przemocy wobec Polaków tam mieszkających. I obawiam się, że słaba Rzeczpospolita będzie się tylko biernie przyglądała temu, co się dzieje na wschód od rzeki Bug.
Miejmy nadzieję, że ten pesymistyczny scenariusz się nie ziści. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Wywiad był emitowany również w Polskim Radio Olsztyn.
Rozmowa z Ks. Tadeuszem Isakowiczem – Zaleskim przeprowadzona w dniu 29 listopada, wkrótce po zakończeniu sympozjum „Prawda. Pamięć. Modlitwa.”, którego organizatorem było Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia. Ks. Tadeusz wziął udział w olsztyńskim seminarium jako prelegent.
Jak Ksiądz skomentuje działania posła PO Mirona Sycza w sprawie niedawnych uroczystości upamiętniających rzeź wołyńską w Olsztynie?
Mniejszość ukraińska na Warmii i Mazurach w niesłuszny sposób oskarża rodziny pomordowanych Polaków na Kresach Wschodnich. Działania Pana Mirona Sycza podsycają te konflikty. My, jako rodziny pomordowanych, mamy prawo uczcić pamięć pomordowanych. Pan Sycz chce ingerować w sprawy tego środowiska. Ja się po prostu z taką działalnością nie zgadzam. Jeżeli poseł Sycz uważa, że mówiliśmy na konferencji nieprawdę, to może on oddać sprawę do sądu. Jednak jego działania przypominają PRL, kiedy przychodziło się na skargę do I sekretarza PZPR.
Wojewoda Warmińsko-Mazurski nic rówież nie robi przeciwko skandalicznemu nadaniu w Iławie ulicy imienia Andrzeja Szeptyckiego.
Nieprzeciwstawienie się złu powoduje jeszcze większe zło. Władze polskie mają obowiązek przeciwstawić się złu. Jeżeli w Iławie nazywa się ulicę nazwiskiem kolaboranta, który święcił sztandary SS, to zło zwycięża. Ja na sympozjum zapytałem: co zrobił wojewoda w sprawie nadania tej ulicy imienia Szeptyckiego. Jego obowiązkiem jest zajęcie jakiegoś stanowiska i odpowiedzenia na piśmie w tej sprawie. Wojewoda jest przedstawicielem rządu polskiego, a nie ukraińskiego i musi wyraźnie rozdzielić swoje sympatie od obowiązków, które na nim ciążą jako przedstawicielu władzy wykonawczej.
Skomentuj
Komentuj jako gość