Rafał Bętkowski
Są bitwy, które zmieniają bieg historii. Są i takie, bez których rozstrzygające zwycięstwo nie byłoby możliwe. Należy do nich niewątpliwie bój, jaki stoczył dowodzony przez gen. v. Scholtza XX. Korpus Armijny 23. sierpnia 1914 r. Historycy uznali go za preludium bitwy pod Tannenbergiem. Rozegrał się on w miejscu wyjątkowym. U źródeł królowej rzek warmińskich, Łyny, niemieckie pułki stawiły pierwszy opór nadciągającym z południa inwazyjnym siłom rosyjskim. Swój chrzest bojowy wzięły tutaj wszystkie prawie olsztyńskie regimenty, pułki z Biskupca, Mrągowa, Ełku, Giżycka, Ostródy. Do dziś ich żołnierze snem wiecznym śpią na wiejskich cmentarzykach we Frąknowie, Łynie, Orłowie, Michałkach, Szkotowie. Ramię w ramię leżą obok polegli wtedy ich przeciwnicy.
Czas próby
28. czerwca 1914 r. padły strzały serbskiego zamachowca w Sarajewie. Były niby iskra padająca na beczkę prochu. Konflikt, który potem nastąpił, od lat w napięciu wyczekiwany był przez całą Europę. Nikt nie sądził, że będzie to konflikt tak głęboki i długotrwały, przyniesie tyle ofiar i stanie się zagładą dawnego świata.
W Niemczech, które 1. sierpnia wypowiadają wojnę Rosji, wybuch patriotycznego entuzjazmu jest powszechny. Wszyscy liczą, że wojna trwać będzie krótko, jak w 1870 roku i zakończy się całkowitym pogromem nieprzyjaciół. Olsztyńskie pułki jeden po drugim wyruszają w pole. Początkowo nie są znane siły, ani zamierzenia przeciwnika. Rozkazy zmieniają się. Formacje korpusu podejmują działania wartownicze, następnie przemieszczają się ku południowej granicy prowincji. Niosąc sztandary, które niedawno jeszcze spoczywały w siedzibie komendanta przy placu Kopernika
Sztandary olsztyńskich batalionów przechowywane były w czasach pokoju w kwaterze dowódcy XX. Korpusu Armijnego, gen. v. Scholtza w kamienicy przy dzisiejszym pl. Bema 2 (ówcześnie Kopernikus-Platz 2). Historię kamienicy opisałem w tekście „Kamienica przy placu Bema”, „Debata” nr 12(15)/2008 i 1(16)/2009., żołnierze generała Scholtza maszerują w potwornej sierpniowej spiekocie, pełnymi kurzu, piaszczystymi drogami Mazur. Korpus ma tu osłaniać odcinek między Działdowem a Szczytnem, gdzie spodziewane jest uderzenie Rosjan.
O realności inwazji z południa Scholtz przekonany był na długo przed wybuchem wojny. Sprawy organizacji nowo utworzonego XX. Korpusu, którego dowództwo powierzono mu w r. 1912, nie zepchnęły w cień troski generała o obronę prowincji. Wkrótce po objęciu funkcji zasypywać począł cesarza, Ministerstwo Wojny i Sztab Generalny swymi koncepcjami w tej sprawie. Wtedy jego pomysły przyjmowane były sceptycznie. W 1914 rozwój wypadków na wschodzie zaskoczył wielu sztabowców i wyższych dowódców. Scholtz, jak się wydaje, był na nie przygotowany. Na pewno bardzo dobrze przygotowany do walki był dowodzony przez niego korpus.
Siła, która budzi trwogę
W sierpniu 1914 roku generał ma pod swoją komendą ponad 40 tysięcy ludzi. Poza ośmioma pułkami piechoty, tworzącymi zasadniczy zrąb formacji, w skład XX. Korpusu wchodzą wszystkie podstawowe rodzaje broni. Cztery pułki artylerii polowej, wyposażone w armaty kalibru 77 mm, uzupełniają bataliony doskonałych haubic 105 i 150 mm. Do zadań rozpoznawczych przeznaczone zostały dwa regimenty kawalerii oraz eskadra sześciu samolotów, którą wspiera działający na rzecz 8. Armii, operujący z bazy w Poznaniu, sterowiec Z.V. Zdążyło dotrzeć też do korpusu wzmocnienie. Stanowią je 70. Brygada Landwehry oraz utworzona z jednostek twierdz nadwiślańskich – Torunia, Grudziądza, Chełmna i Malborka - tzw. Dywizja gen. Ungera.
Rosjanie, ponaglani przez Francję, nadzwyczaj szybko przeprowadzają mobilizację. Jako pierwsze południową granicę Prus 21. sierpnia przekraczają w rejonie Chorzel i Myszyńca kolumny VI. i XIII. korpusu rosyjskiego. To zaledwie forpoczty. Armię Narew gen. Samsonowa tworzą siły prawie pięciu korpusów - ponad 200 tysięcy wojska!
Osamotniony Scholtz nie próbuje atakować najeźdźców. Niemcy oddają Działdowo i Nidzicę. Bezsilni patrzą na płonące miasto, ostrzelane następnego dnia przez nieprzyjacielską artylerię, dymy pożarów na horyzoncie, długie kolumny uciekinierów. Na północ od Nidzicy oddziały XX. Korpusu wreszcie zatrzymują się, zagradzając drogę armii przeciwnika.
Frąknowo-Łyna-Orłowo
Sztab korpusu stoi w Mielnie. Scholtz wydaje rozkaz zajęcia pozycji obronnych pomiędzy rzeką Wel i Dąbrównem oraz dolnym biegiem rzeki Łyny. Na prawej flance rozmieszczone zostają oddziały Ungera, 41. Dywizji Piechoty i 70. Brygady Landwehry. Lewą tworzy linia wyznaczana przez wsie Frąknowo – Łyna – Orłowo. Bronią jej jednostki 37. Dywizji Piechoty
W skład 37. Dywizji Piechoty wchodziły regimenty o nast. numerach (w nawiasie garnizony): 73. bryg. piech. – 147. (Ełk, Gizycko), 151. (Mrągowo, Biskupiec), 75. bryg. piech. – 150. (Olsztyn), 146. (Olsztyn), 37. bryg. art. pol. – 73. (Olsztyn) i 82. (Kętrzyn, Giżycko). Dywizyjną kawalerię pod Frąknowem stanowił 11. pułk dragonów z Ełku. Dywizję wzmacniały również 1. Bat. Strzelców ze Szczytna i 1. komp. 26. Mazurskiego Bat. Saperów (Grudziądz).. Są tu wszystkie olsztyńskie pułki oraz jednostki z Ełku, Giżycka i Kętrzyna, Ostródy, Szczytna, Mrągowa, Biskupca. To już nie są manewry, żołnierze wiedzą, że wkrótce po raz pierwszy znajdą się w bitewnym zgiełku. Braki doświadczenia wyrównać będą musieli młodzieńczą brawurą i entuzjazmem. Nie braknie im go, bronią przecież swojej ziemi, bardzo wielu stąd pochodzi, tu się właśnie urodziło. Mając przed oczami skutki rosyjskiego najazdu aż palą się do walki. Dla wielu będzie to bój pierwszy i ostatni zarazem - cała moc rosyjskiego uderzenia skieruje się ku lewemu skrzydłu Scholtza.
37. Dywizja Piechoty ma naprzeciw siebie cały rosyjski XV. Korpus, dowodzony przez gen. piechoty Nikołaja Nikołajewicza Martosa. Dysproporcja sił jest wyraźna. W skład wojsk przeciwnika wchodzą dwie dywizje - każda z ośmioma pułkami piechoty i dywizyjną brygadą artylerii, w gotowości stoi też korpuśny dywizjon mortir polowych
Rosyjski XV. Korpus Armijny tworzyły: 6. Dywizja Piechoty z Ostrowi Maz. (w jej składzie 6. Bryg. Artylerii oraz pułki piech.: 1. bryg. - 21. Muromski, 22. Niżegrodski, 2. bryg. - 23. Nizowski, 24. Symbirski), 8. Dywizja Piechoty z Warszawy (8. Bryg. Art. oraz pułki piech.: 1. bryg. - 29. Czenichowski, 30. Połtawski, 2. bryg. - 31. Aleksopolski, 32. Kremeńczugski), 15. Dywizjon Mortir Polowych (2 baterie po 6 haubic kal. 122 mm), 15. Bat. Saperów, 2. Orenburski Pułk Kozaków (4 sotnie), 15. Oddział Lotniczy.
Każdy pułk ros. miał 4 bataliony (niemiecki – 3) i wyposażony był w 8 ckm (niem. - 6 ckm). Każda ros. dywizja – posiadała 48 armat kal. 76 mm („putiłowki”, zasięg ok. 2 km większy od dział niem.). Niem. dywizja piech. miała do dyspozycji 54 armaty kal. 77 mm i 18 haubic kal. 105 mm - była więc lepiej zaopatrzona w artylerię, pod Frąknowem 37. Dyw. Piechoty atakowały jednak aż dwie ros. dywizje. Rosjanom udało się zatem osiągnąć tu przewagę także w artylerii - inną kwestią pozostaje, czy potrafili tę przewagę wykorzystać. . Rosjanie mają znaczna przewagę w ludziach, karabinach maszynowych, a nawet artylerii. Oddziały korpusu Martosa do wieczora 22. sierpnia wychodzą na linię Pielgrzymowo – Nidzica. Tu spędzają noc. Dywizjon mortir rozstawia swe haubice na skraju nidzickiego lasu miejskiego. Pierwszą brygadę 8. Dywizji, która wkroczyła do Prus od strony Janowa i dotarła na nocleg do Muszaków, dowództwo podrywa jeszcze do nocnego marszu w kierunku Napiwody. Do wioski jednostka ta dociera następnego dnia ok. 5 rano
1. Bryg. 8. DP maszerowała z Przasnysza na Chorzele – Wielbark. 22. 08 ok. godz. 18 dotarła do Muszaków, gdzie zamierzano spędzić noc. .
23. sierpnia 1914 r. wypada niedziela. Dzień jest gorący i pochmurny, przed południem padał drobny deszcz. Gdy wczesnym rankiem ostrzelane zostały przez nieprzyjaciela patrole kilka kilometrów na południe od linii niemieckich, wiadomo już było, że Rosjanie są niedaleko. Przemieszczające się masy wojska zaobserwował sterowiec Z.V, na południe od Orłowa przywitany z ziemi silnym ogniem piechoty. Strudzone wielodniowymi marszami oddziały Sholtza od rana okopują się na swych pozycjach. Batalionom, które zajmą pierwszą linię, pomagają oddziały drugiego rzutu. Tam gdzie trzeba przedpole oczyszczane jest z krzaków i zarośli. Koło południa na wzgórzach leżących naprzeciw pozycji 37. Dywizji pojawiają się pojedyncze patrole przeciwnika – za daleko, by dosięgnąć je mógł ogień karabinowy. Godziny mijają zanim pierwsze kolumny wojsk rosyjskich ukazują się w polu widzenia i zwolna rozwijają się do natarcia. Około godziny 14. na stanowiska dywizji spadają pierwsze pociski artyleryjskie. Walka się rozpoczyna
Ros. 6. DP szła do ataku z rej. Pielgrzymowa i Nidzicy w kierunku Szkotowa (1. bryg) i Rączek (2. bryg). Bitwa rozpoczęła się ostrzelaniem przez awangardę 6. Dywizji pod Rączkami kawalerii 70. Bryg. Landwehry, zajmującej prawy skraj pozycji obronnych 37. Dywizji. Tego fragmentu walk w artykule nie opisujemy. .
Wzgórze 205
Główne uderzenie Rosjan skierowane zostało na oddziały zajmujące pozycje na południe od Frąknowa. Po obu stronach drogi Rączki – Frąknowo, dzisiejszej szosy E 77, rozwijał się atak rosyjskiej 6. Dywizji Piechoty. Odcinka na zachód od szosy bronił 18. pułk Landwehry, po jej wschodniej stronie rozmieszczone były oddziały 150. pułku piechoty z Olsztyna. Leżące wzdłuż drogi Rączki – Łyna pasmo wzniesień zajmowały okopy II. batalionu. Centralną pozycję stanowiło tu wzgórze 205, jednak kluczową rolę podczas bitwy odegrać miało wysunięte na południe wzniesienie, położone między wzgórzem 205, a szosą nidzicką. Broniła go 8. kompania oraz oddział karabinów maszynowych porucznika Höhne
Oddział karabinów maszynowych Branstädtera umieszczono na pozycjach 3. kompanii przy wzgórzu 193 (na skraju lewego skrzydła 75. brygady, obok linii kolej. Nidzica – Olsztynek), oddział por. Mathiscik pozostawał do dyspozycji dowództwa brygady. Niemiecki pułk piechoty posiadał trzy oddziały karabinów masz., tworzących razem jego 13. kompanię. Każdy składał się z dwóch ckm Maxim wz. 1908 z obsługą (dowódca oddziału oraz celowniczy i 4 strzelców na każdy z ckm).. Baterie 73. pułku artylerii polowej
1. Mazurski Pułk Artylerii Polowej nr 73 zajmował koszary nad Łyną przy ul. Artyleryjskiej w Olsztynie., rozlokowane za stanowiskami piechoty, miały doskonałe pole ostrzału. Wkrótce obłożyły one ogniem nadciągające od strony Rączek kolumny wroga, czyniąc w nich trochę zamieszania. Potem odezwała się broń maszynowa, zawtórowały jej salwy karabinów piechoty. Rosyjska artyleria również nie próżnowała, biorąc za cel Frąknowo i położone na północ od wsi stanowiska artylerii niemieckiej.
Natarcie przeciwnika rozwijało się bardzo opornie. Przy dziennym świetle Rosjanie nie mieli dużych szans podejścia na odległość szturmową. Spokojny i celny ogień piechoty, wzmocniony ogniem artyleryjskim prowadzonym wprost z jej stanowisk
Po godz. 19 bezpośrednio do linii niem. podciągnięte zostały dwa działa por. Heise z 5. baterii 73. pułku art. pol., powodował dotkliwe straty w rosyjskich szeregach. W zapadającym zmroku nacisk przeciwnika gwałtownie zaczął się zwiększać. Luki powodowane ostrzałem prędko wypełniały nowe oddziały. Celowniki cekaemów przestawić trzeba było z tysiąca na 600, potem na 400 metrów. Masy nacierających podchodziły stopniowo coraz bliżej pozycji II. batalionu, raz po raz atakując stanowiska 8. kompanii i wzgórze 205. Wszystkie próby szturmu udało się odeprzeć, lecz pod koniec dnia rosyjskie szeregi zalegały gdzieniegdzie tuż przed liniami niemieckimi. Pełne największego napięcia godziny dopiero nadchodziły.
W nocnych ciemnościach spodziewano się ataku na bagnety - carscy jeszcze kilka razy próbowali wypadów, za każdym razem odrzucani lub przygważdżani do ziemi przez obrońców. Około 23. nad polem bitwy zapadła wreszcie martwa cisza. Nadjechać mogły kuchnie polowe. Noc była chłodna i ciemna, tylko łuny płonących zagród rozświetlały krajobraz aż po horyzont. Ponad Łyną gorzało niebo. Przed północą zaczęło płonąć Frąknowo, trafione kilkoma szrapnelami. Mimo, że strzały zupełnie umilkły, tej krótkiej nocy nikt nie spał. Żołnierze czuwali z bronią gotową do walki. Poprawiano okopy i pozycje strzeleckie. Obsługi karabinów maszynowych gromadziły zapasy amunicji oraz wody do chłodnic. Rosjanie podciągali rezerwy - o świcie nastąpić miał szturm ostateczny.
Łyna w płomieniach
Położona na wzgórzu na wschód od Frąknowa wieś Łyna, z kościółkiem z XVIII stulecia, na podobieństwo bastionu góruje nad okolicą. 23. sierpnia 1914 r. zamieniono ją w wysuniętą pozycję obronną. Okopy u stóp zabudowań obsadziły tu 2. i 4. kompania elitarnego 1. Batalionu Strzelców ze Szczytna
Batalion Strzelców im. hr. Yorcka v. Wartenburg (Wschodniopr.) nr 1 stanowił elitarną jednostkę „strzelców wyborowych”, której członków rekrutowano głównie spośród zawodowych myśliwych i pracowników służby leśnej. W latach 1883 – 1889 stacjonował w Olsztynie, potem Ostródzie (1889 – 90), a następnie (do 1919 r. ) w Szczytnie. W Olsztynie wzniesiono dla batalionu nie istniejące już koszary przy ob. ul. Kromera, nazywane odtąd tradycyjnie „starymi koszarami strzelców” (w 1914 r. kwatera II. bat. 150. p. p.)..
Tuż przed godziną 15. niemiecka artyleria rozproszyła trzy sotnie kozaków, zbliżające się do wsi od południa. Regularne natarcie, prowadzone od strony Wietrzychowa siłami 2. brygady 8. Dywizji Piechoty, rozpoczęło się godzinę później. Położony na wioskę ogień wielu baterii, jak również przewaga liczebna nacierających nie załamały obrońców. Szczycieńscy strzelcy rzadko chybiali. Długo trzymali oni Rosjan na dystans, nie pozwalając im zbliżyć się do swych stanowisk. W rozsypkę szły kolejne szeregi atakujących. Z godziny na godzinę siły obrońców jednak nieubłaganie topniały, rosyjski pierścień wokół wsi zacieśniał się. W końcu opuścić trzeba było okopy. Teraz każdy z domów zamienił się w oddzielne gniazdo oporu. Łyna stanęła w płomieniach. Z osmalonymi twarzami, w nadpalonych mundurach, pośród trzasku płonących zabudowań i świstających zewsząd pocisków strzelcy walczyli do ostatka. Około 21., gdy zginęli już lub ranni zostali prawie wszyscy dowódcy, Rosjanie zaczęli wdzierać się do wsi od jej zachodniego krańca. Do dziś jeden ze stojących tu domów nosi ślady owego ataku. Rozpoczął się bój na bagnety. Na nic się zdały próby kontrataku podjęte przez garstkę „zielonych kurtek” i ostatniego z dowódców, kapitana Bergmanna. Kule dosięgły go obok wioskowej kuźni. „Nie troszczcie się o mnie, trzymajcie Łynę”, powiedzieć miał do próbujących go ratować żołnierzy nim skonał. Nie było to już możliwe. Resztka obrońców zdołała przebić się ze wsi w kierunku linii niemieckich
Rosjanie w walce o Łynę mieli stracić „tylko” 360 zabitych i rannych żołnierzy oraz 6 rannych oficerów; atak na wioskę prowadziły trzy kompanie 31. Aleksopolskiego Pułku Piech. i trzy kompanie 32. Kremienczugskiego Pułku Piech. ze składu 2. bryg. 8. DP.; por.: Aleksy Lichotvorik, „Wostoczno-Prusskaja Opieracija”, s. 129..
Pozostałym oddziałom szczycieńskiego batalionu bardziej tego dnia sprzyjało szczęście, choć i one poniosły dotkliwe straty. Cztery kompanie strzelców - 1., 3., 5. i 6. - dostały za zadanie obronę równie ważnego odcinka linii niemieckich – miejsca w pobliżu młyna Orłowo, za którym Łyna skręcała ku północy.
Orłowski młyn
Główna z warmińskich rzek bierze początek w pagórkowatej okolicy nieopodal wsi o nazwie Łyna. Na początku XX. stulecia wieś tworzyły dwie, położone obok siebie osady – Lahna i Allendorf. Liczyły razem ok. 480 mieszkańców. Działała tu gorzelnia, cegielnia i fabryka wapna oraz młyn. Rzeka Łyna już w XIV w. w swym początkowym biegu została spiętrzona. Oprócz istniejącego do dziś, założonego jeszcze przez Krzyżaków, Łyńskiego Młyna, wzniesiono nieco dalej kolejną groblę z mostem i młyn nazywany od sąsiedniego majątku młynem Orłowo
Pomiędzy Łyńskim Młynem i młynem Orłowo jeszcze na początku XX w. istniał kolejny staw młyński z drewnianym budynkiem młyna folusznego - w czasach bitwy obiektu tego prawdopodobnie już jednak nie było.. Łyna płynie tutaj doliną, o porytych parowami, częściowo stromych zboczach, sięgających 30 metrów wysokości. W 1914 roku w wielu miejscach porastały je drzewa i nadrzeczne zarośla. Wąziutka i płytka rzeka nie stanowi znaczącej przeszkody - większą były ciągnące się kiedyś wzdłuż jej biegu podmokłe, bagniste łąki. Za młynem Orłowo rzeka gwałtownie zmienia kierunek, zakręcając ku północnemu wschodowi
Dalej ku północy ciągnął się wzdłuż Łyny szeroki pas lasów. Obronę wschodniej flanki korpusu na odcinku Orłowo – Likusy – Brzeźno – Kurki powierzono tu III. batalionowi 147 p. p. . W oczekiwaniu Rosjan w sierpniu 1914 okopały się w tym rejonie I. i II. batalion 147. pułku piechoty
2. Mazurski Pułk Piechoty nr 147 - jego I. i II. batalion stacjonował w Ełku, III. batalion – w Giżycku., w okolicy młyna zaś cztery kompanie „zielonych kurtek”, wśród nich przynależne do pierwszego batalionu ze Szczytna oddziały karabinów maszynowych i cyklistów. Wysokie północne brzegi zapewniały panowanie nad rzeczną doliną, choć pole ostrzału było tu mocno ograniczone. Rejon młyna zasłaniał las i gęsto rosnące drzewa.
Wysunięte stanowisko brygady w majątku Orłowo obsadziła 12. kompania 147. regimentu. Kiedy do okopów niemieckich zbliżyły się dwa rosyjskie bataliony, wywiązała się krótka walka, po czym 12. kompania ruszyła do odwrotu, docierając do głównych pozycji przez most obok młyna Orłowo. Drewniany most został przez żołnierzy podpalony
Taki obraz wyłania się z relacji rosyjskich - 12. komp. 147 p. p. i kompanie strzelców w pierwszej fazie bitwy zajmowały według nich pozycje pod majątkiem Orłowo, i dopiero pod naciskiem rosyjskiego natarcia wycofały się na pozycje za rzeką. Atak rozpoczęły tu dwa bataliony 30. Połtawskiego Pułku Piechoty, które wyszły z Lasów Napiwodzkich, kierując się na majątek Orłowo.. Zaraz potem w dolinę Łyny schodzić zaczęli Rosjanie. Sforsowali oni Łynę w kilku miejscach, przechodząc ją również po płonącym moście. Spadziste i zadrzewione zbocza doliny dawały dobrą osłonę koncentrującym się do ataku siłom 8. Dywizji. Mimo wysuniętych punktów obserwacyjnych artyleria Scholtza nie była w stanie wiele zaszkodzić napastnikom. Teraz oddziały rosyjskie powoli wyłaniać się zaczęły spoza linii drzew przechodząc do natarcia.
Z pogardą śmierci
Najeżone błyszczącymi bagnetami masy wojska w brunatno-zielonych rubaszkach zmierzały prosto ku liniom niemieckim. Rosyjskie baterie zasypały pociskami pozycje przeciwnika, ostrzeliwując ich stanowiska i tyły salwami po osiem, w następującej po sobie, prawie nieprzerwanej kolejności. Artyleria obrońców dawała początkowo słabą tylko odpowiedź, okopy na północnym brzegu rzeki również złowieszczo milczały. Strzelcy nie lubili marnować amunicji - czekali, aż przeciwnik znajdzie się w zasięgu ich karabinów. Rosyjskie szeregi były już bardzo blisko, gdy padł wreszcie sygnał otwarcia ognia i przemówiły cekaemy, a za nimi karabiny piechoty.
Z wyjątkową dzielnością i pogardą śmierci szły do przodu oddziały Rosjan. Karabiny maszynowe czyniły spustoszenie w ich szeregach, celny ogień strzelców dziesiątkował tyraliery, mimo to napierająca fala dosięgła pozycji niemieckich. Sytuacja stawała się krytyczna – lada moment przeciwnik rozpocząć mógł „rolowanie” linii 73. Brygady od wschodu, a to oznaczałoby początek katastrofy. Na wieść, że nieprzyjaciel pojawił się na lewym brzegu Łyny, generał–major Wilhelmi wydał rozkaz kontrnatarcia, rzucając w bój całe posiadane rezerwy. Około godz. 15. do ataku ruszyły stojące w odwodzie pod Żelaznem I. i II. batalion 151. pułku piechoty, II. batalion 18. pułku landwehry, a także III. batalion 146. pułku, rozlokowany w Bujakach
2. Warmiński Pułk Piechoty nr 151. do kwietnia 1909 roku stacjonował w Olsztynie, potem jego I. batalion umieszczony został w Mrągowie, II. – w Biskupcu. W odwrotnym kierunku podążył wtedy 146. pułk piechoty. . Wraz z oddziałami strzelców odeprzeć miały one Rosjan, a następnie przenieść walkę za rzekę.
Zanim to nastąpiło, kontratak w rejonie młyna Orłowo rozwinął się podobno samorzutnie. Strzelcy wyszli z okopów i ruszyli do natarcia nie czekając na wsparcie. Pociągnęli za sobą sąsiednie oddziały 147. pułku piechoty, odrzucili zaskoczonego kontratakiem nieprzyjaciela, a następnie przeszli Łynę, pokrywając ogniem zadrzewione południowe brzegi rzeki
„Schlachtfelder in Ostpreußen, bearbeitet von aktiven und ehemaligen Offizieren im Wehrkreis I, herausgegeben vom Wehrkreis-Kommando I.“, Königsberg 1932, s. 73. . W parnej duchocie trudno było złapać oddech, pot zalewał oczy. Mgliste powietrze utrudniało rozpoznawanie dobrze skrytych w zieleni pozycji przeciwnika. Natarcie na drugim brzegu „ugrzęzło”. Nowego tempa nabrało z chwilą dotarcia rezerw.
Krwawy chrzest
Rzucone w bój regimenty zaliczano do młodych formacji. Obecnie pierwszy raz znaleźć się one miały w ogniu prawdziwej walki i zapełnić nie zapisane dotąd karty swej pułkowej historii. Żołnierze pragnęli się wykazać. I. batalion 151. pułku piechoty z Mrągowa zmierzał na pole walki skrajem lewego skrzydła pozycji niemieckich, próbując szerokim łukiem obejść przeciwnika z flanki
I. batalion 151 p. p. rozwinął natarcie na południe od wsi Wólka Orłowska (Wolka), okrążając następnie od północy i wschodu jez. Orłowo Wlk. (Gr. Orlef-See).. Batalion II. - „biskupiecki” - pomaszerował z Bujaków wprost na południe, ku Łyńskiemu Młynowi. Rozwinął się następnie do ataku w kierunku majątku Orłowo. Tą samą drogą przekroczyły rzekę również oddziały III. batalionu 146 pułku piechoty, prowadzone przez płk. v. Heydebrecka i mjr Krebsa
III. batalion 146 p. p. zajmował koszary przy obecnej ul. Jagiellońskiej na olsztyńskim Zatorzu.. Ich atak skierował się ku położonej za rzeką cegielni, a następnie rozdzielił się w kierunku Łyny i Orłowa
Łyński Młyn atakowała 9., 10., i 12. kompania 146 p. p., sztab batalionu i 12. komp. pozostały następnie w cegielni, 9. kompania przeszła do natarcia na prawo (pd. zach.), a 10. na lewo (kier. wschodni) „znikając w głęboko wciętych, zarośniętych krzakami parowach”; 11. kompania od godz. 18.30 rozwijała od północy natarcie ku wiosce Łyna, w której bronili się jeszcze szczycieńscy strzelcy; por.: „Das 1. Masurische Infanterie-Regiment Nr. 146 1897-1919“, Berlin 1929, s. 20.. Nastąpić to mogło jednak dopiero po przełamaniu obrony rosyjskiej.
Formacje szły jak na manewrach, z werblami i rozwiniętymi sztandarami, zachowując szyk i przepisowe odległości. W myśl obowiązujących regulaminów dowódcy prowadzili w bój swe oddziały, jadąc konno lub idąc na ich czele. Zagrzewali do walki żołnierzy, własną postawą dając przykład męstwa i najwyższego poświęcenia. Piechota Rosjan prędko odkryła schodzących spomiędzy drzew na wzgórzach przeciwników. Na zboczu rozrywać się poczęły artyleryjskie granaty. Karabinowe salwy kosiły nacierających, nie szczędząc przy tym wysokich szarż. Wśród oficerów śmierć zbierała tego dnia najkrwawsze żniwo. Na moście obok młyna kula ugodziła dowódcę 1. Batalionu Strzelców, majora Weigelta. Z szablą w dłoni poległ komendant biskupieckiego batalionu 151. pułku piechoty, major Schelle. Zginął również dowódca jego 6. kompanii, kapitan Selckmann. Majora Hupfelda, prowadzącego batalion z Mrągowa, odłamek szrapnela trafił prosto w pierś. Mimo odniesionej rany brał on nadal udział w natarciu, podtrzymywany przez swych żołnierzy. Nie było tu wojskowych kapel, a jedyną muzyką był jazgot cekaemów, świst kul i huk pękających szrapneli
O przegrywających do natarcia orkiestrach wspominają autorzy najnowszych prac, Showalter i Szlanta (por.: Dennis E. Showalter, „Tannenberg 1914. Zderzenie imperiów”, Warszawa 2005, s. 355; Piotr Szlanta, „Tannenberg 1914”, Warszawa 2005, s. 57)..
Zażarta walka w dolinie rzeki przedłużała się, Rosjanie ustępowali bardzo powoli. Impas przełamała dopiero artyleria Scholtza. Za piechotą na skraj nadrzecznych zarośli ściągnięte zostały baterie 82. pułku
Sztab i II. Oddział 2. Mazurskiego Pułku Artylerii Polowej nr 82 stacjonował przed wojną w Kętrzynie, jego I. Oddział – w Giżycku; wg Schäfera 1. i 3. bateria pułku ściągnięta została na linie piechoty między godz. 17 a 18, dopiero ok. godz. 18.30 oddziały niem. sforsowały rzekę. . Prażyły one w las pełen Rosjan na drugim brzegu rzeki, okładały ogniem ich tyły. Wkrótce udało się uciszyć armaty przeciwnika. Nic nie powstrzymało już impetu atakujących. Trębacze grali sygnał: „bagnet na broń”. Prące naprzód oddziały na drugim brzegu wymieszały się ze sobą. Walczono wręcz - o każdy rów, drzewo, kępę krzaków. W bitewnym zamęcie z rąk do rąk przechodził płonący młyn Orłowo. Odbili go żołnierze mrągowskiego I. batalionu. Niepodzielne panowanie nad polem bitwy stopniowo odzyskiwali Niemcy. Przed godziną 20. wszystkie rosyjskie pozycje na południowym brzegu rzeki wzięte zostały szturmem.
Sztandar pułku Dybicza
Kontratak wyparł Rosjan z nadrzecznej doliny. Łyna zabarwiła się krwią poległych. Miejsca, gdzie walka była najbardziej zażarta usiane były ciałami martwych i rannych żołnierzy obu armii. Długo zalegały kartofliska i pola zarośnięte wysokim niebieskim łubinem w pobliżu majątku Orłowo. Po przejściu pierwszej fali natarcia żołnierze zauważyli tu w pewnym miejscu stos przedziwnie splecionych ze sobą trupów, spod którego udało się im wyciągnąć drzewce rosyjskiego sztandaru. Należał on do 29. Czernichowskiego Pułku Piechoty im. Feldmarszałka Dybicza, stacjonującego przed wojną w Warszawie
Zdobycie sztandaru przez Prusaków miało wymowę symboliczną: oto ostatecznie rozpadał się sojusz broni zawarty między zaborcami w roku 1812! Rosyjski feldmarszałek Iwan Dybicz (1785 – 1831), należał do postaci, które ponuro zapisały się w historii Polski. Dowodził wojskami tłumiącymi w r. 1831 powstanie listopadowe. . Jako awangarda sił 8. Dywizji pułk nacierał na młyn w Orłowie. Gdy w końcowej fazie walki oddziały rosyjskie odrzucone zostały ku pozycjom wyjściowym i iść zaczęły w rozsypkę, dowódca regimentu, płk Aleksiejew, na czele półkompanii sztandarowej rzucił się do kontrataku, podczas którego poległ
Lichotvorik, op. cit., s. 129. Co najciekawsze „czernichowcy” nie przyznawali się nigdy do utraty swego sztandaru, twierdząc, że Niemcom udało się zdobyć tylko jego drzewce. Komisja gen. Pentelejewa, badająca jesienią 1914 r. przyczyny sierpniowej klęski w Prusach Wsch., zaliczyła sztandar do ocalonych z pogromu.. Płótno chorągwi, z wyhaftowanym na nim krzyżem św. Andrzeja, próbował ocalić w walce jeden z rosyjskich oficerów. Owinięte wokół jego zwłok odnalezione ono zostało nieco dalej.
Przez żołnierzy wszystkich armii pułkowy sztandar traktowany był zawsze jako największa świętość. Jego utrata okrywała hańbą formację, do której należał, przynosiła zaś chwałę zdobywcom. Zdobyty sztandar rozkazem dowódcy korpusu przypisano strzelcom, choć pretensje do niego zgłaszali także żołnierze 147. i 151. regimentu. Wobec takiego trofeum niczym wydawać się mogły owych 100 jeńców i 13 karabinów maszynowych - pozostałe łupy walki pod Orłowem
Rozstrzygnięcie sporu między formacjami o zdobycie sztandaru nastąpiło długo po bitwie pod Tannenbergiem - na początku 1915 r. (Heinrich Plickert, „Das 2. Ermländische Infanterie-Regiments Nr. 151 im Weltkriege.“, Oldenburg 1929, s. 33). Niemieckie łupy pod Orłowem wymienia Schäfer (Theobald v. Schäfer „Tannenberg”, Oldenburg i.O./Berlin 1927, s. 42) oraz „Schlachtfelder...” (s. 74). Nacierające oddziały niemieckie zdobyły tu ponoć także rosyjskie armaty – „pięć haubic polowych”, musiano je jednak pozostawić (Schäfer, op. cit., s. 35). Wedle relacji przeciwników Rosjanie wziąć mieli pod Orłowem do niewoli „ok. 80 ludzi ze 151 p. p.” (Lichotvorik, op. cit., s. 133) - nie potwierdza tego Schäfer (s. 43). . Do zapadnięcia zmierzchu Rosjanie cofnęli się za drogę Łyna – Orłowo. Odpowiadali wciąż ogniem, lecz nie próbowali już atakować. Porażka Rosjan na tym odcinku była kompletna, wywołana nią panika – głęboka. Nocą po bitwie 30. Połtawski Pułk Piechoty znajdował się w odwrocie w kierunku Napiwody i tylko osobista interwencja dowódcy korpusu, gen. Martosa, spowodowała przywrócenie względnego porządku w jego szeregach i cofnięcie oddziałów z powrotem do Orłowa. Majątek obsadziły w międzyczasie resztki „czernichowców”.
Zapadał zmierzch, gdy nad polem bitwy rozległ się znany żołnierzom z czasów pokoju, powtarzany przez trębaczy, sygnał: „Całość stój!”, a potem: „Zbiórka!”. Oddziały 73. Brygady otrzymały rozkaz powrotu na pozycje wyjściowe koło Żelazna. Długo trwał ten odwrót. Pogubione i rozproszone oddziały błąkały się w ciemnościach, szukając drogi powrotnej wśród nocnych mgieł unoszących się ponad doliną rzeki. Reflektorami próbowano oświetlać im drogę. Strzały umilkły. Tylko nawoływania, jęki rannych i konających przerywały chwilami niesamowitą ciszę jaka potem nastała
Wysoką cenę zapłaciły oddziały niemieckie za zwycięstwo w boju pod Łyną – Orłowem 23. sierpnia 1914 r. Następująco straty niemieckie przedstawia Schäfer (op. cit,, s. 39): 147. pułk piech. – z samego II. batalionu poległo 7 oficerów i 2 podchorążych; 1.Bat. Strzelców – poległo 16 oficerów (w tym dowódca) i 254 żołnierzy; 151. pułk piech. – poległo 5 oficerów i 130 żołnierzy, ok. 250 zostało rannych (w tym mjr Hupfeld i 11 innych oficerów); 146. pułk piech. III. bat – poległ 1 oficer i 3 żołnierzy, ranny 1 oficer i 14 żołnierzy, 16 zaginionych; 18. pułk landwery – poległ 1 oficer (liczby szeregowych landwerzystów nie wymieniono).
Straty były również następstwem warunków w jakich nastąpiło zwinięcie oddziałów po walce. Wielu rannych pozostało na placu boju – w większości nie doczekali się już oni na sanitariuszy i pomoc medyczną. Nieliczni, którzy przeżyli, trafili do rosyjskich lazaretów i do niewoli, a potem odbici zostali przez swoich..
Wojska znikają we mgle
Lewe skrzydło wycofuje się! Dla wszystkich oddziałów biorących udział w walce była to wiadomość niespodziewana i zupełnie niezrozumiała. Odwrót 75. Brygady rozpocząć się miał na końcu. Nad ranem 24 sierpnia walka na jej odcinku rozgorzała od nowa. Rosjanie atakowali po obu stronach szosy z Rączek, otwierając kwadrans przed godziną czwartą zmasowany ogień na pozycje niemieckie. Rozkaz do odwrotu odebrały one dopiero w godzinę potem. Do niektórych oddziałów dotarł z opóźnieniem, inne nie zdążyły go już otrzymać. W szczególnie niekorzystnym położeniu znalazły się oddziały I. i II. batalionu 150. pułku piechoty, do którego pozycji przeciwnik podszedł poprzedniego dnia bardzo blisko.
Ku niesamowitemu szczęściu krótko przed 5 nad ranem ziemię spowiła gęsta mgła. Widoczność spadła do 20 – 50 kroków. Zamilkła rosyjska artyleria. W gorączkowym pośpiechu oddziały oderwać się mogły od wroga. Prawie wszędzie udało się tego dokonać bez przeszkód. Tylko w przypadku II. batalionu, zajmującego stanowiska między szosą a wzgórzem 205, sytuacja przedstawiała się tragicznie. Wycofująca się landwehra odsłoniła drogę na tyły, gdzie wnet zaczęli kłębić się kozacy. Rosyjscy strzelcy zbliżyli się tymczasem na 150 metrów do linii okopów niemieckich. Stojąca tu 8. kompania utrzymywała mimo tego swe pozycje, umożliwiając odwrót całego batalionu
Drugi batalion 150 p. p. (jednostka z koszar przy dzisiejszej ul. Kromera) bronił odcinka pomiędzy szosą nidzicką a „połową odległości między wzgórzami 200 i 193”, a więc punktem położonym na wschód od drogi z Dobrzynia (Gutfeld). Dalej w kierunku północno - wschodnim, aż po wzgórze 193 i linię kolejową Nidzica – Olsztynek, stanowiska zajmował I. batalion 150 p. p. (w Olsztynie kwaterował on nad jez. Długim, w najstarszych koszarach, przerabianych obecnie przez firmę Arbet na mieszkania). III. batalion 150 p. p. stał w odwodzie 75. Brygady przy skrzyżowaniu dróg pomiędzy Frąknowem a Bujakami. Informacje o takim właśnie rozlokowaniu oddziałów podaje monografia 150 p. p. – publikacja najdokładniejsza w tym względzie (por.: „Geschichte des I. Ermländischen Infanterie-Regiments Nr. 150.”, T. I. Zeulenroda 1932, ss. 16 – 17.). Według niektórych innych opracowań I. bat zajmował odcinek od szosy nidzickiej do wzg.205, II. bat – od zaś wzg. 205 po linię kolejową Olsztyn – Nidzica, co uznać należy za oczywistą pomyłkę. Błędna informacja pojawia się np. na znanej mapie pola bitwy opublikowanej w dziele Schäfera. Faktyczne rozmieszczenie oddziałów 150 p. p. oddaje mapka z pułkowej monografii, zamieszczona w tekście niniejszego artykułu.. Karabin maszynowy porucznika Höhne skierowany został ku prawej, odsłoniętej teraz flance kompanii. Zamilkł dopiero wtedy, gdy Rosjanie wybili prawie wszystkich jego ludzi. Dowódca próbował jeszcze ratować sprzęt, osłaniając odwrót z dwoma Lugerami w dłoniach. Za późno. Cekaemy, a wraz z nimi duży zapas amunicji, trzeba było poświęcić. Obsługa w ostatnim momencie zdążyła wymontować z nich podajniki, czyniąc broń niezdatną do użytku
Muszkieter Nielsen, który schował w ostatniej chwili podajnik do torby, został ranny i wpadł z nim w ręce Rosjan, podajnik z drugiego karabinu muszk. Möhnecke udało się zabrać i dotrzeć z nim do swoich ; por.: „Geschichte des I. Ermländischen...”, s. 18. .
Samotną, beznadziejną walkę stoczył stojący w pobliżu działon 73. pułku artylerii polowej. Konie zaprzęgu zostały zabite, nie było więc możliwości odwrotu. Kanonierzy strzelali do nacierających ogniem na wprost. Otoczeni przez kozaków nie poddali się. Za pomocą wyciorów i saperskich łopat walczyć mieli do ostatniego. Podczas odwrotu utracono też pozostałą z armat por. Heisego. Na tym lista rosyjskich trofeów tego dnia się kończyła
Rosjanie mieli tu wziąć do niewoli „trochę oficerów i około setki żołnierzy”; por.: Lichotvorik, op. cit., s. 130..
Pokonani, lecz niezwyciężeni?
W dzielność walczących nie ma powodu powątpiewać. W bohaterstwo każe nam wierzyć spisana już po wojnie historia. Pułkowe monografie, tak obficie powstające w Niemczech w latach 20. i 30., tworzone były w określonym celu. Obok budowania pułkowej tradycji i podtrzymywania braterstwa weteranów, głosić miały chwałę i niezwyciężoność niemieckiego oręża. Pełne są patosu i nacjonalistycznego zadęcia, jak w zwierciadle odbija się w nich bowiem atmosfera czasów, w których powstawały. Choć zawarte tam szczegółowe opisy walk są dziś dla nas najobfitszym, często jedynym źródłem informacji, ich przekaz nie może być przyjmowany bezkrytycznie. Nie jest on wolny od nieścisłości i uproszczeń, na pewno nie daje też pełnego i obiektywnego obrazu wydarzeń. Szkoda, że tak niewiele relacji z walk w Prusach Wschodnich zostawili po sobie Rosjanie. Niestety, także ich przekazom można niejedno zarzucić. Wojskowi wszystkich nacji mają tendencję do wyolbrzymiania własnych sukcesów, przemilczania zaś błędów i porażek. Rosjanie nie przyznawali się np. do utraty w boju pod Orłowem13 karabinów maszynowych, ani tym bardziej sztandaru 29. pułku.
Całkiem inaczej niż niemieccy autorzy, w swej książce „Sierpniowe salwy”, końcowy bój pod Frąknowem przedstawia Barbara W. Tuchman. Pisze ona: „Rosjanie dostali rozkaz wzięcia okopów za wszelką cenę. Całą noc przeleżeli na swej pozycji, a przed świtem przeczołgali się jeszcze sto metrów do przodu. Gdy nastąpił sygnał do ataku, w trzech rzutach przebiegli ostatnie 600 metrów, padając na ziemię pod ogniem niemieckich karabinów maszynowych i zrywając się do przodu, padając na ziemię i podrywając się znowu. Gdy nadciągnęła fala postaci ludzkich w zielonych rubaszkach z błyszczącymi bagnetami, Niemcy wygramolili się z okopów, rzucili karabiny maszynowe i uciekli”
Barbara W. Tuchman, „Sierpniowe salwy”, Warszawa 1988, s. 310; karabiny maszynowe, o których pisze autorka, to chyba owe 2 cekaemy por. Höhne, uszkodzone w ostatniej chwili przez obsługę; por.: „Geschichte des I. Ermländischen ...”, T. I, s. 18..
Czy żołnierzom 8. kompanii w ostatniej chwili „puściły nerwy” nigdy się już chyba nie dowiemy. Snem wiecznym śpią oni na wiejskim cmentarzyku we Frąknowie i w mogiłach wzgórza 205. Walka owego sierpniowego ranka nie trwała długo. Liczba ofiar daje świadectwo, że była ona wyjątkowo zacięta. Nie ulega kwestii, że bój wygrali tu żołnierze rosyjskiej 6. Dywizji
Pozycje II. batalionu zdobył szturmem 24. Symbirski Pułk Piechoty z Ostrowi Maz. (2. bryg. 6. D.P.).. Po bitwie II. batalion 150. pułku piechoty przestał praktycznie istnieć. W jego szeregach odnotowano 106 poległych, 21 rannych i aż 507 zaginionych!
Liczba poległych batalionu zwiększyła się potem do ok. 150. Z czterech kompanii (numery 5. – 8.), tworzących przed bitwą batalion II. bat. 150 p. p., pozostało 4 oficerów oraz ok. 10 podoficerów i 200 żołnierzy. Część zaginionych dołączyła podczas odwrotu do innych formacji, by potem powrócić do macierzystej jednostki, inni zginęli w boju w ciągu następnych dni. Już 25. 08. 1914 r. resztki II. batalionu wzięły udział w walkach pod Mielnem, przyłączone początkowo do 147 p. p. („Geschichte des I. Ermländischen...”, T. I. s. 20.). Pierwszy batalion nie odnotował w bitwie pod Frąknowem żadnych strat, z III. poległo pod Michałkami 9 żołnierzy (wszyscy z komp. 10., która o północy 23./24. 08. wysłana została na pomoc landwerze). Z oddziału karabinów masz. por. Höhne poległo 5 żołnierzy. Batalion piechoty liczył 1080 ludzi, kompania - 270. Na innych odcinkach strat prawie nie było. Rosjanie zajmowali najczęściej puste już okopy niemieckie. Tego dnia mogli triumfować.
Złuda zwycięstwa
Choć Niemcy prawie wszędzie sprawnie i w porządku wycofali się, generał Martos i jego żołnierze przekonani byli o swoim całkowitym zwycięstwie. Sugestia ta opanowuje również gen. Samsonowa i jego sztab w Ostrołęce. Utwierdza Rosjan w mniemaniu o zupełnej porażce Niemców i ich odwrocie za Wisłę. Następstwem będą rozkazy zmieniające marszruty Armii Narew. Rosyjskie siły zostaną rozproszone, linie rozciągnięte. Korpusy oddalą się od siebie, utracą łączność, będą walczyć i ginąć w osamotnieniu. Pomaszerują prosto w otchłań klęski. To jednak dopiero nastąpi.
Martos zbiera tymczasem pochwały dowództwa. Następnego dnia po bitwie nie podejmie pościgu za wrogiem. Nie potrafi wykorzystać osiągniętej przewagi. Jego oddziały są ponoć zanadto wyczerpane. Straciły w walce tysiące ludzi, są zmęczone, głodne, nie mają amunicji
Straty własne w bitwie pod Frąknowem Rosjanie oceniali potem na 2500 – 4067 poległych. „Schlachtfelder...”, s. 74, pisze o 1667 grobach rosyjskich i 587 niemieckich, jako świadectwie walk 23. sierpnia 1914 (identyczne liczby poległych w bitwie pod Frąknowem-Łyną-Orłowem podaje Schäfer, op. cit., 43). Carskie wojska stanowią nadal miażdżącą potęgę. Tyłom XX. Korpusu grozi od strony Kurek uderzenie korpusu generała Klujewa. Zmierzające z rejonu Królewca wojska gen. François nie będą mogły wejść do walki wcześniej niż 26 sierpnia. Korpus Scholtza może zostać unicestwiony nim dotrą do niego posiłki. Nocą z 23 na 24 sierpnia Scholtz wydaje rozkaz zwinięcia lewego skrzydła. Rankiem biorąca udział w walkach pod Frąknowem, Łyną i Orłowem 37. Dywizja cofa się ku północy o 15 kilometrów. Korpus skraca swe linie, zmienia front, zajmuje lepsze pozycje. Zyskuje czas na przegrupowanie sił i zebranie rozproszonych oddziałów. Dowódca zakłada kwaterę w Stębarku, zwanym przez Niemców Tannenbergiem. Około południa 24. sierpnia odwiedza go tu celem konsultacji nowy dowódca 8. Armii, Paul von Hindenburg. Ma na sobie słynny potem niebieski szynel emerytowanego pruskiego generała. Scholtz jest poważny, lecz pewny siebie. Jego korpus nie został pokonany. Gra dopiero się rozpoczyna.
Mogiły
Bitwa, której nadano potem nazwę bitwy pod Tannenbergiem, dopaliła się z końcem sierpnia 1914 r. W jej trakcie walki dotarły do źródeł Łyny raz jeszcze. Na wojskowych cmentarzach we Frąknowie, Łynie, Orłowie, Rączkach, Szkotowie i Michałkach leżą polegli w sierpniowe dni żołnierze obu armii – spoczywają na polu bitewnym, w sąsiedztwie miejsc, gdzie przyszło im oddać swe życie
Warto zauważyć, że nie wszyscy polegli spoczywają na polach bitewnych, choć zasady tej na terenie Prus Wsch. starano się zawsze przestrzegać. W pojedynczych przypadkach rodziny przenosiły zwłoki do rodzinnych miejscowości. Na cmentarzu w olsztyńskim Jakubowie pochowany został np. porucznik rez. Julius Leskien ze 150 p. p., poległy pod Frąknowem 24. 08. 1914 r.. Aż cztery wielkie mogiły posiada pierwsza z miejscowości. Cmentarz na wzgórzu 205 kryje groby 122 żołnierzy 150. pułku piechoty i 9 artylerzystów z 73. pułku artylerii polowej. Ci, którzy zginęli rankiem 24. sierpnia ostatni spoczynek znaleźli też na wiejskim cmentarzyku we Frąknowie. Stanowi on część ewangelickiego cmentarza, który do początku lat 70. służył mieszkańcom owej mazurskiej wioski. Zachowały się tu 43 kamienie nagrobne żołnierzy olsztyńskich regimentów. Napisy na niektórych są już mocno zatarte, wszystkie zarosły zielskiem i mchem - o żołnierskie groby nikt tu dziś nie dba. Większość należy do 150. pułku, który drugiego dnia bitwy zostawił tutaj aż 38 poległych - głównie ze swojej 7. i 8. kompanii.
Rosjanie leżą w zbiorowych mogiłach. Na wzgórzu 205 obok żołnierzy niemieckich pochowano ich 224. Napis informuje, że wszyscy tutaj złożeni polegli w dniach 22 – 26. 08. 1914, co nie do końca odpowiada prawdzie
Groby kryją kolejną tajemnicę bitwy. Bój pod Frąknowem rozpoczął się 23. 08. 1914 r. Historia 150 p. p. pułku wyraźnie informuje o pierwszych poległych wtedy żołnierzach i oficerach 8. kompanii. Na listach poległych, zamieszczonych w II. tomie monografii, przy nazwiskach poległych pod Frąknowem występują daty: 23. 08 (4 poległych żołnierzy z 8. komp.), 23./24. 08 (9 poległych z 6., 7. i 8. komp. - tj. II. bat.) i 24. 08 (160 poległych - prawie wszyscy z II. bat.). Pierwszy batalion nie odnotował podczas bitwy żadnych strat, z III. poległo pod Michałkami 9 żołnierzy; por.: „Geschichte des I. Ermländischen Infanterie-Regiments Nr. 150.”, T. II, Zeulenroda 1935, ss. 275 – 340. W spisach poległych sporządzonych przez Gräbeamt Allenstein, jako datę śmierci pochowanych na wzgórzu 205 trzynastu żołnierzy ze 150. pułku wpisano datę 22. 08. 1914 (sic!), przy żadnym z pozostałych tu pochowanych nie występuje natomiast data 23. 08. 1914 (por.: APO, sygn. 367/3612). Informacja powtórzona została w inskrypcji na cmentarzu wojennym wzgórza 205 (za urządzanie cmentarzy odpowiadał Gräbeamt). Pomyłka, której nikt dotąd nie zauważył?
Kolejne zaskakujące odkrycie czeka na cmentarzu w Orłowie. Na wszystkich urządzonych tu grobach jako datę śmierci pochowanych podano dzień 23. sierpnia 1914 r. Skąd więc wzięły się tu mogiły żołnierzy, których korpusy tego dnia znajdowały się daleko od pola bitwy pod Orłowem? Są tu np. groby kilku żołnierzy 4. pułku grenadierów ze składu I. Korpusu Armijnego (2 DP), który tego dnia rozpoczynał dopiero wyładunek na stacjach w Iławie i Montowie. Następna z pomyłek Gräbeamtu? . W dwóch kolejnych grobach leżą wyłącznie Rosjanie. Kopiec otoczony rowem, w lesie ok. 3 km na północ od wsi, stanowi miejsce ostatniego spoczynku 76 carskich żołnierzy, w mogile położonej tuż przy szosie E 77 spoczywa ich 83.
Na cmentarzu poległych w Łynie obok 89 Rosjan pochowano 54 żołnierzy niemieckich. Leżą wśród nich obrońcy wsi – 34 żołnierzy i oficerów 2. i 4. kompanii 1. Batalionu Strzelców ze Szczytna, oraz żołnierze 146., 147. i 151. pułku piechoty, spieszący im wtedy z odsieczą. Groby żołnierzy 37. Dywizji znajdują się też na cmentarzu w Michałkach i Szkotowie.
Największa z nekropolii założona została na terenie, gdzie 23. sierpnia 1914 r. toczyły się boje najbardziej krwawe. Wśród drzew, obok drogi łączącej niegdyś młyn z majątkiem Orłowo, spoczywa 1101 żołnierzy wojsk carskich oraz 329 żołnierzy i oficerów armii kajzera
Cmentarz w Orłowie jest największym cmentarzem pobitewnym na terenie d. woj. olsztyńskiego; por.: Wiktor Knercer, „Cmentarze wojenne z okresu I wojny światowej w województwie olsztyńskim”, Warszawa 1995, s. 82.. Płyty z nazwiskami kilku najwyższych szarż gdzieś się zapodziały, stopnie nazwiska i daty śmierci na pozostałych „kamiennych” poduszkach wciąż można odczytać. Rosjanie leżą w grobach od początku bezimiennych, oznaczonych jedynie cyfrą pochowanych. Nikt nie zwracał uwagi na narodowość, ani wyznanie poległych. Po śmierci podzielono ich wedle mundurów jakie za życia nosili. Choć należeli do wrogich sobie armii dwóch cesarzy, spoczęli na wieki ramię przy ramieniu.
Rafał Bętkowski
Ilustracje
W TEKST:
(ta mapka powinna być w tekście pierwsza) Pozycje olsztyńskiego 150. pułku piechoty pod Frąknowem podczas bitwy 23. i 24. sierpnia 1914 r. (wg.: „Geschichte des I. Ermländischen Infanterie-Regiments Nr. 150.”, Zeulenroda 1932). Stanowiska I. i II. Bat. 150. p. p. rozdziela polna droga biegnąca z Frąknowa (Frankenau) do Dobrzynia (Gutfeld) i dalej Wietrzychowa. Główną pozycję stanowisk II. batalionu stanowiło wzgórze 205, na którym założono potem cmentarz wojenny. Po lewej, obok szosy do Nidzicy (dzisiejsza E 77), zaznaczono stanowiska 8. kompanii i oddziału karabinów masz. por. Höhne. Cyfry rzymskie, to numery poszczególnych kompanii.
(rozdzielić na a i b i dać pasami na szerokość stron – miejsce wg uznania)
Łyna po walkach. W dniu 23. 08. 1914 dwie kompanie 1. Batalionu Strzelców ze Szczytna przez kilka godzin powstrzymywały tu napór przeważających sił rosyjskich. Fragment pocztówki ze zbioru Wojtka Kujawskiego.
Wieś Łyna po walkach 23. 08. 1914. Fragment pocztówki ze zbiorów Wojtka Kujawskiego.
(piechota w ataku)
(stanowisko ckm)
NA OKŁADKĘ (zachowując kolejność i układ: pas u góry – 5a i 5b, pod nim opisy, pas środkowy – 6, na dole po lewej – 7, po prawej opisy do 6 i 7):
(pasem u góry; można przyciąć lekko u góry i u dołu) Widok ze wzgórza 205 na południe od Frąknowa, którego w dniach 23 – 24. sierpnia 1914 r. bronił II. batalion 150. pułku piechoty z Olsztyna. W głębi droga Rączki - Łyna, zza której szło natarcie Rosjan. Na wzgórzu znajduje się dziś cmentarz wojenny z mogiłami 131 poległych tu obrońców i 224 żołnierzy armii carskiej. Fotografia autora, sierpień’2009.
(pasem na środku na szerokość strony) Dolina Łyny w rejonie młyna Orłowo. Tutaj 23. sierpnia 1914 r. toczyły się najkrwawsze walki bitwy pod Frąknowem. Rejonu młyna broniły cztery kompanie 1. Batalionu Strzelców, na wysokim brzegu rzeki w głębi po lewej, znajdowały się pozycje I. i II. bat. 147. pułku piechoty z Ełku. Młyn i most, spalone podczas bitwy, wznosiły się w sąsiedztwie białego domku, widocznego obok drogi wiodącej z majątku Orłowo do wsi Wólka Orłowska. Na moście poległ, prowadząc swych strzelców do boju, dowódca szczycieńskiego batalionu, mjr Ernst Weigelt, którego grób odnaleźć można na pobliskim cmentarzu. Prezentowany fragment pocztówki, wydanej w 1915 r., oddaje współczesny bitwie wygląd terenu. Zbiór autora.
(na dole po lewej, odpowiednio pomniejszyć – pocztówka nie jest zbyt ostra) Cmentarz w Orłowie. Jak widać w roku 1916 był on już starannie urządzony. Mogiły przeciwników oznaczono wysokimi drewnianymi krzyżami. Po stronie lewej pochowano żołnierzy niemieckich, po prawej – rosyjskich. Instrukcje wydane przez władze Prus Wschodnich nakazywały z równym szacunkiem traktować groby żołnierzy obu walczących stron. Zasady tej zawsze przestrzegano. Pocztówka ze zbioru autora posiada obieg poczt. 28. 08. 1916.
Skomentuj
Komentuj jako gość