Niedługo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, 14 stycznia 1919 r., na Wołyniu doszło do pierwszych starć między oddziałami polskimi a wojskami Ukraińskiej Republiki Ludowej. Walcząc jednocześnie z bolszewikami, wojska ukraińskie z atamanem Semenem Petlurą na czele, zostały wyparte na Podole. W tej ciężkiej sytuacji militarnej strona ukraińska zdecydowała się na podpisanie rozejmu z Naczelnym Dowództwem Wojska Polskiego 16 czerwca 1919 r. we Lwowie.
W Warszawie rozpoczął się trudny okres rozmów politycznych między przedstawicielami obu stron. Gdy w sierpniu 1919 r. gen. Anton Denikin odmówił uznania niepodległej Ukrainy i wyparł oddziały Petlury na obszar bezpośrednio przyległy do Kamieńca Podolskiego, za którym przebiegał front polski, rozmowy zostały przyspieszone. W efekcie 1 września 1919 r. podpisano zawieszenie broni między Polakami a Ukraińcami, a rzeka Zbrucz miała być linią rozgraniczenia ich wojsk.
Na początku grudnia 1919 r. Petlura, opuszczony przez swoich sojuszników – oddziały Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (Ukraińską Halicką Armię), która nawiązała współpracę z bolszewikami – z resztkami swej armii przeszedł Zbrucz i znalazł się po polskiej stronie. Front przeszło i następnie zostało rozbrojonych ponad 8 tys. Ukraińców. Około 2 tys. żołnierzy pod dowództwem gen. Michała Omelanowycza-Pawłenki, rozpoczęła tzw. zimowy pochód, kierując się na wschód, na tyły wojsk bolszewickich. Umieszczonych w Łańcucie Ukraińców zaczęto traktować, decyzją polskiego Ministerstwa Spraw Wojskowych z początków stycznia 1920 r., nie jak jeńców wojennych czy internowanych, lecz jako „ochotników wojskowych obcej przynależności państwowej”. 7 grudnia 1919 r. przybył do Warszawy Główny Ataman URL, Semen Petlura. Rozmowy trwały jeszcze kilka miesięcy i 21 kwietnia 1920 r. w Warszawie została podpisana umowa polityczna regulująca stosunki Polski z URL. W Monitorze Polskim Nr 97 z 28 kwietnia 1920 r. ukazał się komunikat Ministerstwa Spraw Zagranicznych: „Rząd Polski, uznając prawo Ukrainy do niezależnego bytu państwowego, uznał Dyrektoriat Ukraińskiej Republiki Ludowej z głównym atamanem Semenem Petlurą na czele”. Pełny tekst umowy zawierał zobowiązanie do nieprzekraczania przez Wojsko Polskie przedrozbiorowej granicy, która ustalona została na Zbruczu, przecinała Wołyń na wschód od Zdołbunowa i biegła na północ, aż do linii Prypeci. Równe i Krzemieniec znalazły się po stronie polskiej. W praktyce oznaczało to przyłączenie ziem zamieszkałych przez liczną ludność ukraińską – krok ostro krytykowany przez endecką opozycję. Pakt Piłsudski-Petlura zakładał również wyrzeczenie się zawierania traktatów międzynarodowych godzących w jednego z sygnatariuszy oraz gwarancję praw mniejszości polskiej na Ukrainie oraz ukraińskiej w Polsce. Szczegóły te nie zostały wówczas podane do wiadomości publicznej. 24 kwietnia, podpisano także konwencję wojskową, która stanowiła integralną część układu politycznego. Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego zobowiązywało się m.in. do pełnego wyekwipowania i uzbrojenia trzech dywizji ukraińskich na koszt rządu URL. Druga strona musiała zapewnić zaopatrzenie w żywność oddziałów polskich działających na terenie Ukrainy Naddnieprzańskiej.
Osobiste kontakty Józefa Piłsudskiego z Semenem Petlurą odegrały decydującą rolę w podpisaniu przymierza. Ukraiński historyk Jarosław Hrycak napisał w „Zarysie historii Ukrainy”: „Piłsudski i Petlura mieli ze sobą wiele wspólnego. Obaj stali na czele wojska nie mając wojskowego wykształcenia i nie przeszli kolejnych szczebli oficerskiej kariery. Byli romantykami, którzy stali się pragmatykami z konieczności. Zarówno Petlura, jak i Piłsudski poświęcili swoje socjalistyczne poglądy w krytycznych chwilach walki o odzyskanie niepodległości. Obaj wznieśli się ponad partyjne podziały i stali się uosobieniem wyzwoleńczych dążeń całego narodu. Z tą jednak zasadniczą różnicą, że Piłsudski reprezentował naród zwycięski, a Petlura zwyciężony”.
Jeszcze w trakcie trwania negocjacji rozpoczęto formowanie w Polsce oddziałów ukraińskich. Jako miejsce koncentracji Ukraińców, obywateli URL, wybrano na początku obóz w Łańcucie. Tam też 8 lutego 1920 r. przystąpiono do formowania Samodzielnej Dywizji Strzelców Siczowych (zwanej także 6. Dywizją Strzelecką), której dowódcą został płk Marko Bezruczko. Jednak z powodu pojawienia się w obozie w Łańcucie epidemii tyfusu, przeniesiono oddziały do Brześcia Litewskiego. Jednocześnie z tworzeniem w Brześciu 6. Dywizji Strzeleckiej, od 11 lutego 1920 r. rozpoczęto w Kamieńcu Podolskim formowanie 4. Brygady Strzeleckiej. Jej dowódcą został płk Oleksandr Szapował. W tym samym czasie oddziały partyzanckie działające na tyłach bolszewików połączyły się w Oddzielną Brygadę Strzelecką dowodzoną przez płk Oleksandra Udowyczenkę. Brygada przebiła się do oddziałów polskich w rejonie Nowej Uszycy, gdzie nawiązała współpracę bojową z polską 18. Dywizją Piechoty. 18 marca 1920 r. 4. Brygada Strzelecka i Oddzielna Brygada Strzelecka połączyły się tworząc 2. Ukraińską Dywizję Strzelecką pod komendą płk Udowyczenki. Zważywszy trudności finansowe strony ukraińskiej, od 10 lutego 1920 r., Polacy wypłacali oficerom ukraińskim pobory i dodatki takie same, jakie przysługiwały oficerom Wojska Polskiego. Podobnie wynagradzano żołnierzy. W dniu rozpoczęcia ofensywy na Kijów, 25 kwietnia 1920 r., tworzone z pomocą polską oddziały ukraińskie składały się z następujących jednostek:
– 2. Dywizji Strzeleckiej w składzie: 4. i 5. Brygada Piechoty, pluton konny, batalion inżynieryjny i służby specjalistyczne – razem: 556 oficerów, 3348 żołnierzy, 11 dział i 56 km;
– 6. Dywizji Strzeleckiej w składzie: 16. i 17. Brygada Piechoty, pułk oficerów, kompania saperów, dywizjon konny i służby specjalistyczne – razem: 239 oficerów, 1886 żołnierzy, 346 koni, 4 działa i 36 km.
Obie te jednostki wzięły udział w walkach na Ukrainie – 6. Dywizja, będąc w składzie 3. Armii Polskiej uczestniczyła w zdobyciu Berdyczowa, gdzie następnie umieszczono kadry tego oddziału, a potem razem z oddziałami polskimi jej żołnierze wkroczyli 7 maja do Kijowa. Z kolei 2. Dywizja działała na prawym skrzydle 6. Armii gen. Wacława Iwaszkiewicza i 27 kwietnia razem z sojusznikami polskimi zajęła Mohylew Podolski.
W tym też czasie dobiegła kresu epopeja generała Omelanowycza-Pawłenki. 6 maja 1920 r. jego oddziały przebiły się do polskich pozycji i podporządkowały się Semenowi Petlurze. To były te same oddziały, co w grudniu 1919 r. samotnie wyruszyły na tyły bolszewików i oddziałów gen. Denikina. Generał Omelanowycz-Pawłenko przyprowadził ze sobą: 397 oficerów, 5950 kozaków, 14 armat i 144 km. Razem z 6. Armią Polską został im przydzielony najbardziej na południe wysunięty odcinek frontu, przy granicy z Rumunią. Po uzupełnieniu składu 2. Dywizji Strzeleckiej mniejszymi oddziałami, 10 maja zmieniono jej nazwę na: 3. Żelazną Dywizję Strzelecką. W sierpniu 1920 r. armia ukraińska liczyła już ponad 21 tys żołnierzy co stanowiło 25% składu osobowego sił działających na froncie ukraińskim. Niestety werbowanie dezerterów z Armii Czerwonej napotykało trudności ze strony polskiej. 31 maja 1920 r. na stronę polską przeszła 3. Brygada Dońska z 14. DKaw. Konarmii Budionnego. Jak zapisał w swoim diariuszu przyszły premier RP Kazimierz Świtalski:
„Kozacy poddają się chętnie. Chcą, by ich odsyłać do Wrangla. Przeszkodą w demoralizowaniu armii bolszewickiej przez dezercje na naszą stronę jest utrudnione wskutek zaciętego i bezwzględnego wyrzynania przez naszych żołnierzy jeńców, i to najbardziej na północy.”
Koleje wojny bywają zmienne. Otrząsnąwszy się po kijowskiej klęsce, bolszewicy przerwali front i zmusili oddziały polsko-ukraińskie do odwrotu. Oddziały ukraińskie dowodzone przez gen. Omelanowycza-Pawłenkę nadal razem z 6. Armią Polską osłaniały południowy odcinek frontu, przy granicy z Rumunią. Swój obowiązek sojuszniczy Ukraińcy wypełnili do końca i nie opuścili powierzonego im odcinka frontu. Jedynie część 5. Ukraińskiej Chersońskiej Dywizji w drugiej połowie sierpnia opuściła wyznaczony rejon. Grupa licząca 1,7 tys. żołnierzy z gen. Antinem Krausem skierowała się na Pokucie a następnie przeszła granicę z Czechosłowacją. Był to jedyny wypadek dezercji na taką skalę z szeregów armii URL.
Tymczasem po 6 sierpnia z Frontu Południowego wycofano jednostki Wojska Polskiego dla wzmocnienia grupy uderzeniowej Frontu Środkowego przygotowywanej do uderzenia na flankę sowiecką znad Wieprza. W konsekwencji Lwów był broniony, przy równoległym do Armii Konnej koncentrycznym natarciu XII i XIV Armii sowieckich, przez tylko trzy dywizje 6 Armii (18 DP, 12 DP i 13 DP) i Armię Ukraińską gen. Mychajło Omelanowicza-Pawłenki broniącą przed bolszewikami linii Styrpy i Dniestru na skrajnej prawej flance tworzące wspólnie Front Południowy pod dowództwem gen. Wacława Iwaszkiewicza. Każdy dzień związania Armii Konnej w walkach pod Lwowem stanowił istotny wkład w zwycięstwa polskie nad Wieprzem, Wisłą i Wkrą. W tym samym czasie 6 Siczowa Dywizja Strzelców w składzie 3 Armii Wojska Polskiego broniła Zamościa i uczestniczyła w operacji okrążającej w czasie bitwy pod Komarowem. W rozpoczętej w połowie września 1920 r. ofensywie na froncie południowym armia ukraińska gen. Omelanowycza-Pawłenki– jedyny faktyczny sojusznik Rzeczypospolitej w wojnie, po obronie linii Dniestru uderzyła na tyły 14 Armii bolszewickiej i po trzech dniach, rozbijając 41. sowiecką Dywizję Strzelecką i zadając poważne straty 8. Dywizji Jazdy, wkroczyły ponownie na własne terytorium przekraczając Zbrucz. W tej ofensywie w składzie armii ukraińskiej znajdowała się już 6. Dywizja Strzelecka. Jednostka ta, okryta chwałą po rozstrzygających pod Warszawą walkach, rozkazem polskich władz wojskowych w drugiej połowie sierpnia została odesłana do głównych sił ukraińskich. W tym czasie dowództwo dywizji z częścią swoich oddziałów przebywało jeszcze w Zamościu, na który kierowały się główne siły 1. Armii Konnej Budionnego. Przez trzy dni (29–31 sierpnia) garnizon w Zamościu dowodzony przez dowódcę 6 Dywizji, płk. Bezruczkę, bohatersko bronił miasta aż do przybycia polskich posiłków.
12 października 1920 r., podpisano w Rydze zawieszenia broni ze stroną sowiecką. Niewiele czasu upłynęło od dramatycznych myśli Piłsudskiego o samobójstwie i próbie mianowania szefa Sztabu Generalnego gen. Stanisława Szeptyckiego na ewentualnego następcę, do chwili, gdy mógł napisać: „Teraz ja miałem swój rewanż i swój triumf. Nie marnego kontredansa, lecz wściekłego galopa rżnęła muzyka wojny...”.
Ale nasz triumf nie był triumfem dla naszego sojusznika. Z chwilą podpisania rozejmu sojusz z Ukrainą stawał się kłopotliwy dla Polski. W myśl postanowień artykułu II układu rozejmowego strony polska i sowiecka zobowiązywały się nawzajem nie popierać „cudzych działań wojskowych skierowanych przeciwko drugiej stronie”. Niedotrzymanie zobowiązań podjętych w Winnicy stawiało Piłsudskiego w trudnej sytuacji, zwłaszcza że jeszcze na krótko przed podpisaniem pokoju z bolszewikami szef Sztabu Generalnego, gen. Tadeusz Rozwadowski, zapewniał Ukraińców, iż zostaną włączeni do rozmów pokojowych. Nic dziwnego, że Ukraińcy czuli się oszukani. Polska wypowiedziała układ z URL. Polskie władze wojskowe nakazały w terminie do 2 listopada 1920 r. opuszczenie terytorium Polski przez wszystkie oddziały niepolskie oraz zapowiedziały, że w przypadku powrotu z bronią w ręku będą one internowane i umieszczone w obozach. W drugiej połowie października 1920 r. wszystkie oddziały ukraińskie przeszły do strefy, z której oddziały polskie w myśl układu miały się wycofać do końca listopada. Do odchodzących z Polski byłych sojuszników Naczelny Wódz Marszałek Józef Piłsudski skierował serdeczny list pożegnalny, natomiast Dowództwo 6. Armii Polskiej wysłało do Głównej Komendy Wojska Ukraińskiego delegację, która wyraziła podziękowanie za wspólną walkę.
Na przełomie października i listopada 1920 r., w następstwie przeprowadzenia kolejnej mobilizacji na zajmowanych terenach, armia URL liczyła ok. 40 tys. ludzi, w tym jednak zdolnych do walki było tylko ok. 10,5 tys. żołnierzy uzbrojonych w 83 działa i 402 km. Już po zawarciu rozejmu z bolszewikami strona polska, łamiąc przyjęte zobowiązania, nadal przesyłała do swego byłego sojusznika przede wszystkim uzbrojenie i zaopatrzenie. W ten sposób chciała lepiej przygotować go do dalszej samotnej walki z przeważającymi siłami sowieckimi. Przez cały okres wspólnej walki (luty – listopad 1920 r.) armia URL otrzymała od polskiego sojusznika m.in.: 29 tys. karabinów, 328 km, 38 dział polowych (3′′), 6 ciężkich dział, 1 tys. pistoletów, 40 tys. kompletów umundurowania, 17 samochodów osobowych. Te oficjalne polskie zestawienia nie uwzględniały materiałów i sprzętu przekazanego armii ukraińskiej przez jej najbliższego sąsiada, 6. Armię Polską. Pomoc ta nie była jednak w stanie wpłynąć na poprawę trudnej sytuacji militarnej armii URL, która traciła w Wojsku Polskim strategicznego sojusznika. Nawet największa pomoc materialna i polskie poparcie polityczne na arenie międzynarodowej nie mogły tej straty wyrównać.
Po krótkiej, trwającej praktycznie tylko dwa tygodnie, beznadziejnej walce – opuszczone przez swojego polskiego sojusznika, wojska URL wraz z władzami i rodzinami 21 listopada 1920 r. przekroczyły Zbrucz. W tym momencie Ukraińcy ponownie znaleźli się na terenach zajętych przez Wojsko Polskie. Po przejściu linii frontu zostali oni rozbrojeni i skoncentrowani w rejonie Romanowego Sioła i Klebanówki. W ocenie strony polskiej internowano ok. 20 tys. Ukraińców: żołnierzy, urzędników, kobiet i dzieci. Ostatecznym miejscem pobytu żołnierzy ukraińskich stał się obóz w Szczypiornie.
Przygnębienie, poczucie klęski i opuszczenia, tęsknotę za ojczyzną – to wszystko musiał wyczuwać marszałek Józef Piłsudski, który wizytując 15 maja 1921 r. obóz w Szczypiornie mówił do ukraińskich oficerów: „Ja was przepraszam, panowie, ja was bardzo przepraszam – tak nie miało być”.
Szczypiorno to dziś dzielnica Kalisza. Po obozie dawno nie ma śladu. Ostatnia pamiątka to zagubiony wśród kiełkującego zboża mały cmentarzyk. Deszcze dawno wypłukały nazwiska z połamanych, żołnierskich krzyży. I tylko skromny pomnik informuje: „Tym co umarli, ale nie zdradzili Ukrainy. Armia Ukraińska 1923”. Ukraińcy, którzy przeżyli w Szczypiornie II wojnę, zostali po wyzwoleniu przekazani Armii Czerwonej i wywiezieni.
Semenowi Petlurze nie dane było zaznać spokoju. Henryk Józewski zaangażował się osobiście w sprawę Petlury. Po latach wspominał, że po zawarciu pokoju został wezwany do ówczesnego ministra spraw zagranicznych Konstantego Skirmunta. Powiadomił on, że do Tarnowa, ówczesnej siedziby władz URL, wyjeżdża polsko-bolszewicka komisja "dla skonstatowania miejsca pobytu atamana Petlury", któremu Polska odmówiła azylu. Równało się to wydaniu Petlury w ręce bolszewików.
"Nie miałem - wspominał Józewski - czasu do stracenia. Zdecydowałem działać na własną rękę, wyłącznie na własną odpowiedzialność. W bardzo krótkim czasie zorganizowałem wyjazd do Tarnowa. Znalazłem się w wagonie z dwoma towarzyszącymi mi peowiakami z KN III. Kazałem im zabrać ze sobą broń. (...) Wszedłem do pokoju atamana. Rozmowa toczyła się w cztery oczy. Poinformowałem go o sytuacji. (...) Proponuję natychmiastowy wyjazd ze mną do Warszawy. Ataman miał mi zaufać. Zrobił to bez chwili wahania. (...) Poszliśmy piechotą na dworzec. Peowiacy szli za nami. Było ciemno. Poczekaliśmy w tłumie na pociąg idący do Krakowa i Warszawy". Petlura zamieszkał u Józewskiego. Potem przewieziono go do majątku Kośmin pod Grójcem. Następnie przywieziono go z powrotem do Warszawy i ukryto z żoną i córką w mieszkaniu kijowskiego adwokata Włodzimierza Redlicha. Ostatecznie Petlura opuścił Polskę 31 grudnia 1923 r., bo rząd Chjeno-Piasta postanowił usunąć go z Polski, zrywając z udawaniem przed Sowietami, że władze polskie nic nie wiedzą na temat miejsca jego pobytu.
Ostatecznie 31 grudnia 1923 r. Petlura opuścił Warszawę i przez Wiedeń, Budapeszt, Berno oraz Genewę wiosną 1924 r. przyjechał do Paryża, gdzie 25 maja 1926 r. został zastrzelony przez sowieckiego agenta Szlomę Szwatzbarda. Morderca oddał się w ręce policji. Ten agent sowieckiego wywiadu wojskowego OGPU, dobrze wiedział, co robi. Jego proces stał się oskarżeniem ukraińskiego nacjonalizmu. Adwokat Henri Torres przytaczał przykłady pogromów Żydów, jakich dokonano na Ukrainie po 1918 r. Zachodnia prasa szybko wzięła stronę samotnego Żyda mszczącego się za cierpienia własne i pobratymców. Nikt się nie przejmował takimi niuansami jak to, że Petlura w 1920 r. aktywnie zwalczał pogromy, karał śmiercią wywołujących je ludzi i poważnie je ograniczył. Po ośmiu dniach procesu sąd uniewinnił Schwarzbarda. Sowieckie służby odniosły podwójny sukces: zabiły wroga i zdyskredytowały sprawę, o którą walczył.
Adam Kowalczyk
Pisząc ten artykuł w głównej mierze oparłem się na pracy Zbigniewa Karpusa „Ukraiński sojusznik Polski w wojnie 1920 r.”
Skomentuj
Komentuj jako gość